W sezonie 2022/2023 trenerem PGE Skry Bełchatów będzie Joel Banks – 47-letni Brytyjczyk, który pracował m.in. w Noliko Maaseik, a od 2019 r. jest selekcjonerem reprezentacji Finlandii. W pierwszym wywiadzie opowiedział o swoich siatkarskich początkach, wspomnieniach dotyczących PGE Skry i odczuciach związanych z pracą w PlusLidze.
Jak to się stało, że młody Joel Banks zaczął grać w siatkówkę? Nie jest to przecież najpopularniejszy sport zespołowy w Wielkiej Brytanii…
– Zacząłem grać w siatkówkę w szkole w wieku 13 lat, dlatego że nie było tam… drużyny koszykarskiej. Jako dzieciak chciałem grać w koszykówkę, ale nie było takiej możliwości, więc mój nauczyciel powiedział, żebym przyszedł na trening siatkarski. Poszedłem, spróbowałem i zakochałem się w tym sporcie.
Przez rok grał pan w kraju w zespole Malory Eagles, zdobył z nim mistrzostwo i wyjechał do Belgii. Belgia dawała panu większe możliwości rozwoju jako zawodnikowi?
– Po kilku latach treningów jako nastolatek zrozumiałem, że mógłbym grać w siatkówkę profesjonalnie, ale niestety w Wielkiej Brytanii nie ma zawodowej ligi siatkarskiej. Miałem jednak ambicję, by wyjechać do któregoś z krajów europejskich i spróbować swoich sił jako zawodnik na jak najwyższym poziomie. Więc gdy tylko skończyłem studia w Wielkiej Brytanii i pojawiła się szansa wyjazdu do Belgii, to nie zastanawiałem się długo i postanowiłem z niej skorzystać.
Zaczął pan pracę jako trener od razu po zakończeniu przygody jako zawodnik? Widział pan w ogóle jakąś inną drogę dla siebie niż zostanie przy siatkówce?
– Może nie nastąpiło to od razu, bo przez blisko rok po zakończeniu gry w Belgii zastanawiałem się, w którą stronę powinienem dalej iść zawodowo, ale siatkówkę miałem już we krwi, była to moja największa pasja i bardzo szybko pomyślałem, że chciałbym dalej rozwijać się w tym sporcie jako trener. Jeszcze w czasach gry siedziało mi to gdzieś z tyłu głowy, więc zacząłem się kształcić w tym kierunku – kończyć kursy, szkolenia, zdobywać uprawnienia i dyplomy. Zaczynałem pracę szkoleniową jako trener zespołów niższych lig w Belgii i starałem się z każdym kolejnym rokiem robić postępy i w 2007 r. rozpocząłem już pracę jako trener zawodowy.
Pana pierwszym spotkaniem z polską siatkówką był przegrany przez Wielką Brytanię 0:3 mecz podczas igrzysk w Londynie? Pracował pan wówczas w kadrze Wielkiej Brytanii jako asystent. Czy były jakieś wcześniejsze rywalizacje z polską reprezentacją albo klubami?
– Tak właśnie było, z reprezentacją Polski po raz pierwszy miałem okazję spotkać się podczas igrzysk w Londynie w 2012 r. Nigdy nie zapomnę tego meczu, bo kiedy jechaliśmy autobusem z wioski olimpijskiej, to ulice były biało-czerwone. Polscy kibice byli wszędzie, byli bardzo entuzjastyczni i czuło się ich energię. A kiedy graliśmy to spotkanie, to wydawało się, że jest to domowy mecz Polaków, bo kibice krzyczeli, śpiewali, a atmosfera w hali była po prostu elektryzująca. Byłem wtedy w sztabie reprezentacji Wielkiej Brytanii i to było coś, czego nigdy nie zapomnę.
Jako trener spędził pan najwięcej czasu w Belgii – m.in. pracując w tamtejszych kadrach młodzieżowych oraz w Noliko Maaseik, z którym zdobył pan dwa mistrzostwa kraju. Belgia to pana drugi dom?
– Podstawy pracy trenerskiej zdobyłem w Wielkiej Brytanii, biorąc udział w tamtejszych programach szkoleniowych, ale szybko wróciłem do Belgii i zacząłem budować swoje kompetencje pod okiem tamtejszej federacji. Spędziłem jakiś czas w Holandii, ale później trafiłem do Noliko, gdzie najpierw przez rok pracowałem jako asystent trenera z Danielem Castellanim. Był to dla mnie wielki zaszczyt i ogromna możliwość do nauki. Następnie objąłem Noliko jako pierwszy trener i pracowałem tam przez pięć sezonów. Więc tak, Belgia jest moim drugim domem, w zasadzie od lat 90. i to do tego stopnia, że mam też belgijskie obywatelstwo.
Jako trener Noliko – a później Greenyard Maaseik – miał pan okazję grać z polskimi zespołami w Lidze Mistrzów, również z PGE Skrą, którą dwukrotnie pan pokonał: 3:0 w 2018 r. w Belgii i 3:2 w rewanżu już w 2019 r. w Bełchatowie. Jak pan wspomina te spotkania, zwłaszcza to w Bełchatowie?
