– W trakcie posiedzenia Rady Nadzorczej zobaczyłem, że moje odwołanie jest konieczne, żeby klub przetrwał. Nie mogłem się wahać, jestem ze Skrą związany od dwudziestu czterech lat i mam ten klub w sercu. Bardzo wiele pracy włożyłem w to, by się rozwijał, więc nie mógłbym przyłożyć ręki do jego upadku, bo realnie było takie zagrożenie – mówi prezes Skry Bełchatów Konrad Piechocki. Swoją funkcję będzie pełnił do 16 marca.
Decyzja o odwołaniu Konrada Piechockiego zapadła podczas posiedzenia Rady Nadzorczej Skry. Po rozmowie z przedstawicielami sponsora strategicznego prezes podjął decyzję, że dla dobra klubu ją zaakceptuje. – Nie chcę wdawać się w szczegóły, zwłaszcza związane z umową z naszym wieloletnim, największym i najważniejszym sponsorem. Mogę przekazać kibicom tylko tyle, że gdyby nie środowa decyzja, to funkcjonowanie klubu, z powodu rosnącego od kilku miesięcy zadłużenia – i to nie tylko wobec drużyny, ale także instytucji publicznych, czy innych wierzycieli – byłoby zagrożone. Zrobiłem to dlatego, że najważniejsza jest Skra. To wielki klub, który ma olbrzymie zasługi dla polskiej siatkówki. Wiadomo, że w obecnym sezonie nie spełniamy oczekiwań sportowych i ja także czuję się za to odpowiedzialny, ale jestem przekonany, że to jednorazowy wypadek i zespół szybko wróci do walki o medale. Trzy poprzednie sezony kończyliśmy w najlepszej czwórce zdobywając jeden medal, pięć lat temu byliśmy mistrzem Polski, ale dzisiaj nie to jest najważniejsze. Zagrożone było istnienie Skry Bełchatów i nie mogłem sprzeciwić się mojemu odwołaniu, bo nie Piechocki tu jest najważniejszy. Tu był wybór: ja albo dalsze funkcjonowanie siatkówki w Bełchatowie. Czyli wyboru nie było, to jasne – mówi prezes Skry.
Konrad Piechocki jest związany ze Skrą od 1999 roku – najpierw był menadżerem klubu, później wiceprezesem, a od 2008 roku pełni funkcję prezesa zarządu. – Wiadomo, że nigdy mentalnie nie będę w stanie rozstać się ze Skrą, bo to nie jest po prostu praca. To zawsze będzie dla mnie wyjątkowe miejsce, które przyniosło mi wiele cudownych chwil. Mam nadzieję, że przed Skrą, której siłą są nie tylko zawodnicy, ale także wszyscy inni ludzie, pracownicy klubu i kibice, jeszcze wiele fantastycznych chwil. Zawsze wiedziałem, jak wielu przyjaciół ma Skra, a w ostatnich godzinach dowiedziałem się, że i ja mam ich bardzo wielu. Jest mi przykro, że muszę się pożegnać, ale robię to z podniesioną głową wiedząc, że dzięki temu istnienie Skry Bełchatów nie jest zagrożone – dodaje Konrad Piechocki.
źródło: skra.pl