– W BKS-ie przechodziłem różne czasy, bardzo trudne czasy. Tak naprawdę od takich zaczynaliśmy. Wtedy naprawdę były problemy finansowe, a także organizacyjne wszelakiej maści. Myślę, że nie ma co już do tego wracać. Od kilku lat do trzech ostatnich klub rozwinął się nieporównywalnie. To dwa różne światy, dwa różne kluby. Mam duży przegląd tego, co działo się w Bielsku-Białej. Uważam, że jesteśmy już w topie naszej ligi, jeśli chodzi o organizację – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Bartłomiej Piekarczyk, trener BKS-u Bostik ZGO Bielsko-Biała.
- BKS Bostik ZGO Bielsko-Biała pokonał UNI Opole 3:0 w zaległym meczu 2. kolejki TAURON Ligi.
- Dzień przed spotkaniem oficjalnie ogłoszone zostało przedłużenie kontraktu z trenerem Bartłomiejem Piekarczykiem na kolejne dwa sezony.
- Szkoleniowiec zdobywczyń Pucharu Polski i brązowych medalistek mistrzostw Polski w rozmowie ze Strefą Siatkówki tłumaczy swoją decyzję, podsumowuje dotychczasowe lata w klubie, a także opowiada o zapatrywaniach na debiut w Lidze Mistrzyń.
ZŁOTA ZMIANA
Krzysztof Sarna (Strefa Siatkówki): Gratuluję podwójnej zmiany w końcówce II seta, kiedy przegrywaliście 18:21. Wiktoria Szewczyk powiedziała, że nie odczuwa stresu i jest wdzięczna za możliwość gry, a ty to dostrzegasz.
Bartłomiej Piekarczyk: – Na pewno bardzo się cieszę. Ta zmiana była na bardzo wysokim poziomie. Uważam, że dziewczyny przyczyniły się do tego, że wygraliśmy i wyrwaliśmy tego seta. Weszły bowiem przy dużej stracie, a odrobiły wszystkie punkty. Następnie Julka z Kertu wróciły przy stanie 22:22, więc mecz był nadal otwarty. Dziewczyny coraz lepiej czuję się na korcie. Bardzo dobrze trenują, więc zasługują też na to, żeby grać. Bardzo się cieszę, że Wika i Rita (Marharyta Geyko – przyp. red.) są z nami. Myślę, że będziemy mieli z nich w tym sezonie bardzo dużo pożytku.
Myślę, że przedłużenia kontraktów na dwa lata nie są jeszcze pospolitością w polskiej żeńskiej siatkówce. Jak czujesz się po samym ogłoszeniu i tym, że najbliższa przyszłość jest klarowna?
– W Bielsku-Białej czuje się bardzo dobrze. To moje miasto i mój klub, z którym jestem bardzo blisko związany. To ludzie, którzy tworzą bardzo dobrą atmosferę. Świetne kierownictwo na czele z Olą (Aleksandrą Jagieło – przyp. red.), która rozumie siatkówkę i jest z nami nie tylko w dobrych momentach, ale szczególnie trudnych, co pokazywała już nie raz. Nie zastanawiałem się długo. To była dla mnie bardzo dobra oferta. Cieszę się, że ludzie mi ufają, a ja ufam im. Jesteśmy razem na kolejne dwa lata.
Czy poprzez przedłużenie kontraktu można rozumieć nie tylko to, że klub był bardzo zainteresowany twoją osobą, tobie bardzo zależało, ale także że na stole były już inne oferty?
– Pomidor.
Przedłużenie kontraktu z tobą na dwa lata jest oznaką rozwoju klubu w ostatnich latach i to w znacznym stopniu?
– Myślę, że na pewno tak. To pokazuje stabilizację klubu i naprawdę dobry poziom organizacyjny pod każdym aspektem. Ola wie, co robi. Klub jest świetnie zarządzany. Jestem zdania, że również nieźle wpasowaliśmy się całą grupą – zawodniczkami i sztabem. Bieżący sezon to kontynuacja poprzednich lat, w których wykonywaliśmy kroki do przodu. Teraz chcemy zrobić kolejny. Bezsprzecznie idziemy w dobrym kierunku.
ROZWÓJ KLUBU I NAJDŁUŻEJ PRACUJĄCY TRENER W POLSKIEJ EKSTRAKLASIE
Jak podsumowałbyś cały okres, od którego jesteś pierwszym trenerem? Kiedy objąłeś stery w sezonie 2018/2019 klub nie był na wysokim poziomie zarówno sportowym, jak i organizacyjnym. Aktualnie jesteście nieodłączną częścią pierwszej czwórki od trzech lat.
– W BKS-ie przechodziłem różne czasy, bardzo trudne czasy. Tak naprawdę od takich zaczynaliśmy. Wtedy naprawdę były problemy finansowe, a także organizacyjne wszelakiej maści. Myślę, że nie ma co już do tego wracać. Od kilku lat do trzech ostatnich klub rozwinął się nieporównywalnie. To dwa różne światy, dwa różne kluby. Mam duży przegląd tego, co działo się w Bielsku-Białej. Uważam, że jesteśmy już w topie naszej ligi, jeśli chodzi o organizację. Na pewno jeszcze się rozwijamy, z czego się cieszę.
