Asseco Resovia Rzeszów ma szansę zdobyć puchar CEV. Ich przeciwnikiem będzie SVG Lüneburg, które spotykało się w grupie z Jastrzębskim Węglem i potrafiło polskiej ekipie urwać jedynie seta w dwóch meczach. Jeżeli polski klub wygra, otrzyma premię za zdobycie pucharu, a ta premia to… właściwie kieszonkowe dla klubu, a nie poważny zastrzyk finansowy.
Taka nagroda, że w sumie same straty…
Przekonał się o tym już Projekt Warszawa, który za zwycięstwo w Pucharze Challenge dostał 50 tysięcy euro. Biorąc pod uwagę, że jeden mecz wyjazdowy potrafi kosztować klub kilkanaście tysięcy euro, to łatwo sobie policzyć, że nie ma możliwości, żeby zwróciły się koszty grania w takiej imprezie.
Nie wspomnę już o tym, że najczęściej siatkarze mają zapisane w kontrakcie premie za wyniki w pucharach i chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że ich suma z lekkością przebije te drobne za zwycięstwo. Do tego dochodzą zmęczenie wyjazdami, większe ryzyko kontuzji i brak przestrzeni na spokojny trening. Kluby jednak wciąż w tych pucharach grają – bo to reprezentowanie kraju na arenie międzynarodowej i najzwyczajniej w świecie po prostu wypada.
W lidze mistrzów jest lepiej, ale czy już dobrze?
Resovia w przypadku zdobycia pucharu zainkasuje więcej, bo 80 tysięcy euro. To około 340 tysięcy złotych. To wciąż jednak kwota daleka od satysfakcjonującej za wygranie europejskiego trofeum. Dla porównania nagroda w Lidze Mistrzów to 500 tysięcy euro i takie pieniądze w budżecie klubów mają już sens, bo klub może wyjść na plus. Oczywiście trudno się spierać z tym, że wygranie Ligi Mistrzów jest o niebo trudniejsze, niż innych pucharów. Ba – ćwierćfinał Ligi Mistrzów jest już osiągnięciem najczęściej wyżej notowanym, niż pozostałe trofea.
Po co dwa puchary pocieszenia?
Po co więc te niższe rangą puchary. I to dwa? Może wystarczył by jeden dla tego drugiego garnituru europejskiego. Czy naprawdę przez pół sezonu musimy się męczyć oglądając w Pucharze Challenge zmagania drużyn izraelskich z portugalskimi? Oczywiście europejska federacja chce, żeby wszyscy mieli okazję pograć, bo to się później przekłada na głosy wyborcze (trochę mniej na szumnie ogłaszaną promocję siatkówki). Gdyby zrobić jeden poważny puchar z poważnymi pieniędzmi, to pewnie przez pół sezonu trwałyby do niego eliminacje. Czy oznacza to jednak, że kluby muszą dokładać do interesu, żeby reprezentować swój kraj w pucharach.
Piłka nożna sypie więcej, ale skala jest inna
Można też spojrzeć w stronę piłki nożnej. Jak przytoczył Super Express w Lidze Europy, czyli powiedzmy odpowiedniku rangą Pucharu CEV zwycięstwo jest wyceniane na 8,6 miliona euro, a jedno zwycięstwo w grupie to już niemal trzykrotność kwoty za wygranie Pucharu CEV. Czy jednak jest sens to porównywać? Dla klubów piłkarskich, które wygrywają Ligę Europy 8,6 milionów euro… to też raczej drobne, bo skala kosztów jest zupełnie inna.
Z pewnością jednak można powiedzieć, że CEV dość skąpo obdarowuje kluby i pewnie niedługo stanie przed wyzwaniem rozwiązania tego problemu. Przed wyborami jednak chyba już nie musi, a po wyborach będzie miała na to czas, więc kiedy się doczekamy? Nie wiadomo. Cieszy fakt, że chociaż po szumie w ostatnich latach na temat dysproporcji nagród dla kobiet i mężczyzn, zrównano nagrody. Czas jednak na podwyżki!
źródło: inf. własna