– Nie lubię, gdy ktoś mówi: grasz z Serbią i nie masz nic do stracenia. Gram ćwierćfinał mistrzostw świata. Wiecie, co mam do stracenia? Coś, o czym marzyłem ostatnie 23 lata. Serbia ma o wiele więcej możliwości. Ale nie jest tak, że my nie mamy po swojej stronie niczego. A ja nie chcę stracić jedynej takiej szansy, jaką udało mi się wypracować przez 23 lata – podkreślał Stefano Lavarini. Ćwierćfinał z Serbią Polki zagrają we wtorek 11 października o godzinie 20:30 w Gliwicach.
Reprezentacja Polski pokonała Niemki 3:2 i awansowała do ćwierćfinału mistrzostw świata. Już w trakcie tego pojedynku wiadomo było, że biało-czerwone zagrają dalej, bo Kanadyjki wygrały z reprezentacją Dominikany.
Gdyby Polki wygrały swój sobotni mecz za 3 punkty, w kolejnej fazie mierzyłyby się z USA. Ponieważ ta sztuka im się nie udała, zagrają z Serbkami. Siatkarki nie były świadome, że bez względu na wynik ich meczu, są już pewne awansu. – Jestem szczęśliwy z awansu do ćwierćfinału, tylko tak do tego podchodzę. Nie mogliśmy oczekiwać tego wyniku na początku. I naprawdę nie obchodzi mnie, z kim zagramy w ćwierćfinale – powiedział Stefano Lavarini.
Teraz Polki czeka kolejne bardzo trudne zadanie. Obrończynie tytułu nie przegrały jeszcze meczu podczas tego turnieju. – Nie lubię, gdy ktoś mówi: grasz z Serbią i nie masz nic do stracenia. Gram ćwierćfinał mistrzostw świata. Wiecie, co mam do stracenia? Coś, o czym marzyłem ostatnie 23 lata. Serbia ma o wiele więcej możliwości. Ale nie jest tak, że my nie mamy po swojej stronie niczego. A ja nie chcę stracić jedynej takiej szansy, jaką udało mi się wypracować przez 23 lata – przyznał szkoleniowiec naszej reprezentacji.
Zarówno z USA jak i z Serbią Polki grały podczas fazy grupowej w Łodzi. Biało-czerwone nie potrafiły zatrzymać Tijany Bosković. Reprezentantki naszego kraju w tamtym pojedynku nie wykorzystywały swoich szans i uległy rywalkom 0:3. – W pierwszym meczu nie byliśmy w stanie pokazać naszej siatkówki, radości na boisku. Podobał mi się najmniej z dotychczasowych. Przyszedł w specyficznym momencie, bo zaraz po zmianie miejsca, kiedy mieliśmy trochę problemów. Nie byliśmy w swojej najlepszej dyspozycji, a musieliśmy się zmierzyć z najtrudniejszym rywalem w naszej grupie. Ale nie podobał mi się mecz, a nie wynik. Bo po spotkaniu z Dominikaną wiedziałem, że mogliśmy być lepsi, ale rywalki zagrały świetnie. Nie narzekałem. Wróciłem do hotelu, zjadłem kolację i zacząłem pracować pod kątem kolejnego meczu. Bez smutku, czy wściekłości. Po Serbii było inaczej, choć wynik pewnie był bardziej przewidywalny, ale dużo bardziej wolałbym grać z tym przeciwnikiem na równi. Chciałbym, żeby tak było tym razem: żeby cieszyć się tym meczem, być na nim skupionym i mieć szansę powalczyć– wspomniał tamten pojedynek Lavarini.
źródło: sport.pl