Po dziewiątej kolejce jeszcze ciekawiej zrobiło się w pierwszoligowej czołówce. Wszystko dlatego, że przegrał lider z Będzina, a kilka drużyn depcze mu po piętach. Niespodziewane zwycięstwo odniosła też Legia, która pokonała wyżej notowany KPS. Natomiast wciąż na pierwszą wygraną czeka spalska młodzież, która tym razem przegrała w Głogowie.
Drugą porażkę w tym sezonie poniósł MKS Będzin, który na wyjeździe prowadził już 2:1 z Exact Systems Norwidem Częstochowa, ale ani w czwartej, ani w piątej odsłonie nie potrafił przypieczętować wygranej. Nie pomogło mu ani 21 bloków, ani 17 punktów zdobytych przez Brandona Koppersa. Mimo że gospodarze nie błyszczeli w ataku, to duet Damian Kogut/Krzysztof Gibek poprowadził ich do trzeciej wygranej pod wodzą Leszka Hudziaka. – Fajnie wyszedł nam ten mecz. Sprawdziły się założenia, które mieliśmy. Nie ustrzegliśmy się problemów i błędów, ale pokazaliśmy, że nasza ławka pomaga w każdym momencie. Każdy jest ważny w tym zespole – zaznaczył przyjmujący Norwida, Rafał Sobański.
Wśród drużyn goniących lidera z Będzina jest Avia Świdnik, która wywiozła komplet punktów z Wrześni, pokonując miejscowy Krispol 3:0. Gospodarze mogą żałować zwłaszcza trzeciej odsłony, w której prowadzili 24:22, ale nie udało im się przedłużyć spotkania. Bez doświadczenia Piotra Lipińskiego na rozegraniu w ich grze było sporo błędów, a z atakiem na poziomie 38% trudno było im pokusić się o korzystny wynik. Siła ofensywna była po stronie przyjezdnych, którzy 12 razy punktowali blokiem, a w ataku ich gra rozkładała się na kilku zawodników. Chociaż pierwszoplanową postacią w ich szeregach był Mateusz Rećko, który wywalczył 16 oczek. Dzięki tej wygranej zespół dowodzony przez Witolda Chwastyniaka ma tylko punkt straty do liderującego MKS-u.
Po ważne punkty sięgnęła też Chemeko-System Gwardia Wrocław, która przed własną publicznością potrzebowała trzech setów, aby rozprawić się z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Drużyna prowadzona przez Mateusza Mielnika tylko krótkimi fragmentami była w stanie dotrzymać kroku gospodarzom. Ci dominowali zwłaszcza w ofensywie, notując na koncie 13 bloków i ponad 50% skuteczności w ataku. Ich liderem byli Jan Fornal i Paweł Gryc, którzy zgromadzili na koncie po 17 punktów. – Zagraliśmy super, szanowaliśmy piłkę. Przeciwnik miał mało bloków, co świadczy o tym, że fajnie prowadziliśmy grę. Dodatkowo nie zrobił nam krzywdy w zagrywce – stwierdził przyjmujący gospodarzy, Kamil Maruszczyk.
W starciu beniaminków Astra Nowa Sól pokonała BAS Białystok. Drużyna prowadzona przez Norberta Śrona po raz kolejny pokazała, że we własnej hali jest bardzo mocna, nie oddając rywalom żadnego seta. Ci mogli przedłużyć spotkanie, ale przegrali trzecią odsłonę po batalii na przewagi. Obie drużyny nie błyszczały w ataku, ale blok (11 czap) i zagrywka (8 asów) to były elementy, dzięki którym nowosolanie odnieśli zwycięstwo. Tym razem poprowadził ich do niego Marcin Brzeziński, który zdobył 16 punktów. Dzięki tej wygranej „koliberki” umocniły się w czołowej ósemce. – Zagraliśmy konsekwentnie we wszystkich elementach. Wiadomo, że pojawiały się w trakcie meczu trudne momenty, ale potrafiliśmy wyjść z nich obronną ręką. Zachowaliśmy też zimną głowę w końcówkach – przyznał w Radiu Zachód atakujący Astry, Bartosz Kowalczyk.
Niespodziankę sprawiła Legia Warszawa, która przełamała się po kilku porażkach z rzędu. W dziewiątej serii gier u siebie pokonała w czterech setach PSG KPS Siedlce. Kluczem do jej wygranej była siła ofensywna, która w tym meczu opierała się na duecie Bruno Romanutti/Bartosz Stępień. Z kolei gościom brakowało trochę punktów w ataku, a osamotniony Adrian Kopij nie był w stanie przeciwstawić się rywalom ze stolicy. W efekcie podopieczni Krzysztofa Wójcika zgarnęli bezcenne punkty, które pozwoliły im uciec ze strefy spadkowej.
Słabe spotkanie rozegrała Olimpia Sulęcin, która w Kluczborku nie sprostała miejscowemu Mickiewiczowi. Gospodarze długimi fragmentami mecz mieli pod kontrolą, a goście tylko w jednym secie dobrnęli do granicy 20 punktów. Trudno było im postraszyć bardziej rywali z atakiem na poziomie 32%, a osamotniony w ofensywie Filip Frankowski to było zbyt mało na dobrze dysponowanych tego dnia siatkarzy Mariusza Łysiaka. W ich szeregach pierwszoplanowymi postaciami byli Mateusz Linda i Janusz Górski, którzy łącznie wywalczyli 25 punktów. – Zagraliśmy bardzo słabo, ale wynikało to z tego, że przeciwnik wysoko zawiesił nam poprzeczkę. Graliśmy praktycznie bez ataku, co powodowało, że przeciwnik miał ułatwione zadanie – przyznał w Radiu Zachód trener Olimpii, Łukasz Chajec.
Za ciosem poszedł Chrobry Głogów, który odniósł drugą wygraną z rzędu. Tym razem u siebie odprawił z kwitkiem w trzech setach SMS PZPS Spała. Podopieczni Dominika Walencieja długimi fragmentami kontrolowali to spotkanie. Goście ponad seta oddali im po własnych błędach, a z atakiem na poziomie poniżej 40% trudno było im bardziej postawić się głogowianom. Jedynie w bloku częściej punktowali, ale to było zbyt mało. Gra Chrobrego tym razem opierała się na Marcinie Ociepskim, który zgromadził na koncie 15 oczek, a dzięki wygranej jego drużyna balansuje na pograniczu ósemki. Z kolei SMS wciąż pozostaje jedyną drużyną, która w tym sezonie w I lidze nie odniosła jeszcze zwycięstwa.
Kolejnego tie-breaka w tym sezonie rozegrała Visła Proline Bydgoszcz, która tym razem podzieliła się punktami z AGH AZS Kraków. Ekipa znad Brdy przegrywała już na wyjeździe 1:2, ale zdołała się pozbierać i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę w tie-breaku. Mimo że popełniła więcej błędów własnych, to kluczowa okazała się jej wyższa skuteczność w ataku. Tradycyjnie już pierwsze skrzypce w jej szeregach grał duet Damian Wierzbicki/Maciej Krysiak, który wywalczył łącznie 55 punktów, zaś gospodarzom nie pomogła dobra postawa Kajetana Tokajuka, bowiem musieli zadowolić się jednym oczkiem do ligowej tabeli.
Zobacz również:
Wyniki i tabela I ligi mężczyzn
źródło: inf. własna