Coraz ciekawiej jest w I lidze mężczyzn. Na prowadzeniu wciąż jest Mickiewicz, ale porażki poniosły Avia, MKS i Visła, które są w górnej części tabeli. Przełamała się za to Olimpia, a trwa świetna seria Norwida i Chrobrego.
Pozycję lidera utrzymał Mickiewicz Kluczbork, który stoczył zacięty bój na wyjeździe z MKS-em Będzin. Mimo że prowadził 2:0, to gospodarze doprowadzili do tie-breaka. W nim już jednak nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, a to oznaczało dla nich trzecią z rzędu ligową porażkę. W ich grze było zbyt dużo błędów (w samym ataku i zagrywce aż 40). Oba zespoły nie zachwyciły w ataku, osiągając 39% skuteczności, ale goście mieli w swoich szeregach Mateusza Lindę, który zapisał na swoim koncie 23 oczka. Szkoleniowiec gospodarzy mocno rotował składem, a najczęściej w MKS-ie punktował Mateusz Frąc. – Można cieszyć się z tego jednego punktu, ale chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Kluczowe jest to, aby zawodnicy przebywający na boisku pokazywali to, co potrafią, a tego nie widziałem w meczu z Mickiewiczem – zaznaczył trener gospodarzy, Wojciech Serafin.
Po piętach Mickiewiczowi depcze Chemeko-System Gwardia Wrocław, która wywiozła komplet punktów z Wrześni. Wprawdzie Krispol wygrał pierwszego seta, ale na nic więcej nie było go stać. W jego grze było zbyt dużo błędów, a wiodącym elementem gości był blok, którym punktowali oni 14 razy. Mieli też w swoim składzie duet Jan Fornal/Mariusz Schamlewski, który napędzał ich grę. Wśród gospodarzy wyróżnił się za to Kacper Ratajewski, zdobywca 13 oczek, ale to było zbyt mało, aby gospodarze sprawili niespodziankę. – Nie była to łatwa przeprawa, tym bardziej, że przyjechaliśmy w dniu meczu. Zaczęliśmy grać od końcówki pierwszego seta. Najważniejsze, że wygraliśmy ważny mecz i zdobyliśmy cenne trzy punkty – podkreślił w mediach klubowych przyjmujący Gwardii, Jan Fornal.
AGH AZS Kraków we własnej hali potrzebowała czterech odsłon, aby pokonać zdecydowanie wyżej notowaną Avię Świdnik. Mimo że oba zespoły na podobnym poziomie zaprezentowały się w ataku, to blok był siłą gospodarzy. Dodatkowo zadanie ułatwili im rywale, którzy popełniali mnóstwo błędów, zwłaszcza na zagrywce. Nie pomogło im nawet 21 punktów Kamila Kosiby, natomiast ekipa z Małopolski miała w swoich szeregach Bartosza Gomułkę, który zapisał na koncie 22 oczka. Dzięki tej wygranej podopieczni Andrzeja Kubackiego zwiększyli przewagę nad rywalami z końca stawki, a Avia nie wykorzystała okazji, aby zasiąść na fotelulidera I ligi. – Po pierwszym secie w nasze szeregi wkradło się za dużo nerwowości i prostych błędów. Szczególnie zawiodła nas zagrywka i przyjęcie – zaznaczył na stronie klubowej szkoleniowiec przyjezdnych, Witold Chwastyniak.
Trwa dobra passa Exact Systems Norwida Częstochowa, który odniósł szóstą wygraną z rzędu. Tym razem u siebie rozbił BAS Białystok w trzech setach, a trochę walki było jedynie w pierwszym z nich. Goście z atakiem na poziomie 39% nie byli w stanie przeciwstawić się rozpędzonym gospodarzom. Pierwsze skrzypce w szeregach częstochowian grał Damian Kogut, który wywalczył 18 punktów, choć doceniona została także defensywna postawa Sho Takahashiego. W zespole beniaminka wyróżnili się za to Krystian Walczak i Adrian Kacperkiewicz, ale nie na tyle, by BAS mógł marzyć o sprawieniu niespodzianki pod Jasną Górą. – Trzy punkty zostały w Częstochowie, z czego bardzo się cieszymy, tym bardziej, że zwłaszcza w górnej części tabeli jest bardzo ciasno. A w takich sytuacjach każdy punkt się liczy – podkreślił na stronie klubowej przyjmujący gospodarzy, Damian Kogut.
