Julita Piasecka to jedna z reprezentantek młodego pokolenia w polskiej siatkówce. Przyjmująca coraz mocniej daje o sobie znać. Gra coraz więcej i coraz lepiej. Jej osoba coraz częściej pojawia się także w kontekście gry w reprezentacji Polski. – Wiem, że muszę włożyć bardzo dużo pracy, aby tam pojechać, ale jeśli to się uda to będę bardzo szczęśliwa – mówi o ewentualnym występie w igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Piękne plany
Julita Piasecka coraz lepiej radzi sobie na parkietach Tauron Ligi. Dla niej to trzeci sezon w barwach ŁKS-u Commercecon Łódź i jest ważnym punktem zespołu. W tym sezonie zagrała w dziewięciu spotkaniach, a w ważnych starciach zdobywała sporą sumę punktów. M.in. w meczu z BKS-em punktowała 11 razy, a z Chemikiem 16 razy.
Nic więc dziwnego, że jej osoba coraz częściej jest widziana w biało-czerwonych barwach. Piasecka w tym roku została już powołana do kadry narodowej przez Stefano Lavariniego i debiutowała już na początku – meczem z Francją. Nie ukrywa, że igrzyska są jej wielkim marzeniem.
– Jeszcze kilka miesięcy temu nie dopuszczałam do siebie myśli, że w ogóle mogłoby mi się to udać. Wraz z tym, jak zakończył się ostatni sezon, z tym, że udało mi się trafić do kadry, odbyć kilka treningów i zagrać mecz towarzyski, pojawiła się nadzieja. Wiem, że muszę włożyć bardzo dużo pracy, aby tam pojechać, ale jeśli to się uda to będę bardzo szczęśliwa. Jeżeli nie wyjdzie – będą kolejne igrzyska. Walczę o marzenia i się nie poddam. Zdaję sobie jednak sprawę, że na mojej pozycji jest ogromna rywalizacja. Skupiam się więc na tym sezonie, żeby jak najlepiej trenować, stawać się lepszą. Zobaczymy, co z tego będzie – stwierdziła w rozmowie z TVP Sport Julita Piasecka.
Były Chwile zwątpienia
Olimpijskie i reprezentacyjne plany oraz marzenia, regularna gra w ekipie mistrzyń Polski – wszystko wydaje się układać w najlepszy sposób. Piasecka miała jednak okres w karierze, w którym trudniej było myśleć i planować w tak optymistyczny sposób.
– Tak, zdarzały mi się chwile zwątpienia, bo chyba każdy sportowiec ma mniejsze czy większe kryzysy w ciągu sezonu. Wtedy też wiedziałam, że są lepsze dziewczyny na mojej pozycji. Samo to, że miałam możliwość trenowania z nimi, była dla mnie bardzo ekscytująca. Nie traciłam jednak wiary, że pojawi się możliwość, by w końcu zagrać w pierwszym składzie. Pierwszy rok nauczyłam się traktować jako rozwój. Nie liczyłam, że przyjdę na trening i od razu będę wpuszczana na boisko w pierwszej szóstce – przyznała w rozmowie z Sarą Kalisz.
źródło: inf. własna, sport.tvp.pl