– Kwestię rejestracji naszych zagranicznych siatkarzy można określić jako wyścig z czasem – mówi Sport.pl prezes Jastrzębskiego Węgla Adam Gorol, ale zachowuje optymizm. I dodaje, że jeśli uda się dopiąć to na czas, to nie będzie miał sobie nic do zarzucenia w całej sprawie. Zapewnia też, że nie było planu, by jego drużyna ze względu na zakaz transferowy nie przystąpiła do pierwszego meczu ligowego.
Na tydzień przed startem nowego sezonu PlusLigi Jastrzębski Węgiel znalazł się w centrum uwagi. Nie jednak za sprawą opowieści o planach podboju krajowego podwórka i Europy czy podobnych deklaracji.
Na tapetę wrócił spór z Salvadorem Hidalgo Olivą, który rozstał się z klubem w połowie stycznia 2019 roku. Konsekwencje nierozwiązania do końca sprawy zaległości finansowych względem przyjmującego uderzyły w klub teraz. Nałożony zakaz transferowy sprawił, że na kilka dni przed pierwszym meczem ligowym stanął on przed wizją poważnego osłabienia kadrowego.
W ostatnich dnia głos w mediach zabierały obie strony konfliktu. Wypowiadał się głównie Gorol i reprezentujący w Polsce Olivę menedżer Jakub Michalak, choć sam siatkarz – za pośrednictwem wpisu na Twitterze – też się odniósł do sprawy.
Na wyrok FIVB trzeba było czekać ponad trzy lata. Światowa federacja opowiedziała się po stronie zawodnika. Klub złożył odwołanie, ale i tak musiał w ciągu miesiąca uregulować zaległości finansowe względem gracza. Zapłacił tylko część orzeczonej sumy, a brak reszty argumentował zakazem ze strony urzędu skarbowego. Zobowiązania podatkowe wobec tego ostatniego ma bowiem Oliva. Michalak podkreślał, że siatkarz będzie mógł uregulować te należności, gdy otrzyma zaległe pieniądze z klubu i powstało błędne koło. Ostatecznie stanęło na opcji z depozytem, o której w wywiadach wspominał agent przyjmującego. Szef klubu ze Śląska jednak podkreśla, że to on wpadł na takie rozwiązanie.
– Udało nam się przekonać FIVB, by przyjęła depozyt. To był mój pomysł na tymczasowe rozwiązanie problemu i pomysł ten znalazł poparcie pewnych osób. Na etapie procedowania wyszliśmy z taką propozycją i rozmawialiśmy o tym od kilku dni, ustalając szczegóły. Ani zawodnik, ani jego menedżer opcji depozytu nie proponowali i nie brali jej pod uwagę. Mało tego, jeszcze w poniedziałek chyba, w ostatnim swoim stanowisku do FIVB, menadżer był przeciwny zdeponowaniu środków – podkreśla Adam Gorol.
Jednocześnie zaznacza, że jego zdaniem w ogóle w tym przypadku nie powinno być depozytu.
– Sytuacjom, gdzie problemy zawodnika z rozliczeniami z US przekładają się na problemy klubu. My nie jesteśmy stroną w tych rozliczeniach i w żadnym wypadku nie powinniśmy ponosić takich konsekwencji, jakie nas spotkały. A w zakresie roszczeń zawodnika, które były abstrakcyjne, wydamy jeszcze jako klub stosowne oświadczenie – stwierdza.
Michalak w jednym z wywiadów ocenił, że nie byłoby całego zamieszania z zakazem transferowym, gdy Jastrzębski Węgiel przekazał zawodnikowi należność we wskazanym przez FIVB terminie. Wyrok zapadł pod koniec maja, a klub miał miesiąc na wpłatę podanej sumy. Dokumenty z urzędu skarbowego miały pojawić się później.
– Odniosę się do tego tak, że menedżer nie jest kompetentny, by się wypowiadać, kiedy klub powinien płacić i co powinien robić. Niech każdy wykonuje swoje obowiązki i będzie dobrze – ucina Gorol.
Michalak we wspomnianym wywiadzie również jasno stwierdził, że jego zdaniem ostatnie kłopoty wicemistrza Polski to efekt jego własnego zaniechania. Na wspomnienie o tym szef klubu skierował uwagę na kłopoty Olivy z polskim fiskusem.
– Myślę, że dobrze by było, gdyby menedżer zadbał o to, by jego zawodnik w porę regulował swoje zobowiązania podatkowe wobec urzędu skarbowego. Tu prawdopodobnie mamy do czynienia z zaniedbaniem powstałym już dawno i myślę, że menedżer na tym powinien się skupić – zaznacza.
Cały artykuł Agnieszki Niedziałek w serwisie sport.pl.
źródło: sport.pl