Nie milką echa i komentarze dotyczącego przeładowanego w tym sezonie do granic możliwości kalendarza PlusLigi. Głos w tej sprawie na łamach sport.se zabrał były libero reprezentacji Polski – Krzysztof Ignaczak. – Powinien natychmiast powstać związek zawodowy graczy, który broniłby ich praw – powiedział w rozmowie z Markiem Żochowskim Ignaczak.
Dialog
Od początku sezonu trwają dyskusje dotyczące formatu PlusLigi i tego, jaki ten aktualny stawia wyzwania przed zawodnikami. Grają oni co trzy dni i nie mają opcji na odpowiednią regenerację. Zwłaszcza ci siatkarze, którzy na codzień występują w topowych klubach. – Zawodnicy dzisiaj są bezbronni – przyznał Krzysztof Ignaczak.
Z FIVB dobiegają już głosy, że międzynarodowy kalendarz zostanie zmodyfikowany, co pozwoli najbardziej obciążonym graczom na złapanie oddechu. – Trzeba patrzeć na to, co robią władze światowe. Myślę także o tym, co robi nasza liga, która próbuje zmieścić w międzynarodowy kalendarz system rozgrywek z szesnastoma drużynami. Dobrze, że jest w ogóle jakaś rozmowa i że chłopaki jasno i głośno zaczynają mówić, że im się to nie podoba – podsumował były libero między innymi Asseco Resovii.
KAŻDY KIJ MA DWA KOŃCE
Oprócz tych najbardziej obciążonych graczy, są jeszcze jednak ci, którzy nie występują w reprezentacjach i o nich również pamięta Ignaczak. – My również powinniśmy się zastanowić choćby nad tym, co się dzieje z zawodnikami niegrającymi latem w kadrze, bo oni mają nagle pół roku przerwy i teraz widzimy, że dopadają ich kontuzje. Reprezentanci, owszem, mają głównie przemęczeniowe dolegliwości, ale oni są przynajmniej w rytmie meczowym – mówił wielokrotny reprezentant Polski.
Dla niego kluczowe byłoby stworzenie związku zawodowego siatkarzy, który dbałby o to, żeby głos samych zawodników był słyszalny. – Jeśli będzie związek, to siadamy do stołu i rozmawiamy. No bo wyobraźmy sobie teoretycznie, że nagle schodzą z parkietów i zaczynają strajkować. Wtedy szefowie polskiej siatkówki muszą z nimi rozpocząć negocjacje i usiąść do rozmów. Wówczas zaczyna się poszukiwanie właściwych rozwiązań. Obecnie decydenci mogą ich wysłuchać, ale wcale nie muszą. Generalnie jednak podkreślam, że wierzę w dobre intencje władz – podsumował Krzysztof Ignaczak.
źródło: sport.se.pl