Wśród architektów triumfu SuperPucharu Włoch jest trener Perugii Andrea Anastasi, który po kilku latach wrócił do Włoch i od razu świętował zwycięstwo. – Wiem, że prowadzę świetny zespół i staram się ich dobrze szkolić, aby przygotować ich do ważnych wydarzeń. Przede wszystkim staram się zrozumieć moich chłopców – powiedział szkoleniowiec.
– Staram się z nimi identyfikować. Mam zróżnicowaną grupę, międzynarodowy zespół. Jest taki Brazylijczyk jak Flavio, który pochodzi ze stanu Minas Gerais, ludzi oddanych pracy. Potem mam dwóch Kubańczyków jak Herrera i Cardenas, sportowców, którzy szukają swojej drogi i muszę im w tym pomóc. Z kolei Leon jest nietypowym Kubańczykiem, który prawie całą swoją karierę spędził w Europie między Rosją, Polską i Włochami. A nawet włoscy chłopcy mają inne pochodzenie: od sycylijskiego Russo po urodzonego w Bolzano Giannelliego. Staram się dużo z nimi rozmawiać, ale przede wszystkim ich słucham – dodał Anastasi.
Włoski trener zachowuje się na razie na ławce Perugii dość nietypowo jak na siebie i jest bardzo zrównoważony. – Zauważyłem, że ta drużyna nie potrzebuje krzyków. To grupa, która reaguje bez większej stymulacji. Po finale rozmawiałem z Semeniukiem: jako pierwszy powiedział mi, że grał źle i że słusznie było go zmienić.
– Zdobyłem doświadczenie i podstawową wiedzę, aby móc dzisiaj być głównym trenerem w tak ważnym klubie jak Perugia. Szczególnie przysłużyły mi się lata spędzone za granicą z reprezentacjami Hiszpanii, Polski i Belgii oraz w polskich klubach, a także dwa okresy z Włochami. Życie z dala od własnego kraju zmusza do przystosowania się – zakończył Anastasi.
źródło: inf. własna, ivolleymagazine.it