Jak to jest być najdłużej nieprzerwanie pracującym trenerem nie tylko w TAURON Lidze, ale również PlusLidze?
– Dobrze się czuję (śmiech). Ta praca sprawia ogromną przyjemność. Jeśli otaczasz się ludźmi, którzy mają wielką pasję do tego, co robią, energię, ale przede wszystkim wiedzę, jak powinna wyglądać siatkówka na dobrym poziomie i chęć rozwoju, to to napędza. Jestem zadowolony, że pracuję z ludźmi, którzy chcą się rozwijać, a nie zostawać na tym samym poziomie. Oni naprawdę chcą iść do przodu, a także, żeby siatkówka była ładna dla kibica i dla oka. Może nie było tego widać w starciu z UNI, bo było to czwartkowe starcie dzień przed świętem, przez co nie pojawiło się aż tak wielu ludzi, ale na meczach jest coraz lepiej.
Bycie trenerem klubu z rodzinnego miasta, który odnosi w ostatnich latach takie sukcesy to spełnienie marzeń, czy jednak nadwyrężone słowo?
– To jest spełnienie marzeń. Uważam, że jestem w świetnym miejscu. Moja rodzina jest szczęśliwa w Bielsku-Białej. Samemu pochodzę z tego miasta. Mam mnóstwo znajomych na trybunach, jak i w samym mieście. Na pewno jest to dla mnie coś dużego. W dodatku, gdy klub idzie w takim kierunku i zdobywamy dobre rzeczy, to cieszy to podwójnie. Ten klub będzie mi zawsze bliski. Oczywiście, że może przyjdzie kiedyś dzień, kiedy zmienię miejsce, ale na ten moment o tym nie myślę, bo jest mi w Bielsku-Białej dobrze.
Jak ważna jest dla ciebie stabilizacja?
– Stabilizacja dla mnie jest bardzo ważna. Myślę, że kiedy będziesz miał żonę i dzieci, to będziesz wiedział, o co mi chodzi. Oprócz tego rodzina jest w jednym miejscu. To naprawdę duża sprawa, jeśli możemy wspólnie odnosić sukcesy i podnosić się po porażkach. To bardzo istotne.
DEBIUT W EUROPIE
Za tydzień czeka cię debiut w Lidze Mistrzyń. Jak się na niego zapatrujesz?
– Kiedyś powiedziałem może na wyrost, że marzy mi się, żeby jeszcze za moich czasów, a to były jeszcze złe czasy, zawitała do Bielska-Białej Liga Mistrzyń. Wielu ludzi się wówczas z tego śmiało, uśmiechało i nie dowierzało. Teraz to mamy. Faktycznie, za tydzień czeka nas pierwszy mecz w Lidze Mistrzyń. Jestem bardzo podekscytowany, zresztą jak wszyscy. Przede wszystkim nastawiamy się na ciężką walkę i ciężkie mecze. Cieszę się, że nasi kibice będą mogli zobaczyć europejską siatkówkę, myślę, że na najwyższym poziomie. Zespoły ze Stuttgartu i Scandicci to top na świecie. Jestem bardzo zadowolony na te spotkania. Samemu jestem ciekawy, jak nasza siatkówka będzie wyglądała naprzeciwko takich zespołów.
Wiadomo, że w Polsce celujecie w najwyższe cele. Również i do Ligi Mistrzyń przystępujecie, żeby ją wygrać. Sprecyzowaliście konkretne cele, założenia?
– Nie chcę powiedzieć, że ma to być dla nas przygoda, bo byłoby to złe. Uważam, że powinniśmy walczyć w każdym meczu o zwycięstwo i rozwijać dzięki temu nasz zespół. W przypadku tych rozgrywek każde starcie jest już pod presją. Oczywiście, że jest mecz i rewanż, ale wiemy, że później nie ma drugiej szansy. Na pewno będziemy musieli grać w każdej batalii o zwycięstwo, obojętnie czy będzie to Allianz MTV Stuttgart, Savino Del Bene Scandicci czy CSO Voluntari. Dla nas nie ma to większego znaczenia. Wiemy, że jesteśmy mocni, potrafimy grać na dobrym poziomie w siatkówkę i się rozwijamy. To jest dla mnie bardzo ważne. Mamy dziewczyny, które nie są skończonym produktem. Widać, ja to widzę, ale widzą to również trenerzy ze sztabu, że z tygodnia na tydzień siatkarki naprawdę robią spore postępy. Tak naprawdę jesteśmy ciekawi, do którego momentu dojdziemy.
Zobacz również:
Reprezentacja Polski: 17-latka następczynią Joanny Wołosz?
źródło: inf. własna