– To prawda, z Noliko graliśmy z polskimi klubami w Lidze Mistrzów, również ze Skrą. W 2018 r. wygraliśmy u siebie 3:0 – zagraliśmy wtedy bardzo dobre spotkanie, a Skra nie miała swojego najlepszego dnia. Było to dla nas super-zwycięstwo, ale byliśmy też w lekkim szoku, że wygraliśmy tak pewnie 3:0. Spodziewaliśmy się, że rewanż kilka tygodni później w Bełchatowie będzie bardzo trudny, bo Skra będzie chciała się zrewanżować i pokazać, co naprawdę umie. Przyjechaliśmy do Polski, zagraliśmy fantastycznego pierwszego seta. Atmosfera w hali była niesamowita, choć przegrywaliśmy w setach 1:2, to wygraliśmy czwartą partię i o losach meczu miał zdecydować tie-break. A okazał się on jednym z najlepszych setów w naszym wykonaniu w całym tamtym sezonie. Wygraliśmy mecz 3:2 – pamiętam, że był twardy, zacięty, a mój zespół naprawdę grał bardzo dobrze. Pamiętam jednak też to, że po spotkaniu fani z Bełchatowa podchodzili do nas, przybijali sobie z nami piątki i gratulowali nam dobrego meczu. Utkwiło mi to w pamięci, bo graliśmy z dużym klubem prowadzonym przez świetnych trenerów, znaleźliśmy sposób, by wygrać, a kibice rywala potrafili nas za to docenić. To jest coś, co zostanie ze mną do końca życia.
Od 2019 r. łączy pan pracę klubową z prowadzeniem reprezentacji Finlandii, która ostatnio przegrała z Rumunią finał CEV European Silver League. To już koniec tegorocznego sezonu reprezentacyjnego dla Finów?
– To prawda, od 2019 r. jestem selekcjonerem reprezentacji Finlandii i muszę przyznać, że jest bardzo satysfakcjonująca część mojej pracy trenerskiej, bardzo lubię połączenie pracy klubowej z reprezentacyjną. Jestem dumny, że mogę prowadzić kadrę Finlandii i daje mi to mnóstwo radości. Pierwszą część sezonu reprezentacyjnego skończyliśmy w czerwcu w Silver League i byliśmy bardzo blisko awansu do CEV Golden League, ale niestety przegraliśmy z Rumunią, która w kluczowych momentach pokazała dużo więcej doświadczenia. Myślę jednak, że tego lata mocno poprawiliśmy swój poziom gry jako reprezentacja. Po rozgrywkach Silver League mieliśmy kilka tygodni przerwy, ale już w sobotę zaczynamy przygotowania do kwalifikacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy.
W następnym sezonie będzie pan trenerem PGE Skry Bełchatów – jednego z najbardziej utytułowanych klubów siatkarskich w Polsce w XXI wieku. Co pan teraz czuje? Jest to dla pana wyzwanie, rodzaj odpowiedzialności? A może po prostu kolejny krok w rozwoju trenerskim?
– Możliwość prowadzenia PGE Skry Bełchatów to dla mnie coś fantastycznego. Jestem bardzo podekscytowany możliwością pracy w PlusLidze, ale szczególnie tym, że będzie to właśnie PGE Skra Bełchatów – łączą mnie z nią wspomnienia z pracy w Noliko, kiedy rywalizowaliśmy przeciwko sobie w Lidze Mistrzów. PGE Skra to uznana marka, znana w całej siatkarskiej Europie, z bogatą tradycją zarówno w krajowej lidze, jak i europejskich pucharach. To dla mnie wielkie wyzwanie, ale też coś, czego szukałem. Już nie mogę się doczekać rozpoczęcia pracy.
Nie obawia się pan oczekiwań kibiców i całego siatkarskiego środowiska? W PGE Skrze zawsze trzeba grać o najwyższe cele, oczekiwania są bardzo wysokie – umie pan radzić sobie z presją?
– Presja i wysokie oczekiwania to coś, co mnie w siatkówce najbardziej interesuje. Jeśli jesteś sportowcem albo trenerem, to pracujesz właśnie po to, by rywalizować i by samego siebie sprawdzać na najwyższym poziomie, grać przeciwko najlepszym zawodnikom i najlepszym trenerom. Presja to nieodłączna część naszej pracy, zwłaszcza w klubie z takimi ambicjami, jak PGE Skra Bełchatów. Cieszę się na to wyzwanie i tę presję grania co tydzień w PlusLidze na bardzo wysokim poziomie.
Praca w lidze mistrzów świata to dla pana spełnienie trenerskich marzeń? Czy sięgają one dużo, dużo wyżej?
– Poziom PlusLigi jest bardzo wysoki. Gra tu nie tylko wielu reprezentantów Polski, ale również wielu doskonałych zawodników z całego świata. Dodatkowo polscy kibice doskonale rozumieją siatkówkę, energia i entuzjazm w stosunku do tej dyscypliny widoczne są w całym kraju, więc to wszystko sprawia, że liga jest wyjątkowa. Dla mnie osobiście to krok do przodu i możliwość pracy na najwyższym możliwym poziomie. Czeka nas ciężki, ale też interesujący sezon w silnej, wyrównanej lidze składającej się z 16 zespołów i z każdym z nich trzeba będzie mocno walczyć o wygraną. Dla mnie to jednak wyzwanie, którego szukałem.
źródło: skra.pl