– Związek robi, co może, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Warunki przygotowań mamy jednak znakomite, choć jako trener chciałbym, żeby moi zawodnicy mieli profity z występów w reprezentacji, ale bardzo wierzę w to, że w przyszłości uda się znaleźć sponsora, by mogli otrzymywać wynagrodzenie – powiedział w rozmowie z Edytą Kowalczyk na łamach Przeglądu Sportowego.
Michał Winiarski ma za sobą udany okres, bowiem wraz z reprezentacją Niemiec dokonał sensacyjnego wyniku w postaci awansu na igrzyska olimpijskie. Należy przypomnieć, że nasi zachodni sąsiedzi w grupie kwalifikacyjnej mierzyli się m.in. z Brazylią oraz Włochami. Nie byli oni faworytami tych spotkań, a jednak byli lepsi w obu, co w znacznym stopniu przyczyniło się do tego, że w przyszłym roku niemieccy siatkarze zameldują się w Paryżu.
Ile dla pana, jako trenera, znaczy ten olimpijski awans z reprezentacją Niemiec?
Michał Winiarski: – Dla mnie przede wszystkim to niebywała duma i szczęście w tej, mimo wszystko, niewdzięcznej roli trenera. Gdyby nie ten końcowy sukces, cała nasza dotychczasowa praca stałaby się na swój sposób niewidoczna. Dzięki tej kwalifikacji mamy nowy cel, który napędza nas do dalszego działania. Zespół zjednoczył się w ważnym momencie i zagrał kapitalny turniej.
Brak satysfakcjonujących was wyników w poprzednich turniejach nie powodował nerwowych ruchów ze strony federacji?
– Nie. Nigdy nie nakładano na mnie żadnej presji. Wręcz przeciwnie – po trudnej Lidze Narodów w tym roku, miałem rozmowę z władzami federacji, które podkreślały swoje wsparcie i zapewniały o ich wierze w nasz sukces. To może my się bardziej przyzwyczailiśmy w Polsce do tego, że jak się przegrywa, od razu trzeba zwalniać trenera. Ja cały czas miałem duży komfort pracy i spokój, a ostatnie tygodnie pokazały też, jak ważna w sporcie jest cierpliwość.
W wywiadzie dla Sport.pl powiedział pan ostatnio, że niemiecka kadra nie ma sponsora, więc bazujecie jedynie na finansowaniu z federacji. To inna rzeczywistość niż ta znana nam z polskich realiów. Jakie to ma przełożenie na codzienne funkcjonowanie kadry, organizację zgrupowań?
– Siatkówka nie jest w Niemczech wiodącym sportem, a pod względem popularności wyprzedzają ją piłka nożna, koszykówka czy piłka ręczna. Związek robi, co może, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Warunki przygotowań mamy jednak znakomite, choć jako trener chciałbym, żeby moi zawodnicy mieli profity z występów w reprezentacji, ale bardzo wierzę w to, że w przyszłości uda się znaleźć sponsora, by mogli otrzymywać wynagrodzenie. Tym większe czapki z głów przed chłopakami, że mimo braku tych zysków finansowych, oni przyjeżdżają na zgrupowanie i to w tak morderczym sezonie, jak ten zakończony niedawno. Proszę sobie wyobrazić 39-letniego Georga Grozera, który zdaje sobie sprawę, że każde większe obciążenie może doprowadzić do poważnej kontuzji, a mimo to podejmuje wyzwanie i pojawia się na zgrupowaniu. Ten zespół stworzył coś więcej niż tylko atmosferę chęci bycia w kadrze, więc każdy daje z siebie wszystko. Niemiecka siatkówka po 12 latach wraca na najważniejszy turniej, jakim są igrzyska olimpijskie.
Pełna rozmowa Edyty Kowalczyk z Michałem Winiarskim dostępna na łamach Przeglądu Sportowego.
źródło: przegladsportowy.onet.pl