– Jestem przekonany, że wrócimy na właściwe tory, a dołek przytrafił się w najlepszym momencie, gdy nie straciliśmy jeszcze szansy na realizację żadnego z celów – mówi prezes Jastrzębskiego Węgla Adam Gorol. – Trener Marcelo Mendez wciąż ma moje pełne zaufanie i zapewniam, że zmian nie będzie – dodaje.
W PlusLidze Jastrzębski Węgiel przegrywa mecze, a w Lidze Mistrzów nie ma sobie równych. Po wygranej w Nowym Sadzie z Vojvodiną zespół z kompletem zwycięstw zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. W PlusLidze w ośmiu meczach przegrał aż sześć razy. To świadczy o sile rozgrywek?
Adam Gorol: – Zdecydowanie tak. W PlusLidze nawet dziesiąty zespół, czyli PGE Skra Bełchatów ma potencjał, by zakończyć sezon z medalem, a groźne są także ekipy z dołu tabeli, choćby Cuprum Lubin, które pokonało i nas, i Resovię. W Lidze Mistrzów na razie trafiliśmy na słabszych rywali, ale trzeba było włożyć sporo wysiłku, żeby ich pokonać. Bardzo się cieszę, że najkrótszą drogą dotarliśmy do ćwierćfinału. Wierzę, że dołączą do nas dwa kolejne polskie zespoły, ale nie chciałbym, żebyśmy na siebie wpadali już na tym etapie rozgrywek. A jeśli, to w finale, ewentualnie w półfinale. Po co mamy się eliminować, skoro każdego z nas stać na grę o najwyższą stawkę? Dla nas celem minimum w Lidze Mistrzów jest półfinał.
Nie jest pan zaniepokojony porażkami zespołu w PlusLidze? W poprzednich sezonach znacznie szybciej zwalniał pan trenerów.
– Trener Marcelo Mendez wciąż ma moje pełne zaufanie i zapewniam, że zmian nie będzie. A porażki? Nie są sobie równe, bo na przykład w starciu z Aluronem Zawiercie zespół pokazał dobrą siatkówkę i mógł wygrać 3:1. Atmosfera w drużynie jest dobra, a ponieważ ostatnio kalendarz nie był tak bardzo napięty, jak w listopadzie i grudniu, zespół miał okazję normalnie potrenować. Widać poprawę w grze, choćby w starciu z Vojvodiną Nowy Sad. Jestem przekonany, że wrócimy na właściwe tory, a dołek przytrafił się w najlepszym momencie, gdy nie straciliśmy jeszcze szansy na realizację żadnego z celów.
Nie żałuje pan, że w Champions League nie trafiliście na żadnego giganta, który zapełniłby trybuny? Przy słabszych rywalach musicie chyba dokładać do startu w Lidze Mistrzów?
– Dokładamy, bo wyjazdy są drogie, a rywale nie przyciągają na trybuny kompletu widzów. Ale nie narzekamy, bo cel sportowy i awans był najważniejszy, a na starcia z potęgami przyjdzie jeszcze czas. Być może już w ćwierćfinale.
Rozmawiał Kamil Drąg – więcej w serwisie przegladsportowy.onet.pl
źródło: przegladsportowy.onet.pl