– Nasza pozycja w tabeli i dobre wyniki, to bardzo dobra wiadomość dla klubu i kibiców, którzy na pewno są z tego zadowoleni. Mamy jednak świadomość, że sezon jest długi, a bardzo ważne mecze są dopiero przed nami. Na ten moment jesteśmy szczęśliwi z tego, co udało się wypracować do tej pory – mówi Giampaolo Medei, trener lidera PlusLigi, Asseco Resovii Rzeszów.
Po wygranej nad Barkomem -Kazany Lwów Asseco Resovia awansowała na pierwsze miejsce w ligowej tabeli. Czy świadomość, że wygrana da awans wywołała dodatkową presję? – Być może tak, być może nie… Najważniejsze, że cały czas pozostajemy w czołowej trójce, która jest bardzo wyrównana i praktycznie co kolejka zamienia się pozycjami. Nie ma więc aż tak dużego znaczenia, czy jesteśmy teraz na pierwszym, drugim czy trzecim miejscu. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy się pocieszyć nie tylko prowadzeniem w PlusLidze, ale też kilkudniową przerwą na święta. Nasza pozycja w tabeli i dobre wyniki, to bardzo dobra wiadomość dla klubu i kibiców, którzy na pewno są z tego zadowoleni. Mamy jednak świadomość, że sezon jest długi, a bardzo ważne mecze są dopiero przed nami. Na ten moment jesteśmy szczęśliwi z tego, co udało się wypracować do tej pory – mówi Giampaolo Medei, szkoleniowiec rzeszowskiej drużyny. – Co do meczu z Barkomem, to trzeba też wziąć pod uwagę, że znaleźliśmy się w nietypowej sytuacji w związku z chwilową przerwą Fabiana Drzyzgi na zaleczenie urazu. Nie mogliśmy też liczyć na grę Klemena Cebulja, więc trzeba było znaleźć równowagę w tym odmienionym trochę zespole. Dlatego to spotkanie było takie trudne, a dodatkowo zespół Barkomu potrafi naprawdę dobrze grać i chociaż do tej pory wygrał tylko trzy mecze, to jednak rozegrał bardzo dużo tie-breaków, co świadczy o jego waleczności. Oni w każdym meczu walczą, dlatego spodziewałem się, że czeka nas z nimi trudne spotkanie. Myślę więc, że raczej nie odczuwaliśmy jakiejś dodatkowej presji, która by nam przeszkadzała, tylko musieliśmy się mierzyć z nową sytuacją i czasem trudno było nam znaleźć równowagę na boisku. Nie mam jednak zastrzeżeń do gry zespołu i postawy zawodników, zwłaszcza w czwartym secie, który był właściwą reakcją na porażkę w trzeciej partii – dodał szkoleniowiec.
Asseco Resovia po ostatnich słabszych sezonach w tym wreszcie gra na miarę oczekiwań. – Od początku wiedziałem, że mamy potencjał aby tak grać i osiągać takie wyniki. Wierzyłem w ten zespół, miałem duże zaufanie do zawodników i liczyłem na to, że mamy drużynę gotową do walki o miejsce w czołowej trójce. Z mojej perspektywy najważniejsze jest to, że z każdym graczem zbudowałem dobrą relację i pracuję mocno także z chłopakami, którzy mniej grają w meczach. Zaangażowałem w nasz projekt wszystkich graczy i każdy z nich jest skupiony, żeby dać wszystko co najlepsze dla drużyny. Nie wiem, jak to wyglądało w poprzednich latach, ale wydaje mi się, że mogło być inaczej. Każdy z naszych graczy wie, że nawet jeśli gra mało w meczach, to trenuje i poświęca się dla dobra zespołu, co nie jest oczywiście łatwe. Każdy z naszej czternastki jest mocno zaangażowany i wie, że jest w tej drużynie nie tylko dla siebie, ale właśnie dla zespołu. Myślę, że dzięki temu wspólnie osiągamy dobre wyniki. Oczywiście swoją rolę odgrywają też aspekty techniczne i fizyczne, ale na pierwszym miejscu jest właśnie to poświęcenie i zaangażowanie wszystkich dla dobra zespołu. Od początku przygotowań pracuję intensywnie ze wszystkimi zawodnikami. Najpierw to była tylko część grupy, a potem po sezonie reprezentacyjnym doszli też kadrowicze i sukcesywnie pracowaliśmy całym zespołem. Zdajemy sobie sprawę, że teraz ciąży też na nas już większa presja, ale sami sobie na to zapracowaliśmy, bo pokazaliśmy, że możemy być na samym szczycie i walczyć o medale PlusLigi. Taki był nasz cel, a teraz dzięki dobrym wynikom presja idzie jeszcze bardziej w górę, ale to jest normalna rzecz, że od dobrej drużyny wymaga się zwycięstw. Zresztą taką samą presję odczuwają też inne zespoły z czołówki, jak Jastrzębie, Zawiercie czy ZAKSA. To jest jednak dobra presja, bo jest związana z tym, że jesteśmy właśnie w ścisłej czołówce – mówi Medei.
Teraz opiekuna lidera PlusLigi czekają chwile z rodziną we Włoszech. – W Wigilię wyjeżdżam do Maceraty, gdzie spędzę święta ze swoją rodziną i tam również zjem bardzo dobre panettone. Myślę, że wszyscy w drużynie potrzebowaliśmy tej krótkiej przerwy na święta. Mieliśmy ostatnio trochę problemów fizycznych i zdrowotnych. Niektórzy z naszych graczy chorowali, inni borykali się z dużym zmęczeniem. Wykorzystamy więc tą przerwę na odpoczynek, zresetowanie głowy i cztery dni bez siatkówki. We Włoszech święta spędza się bardzo rodzinnie i w dużym gronie. Często jest tak, że najpierw jemy obiad z jedną częścią rodziny, a kolację z drugą. W święta jesteśmy wspólnie z naszymi rodzinami. Przygotowujemy tradycyjne potrawy świąteczne i jest to bardzo miły czas, zwłaszcza dla mnie w sytuacji, gdy na co dzień mieszkam i pracuję w innym kraju. W święta będę miał okazję zobaczyć wielu członków rodziny, z którymi nie widziałem się już od wielu miesięcy. Będziemy z żoną głównie w domu w Maceracie, bo tak się składa, że zarówno ja, jak i żona pochodzimy z tego miasta i tam mieszkają nasze rodziny.
Po świętach prawdopodobnie wyjaśni się przyszłość Medeiego w Asseco Resovii odnośnie przedłużenia umowy. – Rozmawiamy o tym i myślę, że po świętach coś w tej sprawie się wyjaśni – zakończył trener.
*rozmawiała Karolina Korbecka
źródło: inf. własna, plusliga.pl