– Przeciwko nim zagraliśmy najgorsze dotychczasowe spotkanie sezonu, więc trzeba pomyśleć o tym, co zrobić, żeby teraz zagrać najlepiej – mówi przed meczem z Allianz MTV Stuttgart trener ŁKS Commercecon Alessandro Chiappini. Zespół Włocha to niepokonany wicelider Tauron Ligi, który zagra o pierwsze wyjście z grupy w europejskich pucharach w historii. Początek spotkania w środę o 19.
Pochodzisz z Perugii i chciałeś sobie zrobić własną Perugię – czyli siatkarską potęgę – w Łodzi.
Alessandro Chiappini: – Cieszę się tymi jedenastoma zwycięstwami i jestem dumny z drużyny. Nie mogliśmy rozpocząć sezonu lepiej, a najważniejsze, że wciąż pracujemy nad naszym rozwojem, bo widzę, że nadal mamy wiele do poprawy. Nie mogę jednak nie być zadowolony, widząc, dokąd już doszliśmy. Gramy mądrze, starając się nie tracić żadnego punktu głupimi błędami, widzę to w każdej akcji. Na razie dobrze nam to idzie.
Przegraliście tylko cztery sety w Tauron Lidze. Twoja drużyna stała się za mocna, czy może rywale byli zbyt słabi?
– Często ten wynik wyglądał na łatwe spotkanie, ale to dlatego, że dobrze wykonywaliśmy swoje zadania. To powód tego, jak wyglądały nasze dotychczasowe mecze. Ale według mnie polska liga to wciąż rozgrywki, w których jeśli nie jesteś odpowiednio skupiony na każdym spotkaniu, ryzykujesz błędami, a w konsekwencji utratą punktów. Kluczowe jest dla mnie odpowiednie podejście, zawsze z szacunkiem do rywala.
A każdy zespół ma szacunek do was? Czytałem rozmowę z Weroniką Centką z Developresu i ona po wygranym 3:1 meczu z Chemikiem mówiła tak: „Jeżeli będziemy grały tak jak w tym meczu, to myślę, że złoty medal mamy w kieszeni”. Czyli tak, jakby ŁKS-u obok Chemika ani Developresu nie było.
– Developres to drużyna, która w tym sezonie gra niemalże perfekcyjnie. Możemy powiedzieć, że trochę w tym dążeniu do perfekcji ze sobą rywalizujemy, jesteśmy przecież bardzo blisko siebie. W tie-breaku, który wygraliśmy w pierwszym ligowym meczu, to mogło się równie dobrze rozstrzygnąć na korzyść Rzeszowa. Grają świetnie, nie ma nic do dodania. A Chemik? Na ten moment nie jest w swojej najlepszej dyspozycji, niedawno zwolniono trenera, ale to wciąż silny zespół, którego nie można lekceważyć. Co widać po tym sezonie, to fakt, iż pomiędzy tymi trzema zespołami, a resztą ligi jest spora różnica. Rok i dwa lata temu to tak nie wyglądało. Czołówka utrzymuje się mniej więcej tak samo. Musimy utrzymywać w głowach, że, jeszcze raz to podkreślę, jeśli odpowiednio nie przygotujemy się na każdego przeciwnika, to będziemy tracić z nimi punkty. Także z tymi teoretycznie słabszymi.
Jesteście w grze w trzech rozgrywkach. W Polsce chyba najbardziej patrzy się teraz na Ligę Mistrzyń. Po czterech spotkaniach z sześciu jesteście na czele grupy, macie spore szanse na ćwierćfinał rozgrywek. Duża w tym zasługa zwycięstwa nad Fenerbahce. Rywalki przyjechały wtedy do Łodzi osłabione i po przygodach z wpuszczeniem tu Rosjanek, ale to wciąż była wasza wielka wygrana.
– Zagraliśmy niesamowicie. Zespół był świetnie przygotowany mentalnie na to spotkanie. Mocno chcieliśmy rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść, to był jedyny sposób na pozostanie w grze o awans, kiedy masz naprzeciwko siebie takiego rywala. Dlatego musieliśmy przygotować się na najwyższym możliwym poziomie, żeby tak podejść do tego meczu. Potem, w trakcie meczu, rosły emocje, bo chyba wszyscy zrozumieli, że będziemy blisko tego wymarzonego wyniku. Poziom gry jednak nie spadł, to był magiczny wieczór. Teraz dzięki temu wynikowi wciąż walczymy w Lidze Mistrzyń. To dla nas szansa, ten mecz uchylił nam drzwi do play-off. Przed nami jeszcze dwie trudne przeszkody, zanim w pełni je otworzymy.
Teraz Fenerbahce będzie dwa razy silniejsze?
– Na pewno. W ostatniej kolejce zagra z nami tak, jak w ostatnich kilkunastu dniach: bez problemów zdrowotnych, nowymi zawodniczkami, w tym Melissą Vargas. Będą na jeszcze wyższym poziomie. Ale zobaczymy. Wszystko jest możliwe.
W Turcji zawsze robi się kocioł, kibice tworzą trudny teren dla rywala. W Łodzi byliście maksymalnie skupieni na meczu, teraz trzeba to powtórzyć w Stambule?
– Widziałem wtedy moją drużynę z pełną kontrolą nad spotkaniem. Nie musiałem im w niczym pomagać. W meczu z Chemikiem w Policach, czy derbach Łodzi z Budowlanymi pojawiło się o wiele więcej emocji i pozwoliliśmy się im zdominować. Ale to się będzie zdarzać i z takich sytuacji też trzeba umieć wyjść. Przeciwko Fenerbahce moje zawodniczki były precyzyjne i w swoim świecie, nie istniało dla nich nic poza tym spotkaniem. Najłatwiejsza chwila dla trenera, może w spokoju obserwować to z ławki i pilnować, żeby nie wymknęło się spod kontroli. W Stambule i w środę w Stuttgarcie będzie musiało być tak samo.
Cały wywiad Jakuba Balcerskiego w serwisie sport.pl
źródło: sport.pl