– Opierałam swoją nadzieję i wiarę w to, że będzie lepiej na kontakcie z zespołem i wsparciu bliskich. Dzwoniliśmy do siebie, rozmawialiśmy na wewnętrznej grupie w social mediach całą drużyną. Był z nami też trener i prezes klubu, mówiliśmy o tym, co może się wydarzyć w najbliższej przyszłości – mówiła w rozmowie z Jakubem Balcerskim z Sport.pl Marina Mazenko, środkowa izraelskiego Maccabi Ashdod.
Jesteś już bezpieczna? Jak wyglądały twoje ostatnie dni, zwłaszcza te spędzone w Aszdod?
Marina Mazenko: – Rozmawiamy, gdy jestem już poza Izraelem. Mój klub opłacił wszystko – od taksówki po bilety lotnicze i w ten sposób niedawno pomógł mi opuścić kraj. Najtrudniejsze w ostatnich dniach było to, jak szybko zmieniała się sytuacja, pojawiały kolejne wiadomości i wizje okropności, jakich dopuszczają się terroryści w sąsiednich miastach. Tego, co robią z dziećmi, kobietami, czy emerytami. W Aszdod często słychać było syreny i odgłosy eksplozji. W tym czasie ciągle byliśmy w bunkrze, który mieliśmy w mieszkaniu udostępnionym przez klub.
Opierałam swoją nadzieję i wiarę w to, że będzie lepiej na kontakcie z zespołem i wsparciu bliskich. Dzwoniliśmy do siebie, rozmawialiśmy na wewnętrznej grupie w social mediach całą drużyną. Był z nami też trener i prezes klubu, mówiliśmy o tym, co może się wydarzyć w najbliższej przyszłości. Jedzenie też dostarczał nam klub, nie brakowało nam go, mieliśmy stały dostęp do wody i toalety, więc stworzono nam komfortowe warunki w tej trudnej sytuacji. Mamy też świadomość, że izraelska armia jest jedną z najsilniejszych na świecie, więc kiedy często słyszeliśmy eksplozje, po prostu wierzyliśmy, że poradzą sobie z tym wszystkim.
Jak na tę sytuację reagowali Izraelczycy?
– Oczywiście wszyscy o tym mówili. Są razem, wspierają jedną opinię i siebie nawzajem. To dużo dla nich znaczy, uwierz mi. W tej chwili kraj nie podzielił się na żadne obozy, nie ma dwóch stron, stanowi jedną całość. Wieczorami wszyscy jednocześnie wychodzą na balkony, zapalają latarki, albo zapalniczki, klaszczą i śpiewają piosenki w ramach wsparcia dla żołnierzy, którzy walczą na froncie.
Po początku inwazji Rosji na Ukrainę przeniosłaś się do Polski i grałaś tu w dwóch klubach: Legionovii Legionowo i Roleski Grupie Azoty Tarnów, na początku trenowałaś też z Grot Budowlanymi Łódź. Jak wiele pomocy tu otrzymałaś i jak patrzyłaś na sytuację na Ukrainie z odległości?
– Zostałam bardzo ciepło przyjęta w każdym zespole, w którym się znalazłam. Zebrałam doświadczenie gry w dobrych zespołach, w świetnej lidze. Byłyśmy bardzo blisko z dziewczynami, razem się śmiałyśmy i płakałyśmy. Zawsze mnie wspierały w trudnych chwilach, widziały, kiedy nie miałam ochoty na żarty i rozumiały, że w domu coś się stało. Codziennie, każdy z trenerów pytał mnie, jak sytuacja na Ukrainie. To wiele dla mnie znaczyło. Jestem im wdzięczna za ten sezon.
Pełny wywiad Mariny Mazenko z Jakubem Balcerskim w Sport.pl.
źródło: gazeta.pl