Reprezentacja Polski nie będzie zbyt dobrze wspominać turnieju na Filipinach. Biało-czerwone wyjechały stamtąd tylko z jednym zwycięstwem, a najbardziej bolesna była porażka z kadrą Belgii. – Po sobotnim meczu jestem smutny. Nie zaczynaliśmy dobrze, nasze „bycie” w meczu rozpoczynało się dopiero wtedy, kiedy rywal przejmował wyraźnie kontrolę nad pierwszym setem. To zawsze była reakcja. To prawdopodobnie pokazuje, że nasza pewność siebie w grze wciąż jest słaba. Wiemy, że szybko musimy dojrzeć jako drużyna – mówił w rozmowie z TVP Sport szkoleniowiec polskiej kadry Stefano Lavarini.
Polskie siatkarki przegrały 0:3 z Japonią oraz Stanami Zjednoczonymi, z Tajlandią oraz kadrą Belgii toczyły pięciosetowe boje. Na swoją korzyść rozstrzygnęły tylko pojedynek z Tajkami, a o straconej szansie mogą mówić w kontekście rywalizacji z kadrą Belgii. – Rywal pokazał o wiele więcej pewności siebie nawet kiedy tracił do nas cztery punkty. Zawsze wierzył w możliwość powrotu, niezależnie od tego, czy graliśmy lepiej – mówił Stefano Lavarini i dodał: – Po sobotnim meczu jestem smutny. Nie zaczynaliśmy dobrze, nasze „bycie” w meczu rozpoczynało się dopiero wtedy, kiedy rywal przejmował wyraźnie kontrolę nad pierwszym setem. To zawsze była reakcja. To prawdopodobnie pokazuje, że nasza pewność siebie w grze wciąż jest słaba. Wiemy, że szybko musimy dojrzeć jako drużyna – ocenił selekcjoner reprezentacji Polski.
Wiadomo było, że mecze na Filipinach nie będą należeć do najłatwiejszych, a trener ze wszystkich czterech spotkań chciałby wyciągnąć lekcje. – Ten tydzień był bardzo ważny. Dostaliśmy cztery ważne lekcje. Pierwszą z nich wyłożyła nam Japonia. Zespół ten operuje taką precyzją i konsekwencją, że jest w stanie podkreślić słabe punkty i niedociągnięcia rywala. Mogliśmy zobaczyć, w ilu sytuacjach na boisku powinniśmy się zachować lepiej. Tajlandia? Również nauczyła nas wiele. To była przede wszystkim lekcja wytrwałości, bo wróciliśmy do meczu przy stanie 0:2. Tajki pokazały, że potrafimy wyciągać wnioski z błędów – ocenił Lavarini.
Jedną z bardziej bolesnych lekcji był mecz z Amerykankami, które pokazały dlaczego są w ścisłej światowej czołówce. – Co do Stanów Zjednoczonych – muszę pogratulować zespołowi, bo nie oczekiwałem od niego aż takiej jakości w odniesieniu do tego, że dopiero dołączyły do niego nowe zawodniczki. Zespół ten nauczył nas wiele o tym, jak grają najlepsze drużyny na świecie. Chcemy dołączyć do ich grona. Dzięki temu meczowi zobaczyliśmy jak daleko jesteśmy i ile pracy przed nami – zapowiedział szkoleniowiec polskiej kadry,
Lavarini nie ukrywał, że najtrudniej było mu przełknąć porażkę z Belgią. – Była to najtrudniejsza przegrana. Spodziewaliśmy się być lepszymi rywalami. Przez cały mecz w poszczególnych elementach byliśmy lepsi od przeciwniczek, ale liczba błędów i zarządzanie ważnymi momentami w grze zrobiły różnicę. Lekcja, którą odebraliśmy do Belgii dotyczy zespołowości i tożsamości drużyny. Przegraliśmy z teamem, który potrafił skoncentrować uwagę na wyjątkowej atakującej i pomagać jej w grze. Zobaczyliśmy, że nadal mamy grupę zawodniczek, a nie drużynę – podsumował gorzko Stefano Lavarini.
Teraz jego podopieczne wracają do Polski, gdzie za kilka dni rozegrają dwa mecze towarzyskie z Koreą, a następnie udadzą się do Bułgarii na kolejny turniej Ligi Narodów. – Na teraz mogę powiedzieć tylko tyle, że na pewno dokonam zmian. Na personalia jest jednak jeszcze za wcześnie. Prawdopodobnie zmienię około dwudziestu procent drużyny – zapowiedział Stefano Lavarini.
źródło: opr. własne, sport.tvp.pl