Kolejny udany mecz ma za sobą Chrobry Głogów, który przegrywał już przed własną publicznością z Visłą Proline Bydgoszcz 1:2, ale zdołał odwrócić losy spotkania i triumfować w tie-breaku. Goście popełnili więcej błędów, a nie pomogła im przyzwoita postawa tria Damian Wierzbicki/Paweł Cieślik/Maciej Krysiak. Za to gra Chrobrego oparta była na Krzysztofie Rykale, który zgromadził na koncie 22 punkty, a gospodarze zdecydowanie lepiej prezentowali się w bloku, 12 razy zatrzymując nim rywali. – Cieszymy się, że dwa punkty udało nam się wyszarpać, tym bardziej, że przegrywaliśmy już 1:2. Nie jest tak, że Visła się położyła, bo grała bardzo dobrze, ale my daliśmy z siebie coś ekstra – stwierdził przyjmujący Chrobrego, Sebastian Lisicki.
Ważne zwycięstwo u siebie odniosła Legia Warszawa, która odprawiła z kwitkiem Lechię Tomaszów Mazowiecki. Kluczowa dla losów spotkania była druga odsłona, w której gospodarze przełamali rywali, wygrywając po batalii na przewagi. Ich przewaga zaczynała się w polu serwisowym, a kończyła w ataku, w którym uzyskali ponad 50% skuteczności. Pierwszoplanową postacią w ich szeregach był Bartosz Stępień, który wywalczył 16 oczek. Po drugiej stronie siatki jedynie Wojciech Szwed przekroczył barierę 10 punktów. – Każdy z nas zagrał dobrze. Nie mieliśmy dużo przestojów w grze, a w drugim secie udało nam się odrobić kilkupunktową stratę. To dobry prognostyk na kolejne mecze – przyznał na stronie klubowej rozgrywający stołecznego zespołu Kamil Szewczyk.,
W końcu przełamała się Olimpia Sulęcin, która u siebie pokonała SMS PZPS Spała. Wprawdzie dała podnieść się spalskiej młodzieży w trzeciej odsłonie, lecz goście do tie-breaka nie doprowadzili. W ich grze było za dużo błędów, a jedynie blok był elementem, w którym częściej punktowali od rywali. Nie pomogło im również 16 oczek Igora Rybaka. Natomiast atutem sulęcinian był atak, w którym uzyskali 50% skuteczności, a ich liderem był Filip Frankowski, który napędzał ich grę, zdobywając 24 punkty. – Tracimy trochę koncentrację i przez to przytrafiają nam się te przestoje. Ewidentnie jest to nasz problem, nad którym musimy pracować – powiedział w Radiu Zachód przyjmujący lubuskiej ekipy, Filip Frankowski.
Na zakończenie kolejki w niedzielę Astra Nowa Sól po raz pierwszy w tym sezonie we własnej hali nie zdobyła nawet punktu. Stało się tak po jej przegranej 0:3 z PSG KPS-em Siedlce. Gospodarze popełniali za dużo błędów, a jedynie Vadzim Pranko próbował przeciwstawić się rywalom. Ci jednak uzyskali przewagę w ataku, a duet Przemysław Kupka/Damian Dobosz poprowadził ich do wygranej, łącznie zdobywając 32 punkty. Dla podopiecznych Mateusza Grabdy była to druga wygrana z rzędu, która pozwoliła im umocnić się w środku stawki. – Niedziela nie była dla nas. Nie zagraliśmy tego, co potrafimy z różnych przyczyn. To jest tylko sport i takie mecze też się zdarzają – przyznał w Radiu Zachód trener beniaminka, Norbert Śron.
Zobacz również:
Wyniki i tabela I ligi mężczyzn
źródło: inf. własna