– To jest sport, to jest sport kobiecy. Oczywiście można i trzeba pracować, można analizować przeciwnika, ale trzeba pamiętać, że po drugiej stronie siatki też jest żywy organizm, który pracuje w ten sposób – mówi szkoleniowiec mistrza Polski Grupa Azoty Chemika Police Marek Mierzwiński.
Jak dużo materiałów do analizy panu przybyło po pierwszym spotkaniu w Lidze Mistrzyń?
Marek Mierzwiński: – Każdy mecz, niezależnie od wyniku, analizujemy zawsze bardzo dokładnie, szczegółowo i oczywiście każdą zawodniczkę obserwujemy w inny sposób. Chcemy im jak najbardziej pomóc. Na tej podstawie uważam, że nasza gra każdego dnia idzie bardzo mocno do przodu. Dziewczyny coraz lepiej się rozumieją, a trzeba pamiętać, że ta sytuacja, gdzie przyszły do nas dwie nowe rozgrywające jest bardzo ciężka dla zespołu. I to widać też na początku obecnego sezonu. Nazwałbym go rozruchowym, ale widzę, że idzie to w dobrym kierunku i gramy coraz lepiej. Uważam, że takiej stabilizacji nam tylko brakuje, bo widać, że zespół z każdym zwycięstwem, z każdym setem nabiera właśnie takiej pewności siebie, a niestety pojedyncze błędy nam wprowadzają taką zupełnie niepotrzebne kłopoty, wkrada się nerwowość. To, że ktoś popełnił błąd, upadnie nam jedna piłka, to się generalnie nic nie dzieje, a na nas to wpływa bardzo, bardzo źle i zaczynamy grać szybciej, zaczynamy przyspieszać wszystko – zaczynając od przyjęcia, poprzez rozegranie, a tym samym atak. Szybko idziemy na zagrywkę, przez co często robimy błędy i tak dalej. Takie zwolnienie gry i taka stabilizacja na parkiecie nam pomoże, a każde zwycięstwo przybliża nas do tego celu.
Dużo pan wiedział o przeciwniczkach z Bułgarii przed meczem czy podstawowe informacje?
– Nie. Tu nie ma miejsca na przypadek, słabą analizę. Przeanalizowaliśmy sześć spotkań przeciwnika, bardzo szczegółowo mieliśmy rozpisaną każdą zawodniczkę, więc tu nie było przypadek. Każdy kierunek zagrywki, kierunki ataku, ustawienie bloku – wszystko było tak przygotowane jakbyśmy grali o mistrzostwo Polski.
Spotkania z mistrzem Bułgarii czy ekipą z Rumunii mają przybliżyć Chemika, by z chłodnymi głowami zaatakować faworyta grupy – Eczacibasi Stambuł. Czy zespół wierzy, że może skutecznie powalczyć nawet o pierwszą lokatę?
– My dobrze wiemy, że są takie mecze, gdy się nie jest faworytem i to dobrze wpływa na grę drużyny. Ja myślę, że to tylko może nam pomóc. Jak gra się z nieco słabszym przeciwnikiem, to zawsze może pojawić się drobny kryzys, set zaczyna uciekać, a nerwowość rośnie. Gdy walczysz z mocnym zespołem, to inne jest nastawienie, może nawet jest to pewien luz i ja na to liczę w tych meczach z Turczynkami. Chcielibyśmy, by dziewczyny pokazały pełnię swoich możliwości.
Wygracie z Eczacibasi choć jeden mecz, przede wszystkim myślę o spotkaniu w Szczecinie?
– Zrobimy wszystko, żeby tak właśnie było. Pamiętajmy, że tam grają bardzo, bardzo dobre zawodniczki. Nie analizowałem w ostatnich dniach tabeli ligi tureckiej, ale Eczacibasi świetnie rozpoczęło ten sezon. Wygrywało mecz za meczem i prowadziło bez porażki w tabeli. A co ważniejsze potrafiło ograć takie ekipy jak Vakifbank, Fenerbahce czy Galatasaray. To jest mocny zespół, ale u siebie poszukamy tej niespodzianki. Wierzę w swój zespół, wierzę w to, że możemy to zrobić.
Wspomniał pan o tym, że początek sezonu był „rozruchowy”. Były też wpadki jak np. porażka w Opolu. Czy Chemik już wie, że na kolejną sensację pozwolić sobie nie może?
– Tego nigdy nie da się przewidzieć. To jest sport, to jest sport kobiecy. Oczywiście można i trzeba pracować, można analizować przeciwnika, ale trzeba pamiętać, że po drugiej stronie siatki też jest żywy organizm, który pracuje w ten sposób. Niczego nie można założyć, ale trzeba pracować, trzeba budować zespół od strony mentalnej i jeszcze raz powtórzę, że każdy wygrany set, każde zwycięstwo przybliża nas do tego celu.
Kiedy rozpocznie pan wprowadzać do gry Marlenę Kowalską i Natalię Mędrzyk w meczach o stawkę?
– Jeszcze czekamy na moment, gdy już będą w pełni gotowe do gry. Na razie Natalia i Marlena trenują indywidualnie, przygotowując się motorycznie do tego, co ich czeka na parkiecie. Myślę, że jeszcze w tym roku dołączą do pracy z pierwszym zespołem, a kiedy będą gotowe, to tak naprawdę oceni boisko.
Przełom lutego i marca?
– Wcześniej. Myślę, że w połowie stycznia, może pod koniec stycznia będą już grać. Zobaczymy, w jakiej będą dyspozycji fizycznej, bo to, że mają doskonałe umiejętność to nie muszę nikogo przekonywać.
Rozmawiał Jakub Lisowski – więcej w serwisie sportowy24.pl
źródło: sportowy24.pl