Do historii przejdzie mecz PlusLigi pomiędzy Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a PGE Stalą Nysa. Wszystko dlatego, że zaczął się jednego dnia, a zakończył drugiego. Czy tak powinna wyglądać promocja polskiej siatkówki?
Tego w Polsce jeszcze nie było
Mecz drugiej kolejki PlusLigi, w którym Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle walczyła z PGE Stalą Nysa przejdzie do historii. Oba zespoły stworzyły pasjonujące, trwające prawie trzy godziny widowisko, ale jego długość nie była najważniejsza. Kluczowy był fakt, że spotkanie zaczęło się jednego dnia, a skończyło drugiego. Pierwszy gwizdek miał miejsce we wtorek o 21:10, a ostatnia akcja meczu, w której Nicolas Zerba uderzył piłkę w aut odbyła się minutę po północy.
– Myślę, że pierwszy raz w historii siatkówki zaczęliśmy mecz jednego dnia, a skończyliśmy drugiego. Było to bardzo ciekawe doznanie. Ogromnie cieszę się, że wygraliśmy to spotkanie, bo było ono bardzo ciężkie. Ale spodziewaliśmy się, że takie właśnie będzie – powiedział przyjmujący wicemistrza Polski, Bartosz Bednorz.
Kadrowicze będą oddychać rękawami?
Trudne chwile mogą przeżywać zwłaszcza reprezentanci Polski, za którymi wymagający sezon kadrowy, a przed nimi granie co trzy, cztery dni – taką atrakcję zafundowali im prezesi klubów i działacze PLS. – Wiadomo, że mieliśmy bardzo intensywny okres wakacyjny, więc czujemy go w nogach. Myślę, że widać to po naszej grze, ale mamy ogromną jakość, dzięki której wygraliśmy ten mecz. Jak jednemu zawodnikowi nie szło, to wchodził drugi. Uzupełniamy się i to jest świetne. Potrzebujemy złapać trochę rytmu. Nie będzie nam się łatwo grało. Bardzo dużo spotkań przed nami – nie ukrywła Bednorz.
Wystarczy wspomnieć, że już w piątek podopieczni Daniela Plińskiego w trzeciej kolejce zmierzą się u siebie z PGE GiEK Skrą Bełchatów, a dzień później ZAKSA uda się do Iławy na mecz z Indykpolem AZS Olsztyn. Karuzela meczów kręci się więc w najlepsze. A jak szaleńcze tempo PlusLigi wpłynie na zdrowie zawodników?
źródło: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - materiały prasowe