— Dla mnie najważniejsze, żeby każdy dostał jak najwięcej szans do gry — mówi trener siatkarskiej reprezentacji Polski Nikola Grbić. Serb w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet zdradził wiele interesujących szczegółów dotyczących naszej kadry, która w ciągu kilku najbliższych dni rozegra cztery kolejne mecze w ramach Ligi Narodów.
W Spale spędziliście ostatnie dni przed przyjazdem do Gdańska na trzeci turniej finałowy Ligi Narodów. Do Trójmiasta zabrał pan 17 siatkarzy, czyli o trzech więcej niż może się znaleźć w meczowym składzie. Skąd taka decyzja?
Nikola Grbić: – Gdybym zwolnił do domu więcej zawodników, mieliby zbyt długą przerwę od siatkówki, zgrywania się z kolegami. Teraz nie ma już czasu na dawanie graczom dłuższych przerw. Niedługo czeka nas turniej finałowy, po nim tydzień wolnego i kolejne, zaledwie trzy tygodnie przygotowań do mistrzostw świata. Przed przyjazdem do Gdańska, w Spale trenowało 18 zawodników. Dalej nie pojechał z nami tylko Karol Urbanowicz, który potrzebuje grania, więc dołączył do kadry do lat 22. Później zdecyduję, co dalej.
Można się spodziewać, że zawodnicy, którzy są w Gdańsku, rozpoczną też przygotowania do mundialu?
– Tak, będziemy pracować w podobnej grupie.
Co panu, jako trenerowi, daje zapewnienie awansu do turnieju finałowego w Bolonii, jeszcze przed zmaganiami w Polsce? Podczas meczów Gdańsku będzie więcej rotacji?
– Dla mnie najważniejsze, żeby każdy dostał jak najwięcej szans do gry. Na przykład duet Marcin Janusz i Bartosz Kurek musi się zgrywać, by odpowiedzieć jak najlepszy rytm, ale nie tylko oni. Poza tym im więcej meczów tym więcej materiału do analizy i świadomości, nad czym powinniśmy pracować. Nie jesteśmy skończonym produktem, bo trwa pewien proces. Ja też cały czas poznaję mocne i słabe strony zawodników, sprawdzam, jak radzą sobie tak w trudnych, jak i tych bardziej komfortowych sytuacjach.
Jedynym, którego do tej pory nie miał pan okazji sprawdzić, jest przyjmujący Bartosz Bednorz. Nie poleciał do Kanady ani nie zagrał w Bułgarii, bo najpierw miał kłopoty z łokciem, a później pojawił się drobny uraz szyi. Jak jest teraz z jego zdrowiem?
– W piątek pojawił się jeszcze mały problem z plecami, ale następnego dnia rano już wszystko było w porządku. Bartek jest gotowy i na pewno dostanie szansę gry.
A co z Wilfredo Leonem? Możemy już coś przewidzieć odnośnie do jego występu w mistrzostwach świata?
– Nasz sztab medyczny cały czas monitoruje sytuację. Od operacji minęły dopiero trzy tygodnie, więc jest jeszcze stanowczo za wcześnie, by deklarować, że Wilfredo wróci na mundial albo że definitywnie w nim nie zagra.
Na turniej w Gdańsku powołał pan zawodników, którzy grali w Ottawie – Jana Firleja i Karola Butryna, ale większość stanowią ci ze zmagań w Sofii. Wydawało się, że w stolicy Bułgarii w meczach z USA czy Brazylią widzieliśmy najmocniejszą na dany moment szóstkę polskiej kadry. To już skład, który możemy zobaczyć w najważniejszej imprezie sezonu, czyli mistrzostwach świata?
– Jestem daleki od „naznaczania” zawodników na tych szóstkowych i automatycznie wskazywania, kto pełni rolę rezerwowego. Nawet jeśli ktoś zacznie w wyjściowym składzie pierwszy mecz mundialu, to nie znaczy, że taka właśnie jest najmocniejsza szóstka reprezentacji Polski albo że już na stałe w tej szóstce zagości. Wiadomo, że jeden zawodnik pojawia się na boisku częściej, a inny gra mniej, ale dla mnie jest najważniejsze, żeby każdy z nich miał świadomość, że w każdym momencie może pomóc drużynie. Chcę dawać szansę wszystkim, by poznać, kto może wejść, by pomóc nam zagrywką, a kto jest dobry na podwójną zmianę.
*Cały wywiad Edyty Kowalczyk dostępny na stronie onet.pl
źródło: onet.pl