– Dla mnie zawodnik musi czuć się komfortowo, bo jeśli tak się czuje, to gra najlepiej jak potrafi. Z kapitanem Rafałem Sobańskim ustaliliśmy na początku zasady, których będziemy się trzymać i obustronnie trzymaliśmy się tego. Dodatkowo ich zaangażowanie na treningu – mało było takich sytuacji, w których trzeba było wkraczać, żeby ich temperować. Każdy z nich był świadomy, po co tu jest i świadomy celów, jakie mamy osiągnąć – powiedział trener częstochowskiego zespołu Leszek Hudziak.
Finały I ligi dość niespodziewanie zostały zakończone już po trzech meczach. Ze względu na niedopasowanie terminarza do ram czasowych wyznaczonych przez FIVB i brak wcześniejszego wniosku o wydłużenie tego terminu pierwszoligowcy w trakcie rozgrywania finałów dowiedzieli się, że to trzeci mecz będzie decydujący. – Nas to troszkę zszokowało, bo nie spotkałem się jeszcze, żeby taka sytuacja miała miejsce. Uznaliśmy, że to może być nasza szansa, ponieważ wiedzieliśmy, że i tak musimy wygrać z będzinianami. Ewentualny piąty mecz również byłby w Będzinie. Musieliśmy na pewno raz tam chociaż wygrać. Zmotywowaliśmy się do tego, żeby zakończyć to w spotkaniu, które narzuciło nam FIVB – powiedział Leszek Hudziak.
Hudziak od wielu lat był związany z Norwidem. Niedawno zakończony sezon rozpoczął jako asystent Piotra Gruszki, jednak po kilku pierwszych, nieudanych kolejkach zmienił stanowisko i przejął rolę pierwszego szkoleniowca. – Odkąd przejąłem stery tego zespołu najważniejszy był dla mnie kolektyw z zawodnikami. Dla mnie zawodnik musi czuć się komfortowo, bo jeśli tak się czuje, to gra najlepiej jak potrafi. Z kapitanem Rafałem Sobańskim ustaliliśmy na początku zasady, których będziemy się trzymać i obustronnie trzymaliśmy się tego. Dodatkowo ich zaangażowanie na treningu – mało było takich sytuacji, w których trzeba było wkraczać, żeby ich temperować. Każdy z nich był świadomy, po co tu jest i świadomy celów, jakie mamy osiągnąć. Pokazaliśmy to przede wszystkim w dwóch meczach, w których byliśmy na krawędzi – w Świdniku, pierwszy mecz wygraliśmy a tam wygraliśmy 3:2, ale w czwartym secie Avia miała piłki meczowe i tie-break zaczęła 5:2. Pokazaliśmy charakter, wygraliśmy z nimi. Z Gwardią pierwszy mecz we własnej hali przegrany i musieliśmy zrobić coś, czego nigdy nie zrobiliśmy, bo w historii jeszcze nigdy nie wygraliśmy w hali Orbita. Udało się tam wygrać 3:2 – stwierdził.
Po awansie częstochowian czeka rywalizacja w PlusLidze. Większość zespołów ma już od dłuższego czasu skompletowane składy a beniaminek dopiero szuka wzmocnień. – Musimy mieć świadomość, że I liga skończyła się praktycznie ostatnia jeśli chodzi o rozgrywki w Polsce a rzeczywistość jest taka, że pierwsze kontrakty zawodnicy podpisują już w listopadzie. Ludzie, którzy gwarantują utrzymanie i odpowiedni poziom są podpisywani w styczniu-lutym, więc w tej chwili znajdujemy się w ciężkiej sytuacji. Mamy maj, skończyliśmy ligę, wiemy, że jesteśmy w PlusLidze i zaczynają się poszukiwania, aby na pojedynczych pozycjach się wzmocnić, żeby się utrzymać – przyznał Hudziak.
Częstochowianie od półfinałów występowali w rozjaśnionych włosach. – Fryzury to odrębna historia. Inicjatorem był Damian Kogut, który stwierdził: „Trenerze, jeśli zrobimy historyczny wynik, czyli będziemy w pierwszej czwórce a to się udało po meczu z Avią, to farbujemy włosy”. Ja znam Koguta tyle, że wiem, że często żartuje a tu jednak po spotkaniach z Avią Świdnik przychodzę na trening i wszyscy zafarbowani. Dostałem dwie farby, bo umowa to umowa. Tak to wyglądało – opowiedział trener częstochowian.
źródło: opr. własne, TV Orion