– Myślę, że trochę sami sobie jesteśmy winni takiego przebiegu meczu, ponieważ zaprosiliśmy ich do grania w pierwszym secie. Nie podyktowaliśmy do końca swoich warunków – mówił w rozmowie z klubowymi mediami Enea Czarnych Radom Paweł Zatorski, libero Asseco Resovii Rzeszów.
PODALI RĘKĘ
Brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw Polski pokonał w Radomiu Czarnych 3:2. Podopieczni Giampaolo Medeiego podali rękę rywalom, bowiem w meczu prowadzili 2:1, a w czwartej partii mieli nawet piłkę meczową (24:23). W grze na przewagi jednak lepsi okazali się gospodarze, doprowadzając tym samym do tie-breaka. Rzeszowianie dość pewnie triumfowali w rozstrzygającej pojedynek części. Niemniej jednak stracenie przez nich punktu w Radomiu odbierać można jako małą niespodziankę. – Wiedzieliśmy, że zespół z Radomia jest rozpędzony, ponieważ odniósł pierwsze zwycięstwo w ostatniej kolejce, co na pewno dodało mu skrzydeł. Myślę, że trochę sami sobie jesteśmy winni takiego przebiegu meczu, ponieważ zaprosiliśmy ich do grania w pierwszym secie. Nie podyktowaliśmy do końca swoich warunków. Z zespołami niżej notowanymi i teoretycznie słabszymi dopuszczenie do końcówki wiąże się z tym, że indywidualne zagrania mogą rozstrzygnąć daną partię – powiedział w rozmowie z klubowymi mediami Enea Czarnych Radom Paweł Zatorski, libero Asseco Resovii Rzeszów.
dwuletnia niemoc
W dzień meczu z Resovią Rzeszów, a więc 11 grudnia minęły równe dwa lata, odkąd Czarni Radom nie wygrali żadnego spotkania przed własną publicznością. W Radomiu zdążono już otworzyć nową halę, ale zwycięstwa jak nie było, tak nadal nie ma. Czy po zwycięstwie ekipy z Mazowsza w Częstochowie rzeszowianie nie obawiali się, że to oni mogą być tymi, z którymi podopieczni Pawła Woickiego wygrają po raz pierwszy? – Myśleliśmy już o tym przed meczem. Patrzyliśmy na to pół żartem, pół serio, że radomianie rzeczywiście nie wygrali przez równe dwa lata w swojej hali z żadnym z PlusLigowych przeciwników. Na pewno nie chcieliśmy być pierwsi. Paradoksalnie to ciążyło nam gdzieś z tyłu głowy, dlatego cieszymy się, że nie pozwoliliśmy przełamać radomianom złej dla nich passy – mówił libero Resovii Rzeszów.
DLA CZARNYCH KAŻDA ZDOBYCZ CENNA
Dla Czarnych przegrana nawet po tie-breaku jest iście ważna. Zwłaszcza ta z Resovią, wszak zdobycie jednego punktu dało radomianom wyrównanie do GKS-u Katowice. Obie ekipy posiadają po 3 punkty, a już w nadchodzący piątek, 15 grudnia odbędzie się mecz „za sześć punktów”, wszak do Katowic zawitają właśnie Czarni. – Na pewno trzeba szanować każdy punkt. Chłopcy walczyli cały mecz, nawet w tie-breaku pomimo porażki do siedmiu. Drużyna z Rzeszowa potężnie odpaliła serwisem, my się natomiast broniliśmy i nieźle z tego wychodziliśmy. Chłopakom należą się duże brawa – oznajmił Paweł Woicki, trener Czarnych.
Nie tylko zdobycz punktowa jest istotna, ale także postawa samych siatkarzy, która z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. – Ta lepsza gra na pewno pojawiła się wcześniej. Byłem przekonany do takiego spotkania z Resovią, jakie miało miejsce. Przegrywanie 0:2 w Częstochowie i wygranie spotkania 3:2 udowodniło, że mają charakter. Trudno jest jednak wychodzić z otwartymi przyłbicami po tym, jak w dziewięciu starciach dostaje się w trąbę. To są inteligentni ludzie. Wyjazd do Częstochowy pokazywał, że podopiecznym bardzo zależało na tym, żeby dobrze zagrać. Mimo tego, że Resovia wygrała pojedynek, to dużymi momentami pokazaliśmy, że potrafimy grać w siatkówkę – podsumował szkoleniowiec radomian.
Zobacz również:
PL: Nie ma już niepokonanych drużyn
źródło: Czarni Radom - facebook, inf. własna