Karol Urbanowicz przygodę z siatkówką zaczynał na przyjęciu, ale został przestawiony na środek siatki. Kontuzja Pablo Crera dała mu szansę zaistnienia w Treflu Gdańsk. Wykorzystał ją w 100%, bo już kilka miesięcy później zadebiutował w reprezentacji Polski. – Życzę mu, aby był jednym z kluczowych zawodników reprezentacji – powiedział Edward Pawlun.
Poważna przygoda Karola Urbanowicza z siatkówką zaczęła się w gimnazjum. Szybko stał się jednym liderów młodzieżowych grup Trefla Gdańsk, a w tym roku trafił do seniorskiej reprezentacji Polski.
– Byłem w II klasie gimnazjum, gdy poszedłem na swój pierwszy trening w klubie UKS Suchanik Gdańsk, który miał siedzibę obok szkoły, do której chodziłem. Trochę popchnęli mnie do tego koledzy. Przyszedłem na zajęcia i od razu mi się spodobało – powiedział Karol Urbanowicz.
Z Suchanika Urbanowicz dość szybko trafił do młodzieżowych drużyn Trefla, a niedługo później dostał się ze swoim dobrym kolegą Szymonem Trojańskim do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale. – Pojechaliśmy z kadrą województwa pomorskiego na Turniej Nadziei Olimpijskich. Później przeszliśmy kolejne testy i obaj trafiliśmy do Spały. Karol był wtedy przyjmującym i bywało, że dostawał nagrody dla najlepszego zawodnika na tej pozycji. Tak było m. in. w mistrzostwach Polski kadetów. Nie lubił wtedy pozycji środkowego, na której później przyszło mu grać – wspomina Trojański.
Okazało się, że słuszna była koncepcja przestawienia Urbanowicza z przyjęcia na środek siatki. – Choć Karol był wtedy najlepszym przyjmującym swojego rocznika w Spale, uważaliśmy, że nie do końca pasuje na tę pozycję. Pomyśleliśmy z trenerem Miotkiem o środku, tym bardziej, że trend trochę się zmienił i teraz nie grają już na nim wielcy chłopcy, mający po 215 cm wzrostu. Świetnie radzą sobie zawodnicy po 200 czy 204 cm, ale za to sprawni. Postawiliśmy wtedy Karolowi sprawę jasno i trochę nawet brutalnie: „Albo jedziesz z juniorami na mistrzostwa jako środkowy, albo nie jedziesz w ogóle”. Powiedział, że jeśli tak to wygląda, to jedzie. I pojechał, a na boisku nie było w ogóle widać, że jest młodszy od innych. Imponował m.in. pułapem, na jakim łapał piłkę w ataku. Zadzwoniłem też do Dariusza Gadomskiego, prezesa Trefla. Doradziłem, że warto złożyć Karolowi propozycję juniorskiego kontraktu. Urbanowicz wrócił do Gdańska, na pozycji środkowego w seniorach był wakat, a później Karol skorzystał na tym, że kontuzji doznał Argentyńczyk Pablo Crer. Zaczął grać i pokazał się z bardzo dobrej strony – opowiada Edward Pawlun, szkoleniowiec młodzieżowych grup Trefla.
W 2014 roku, gdy Polacy zdobywali pierwsze z dwóch ostatnich mistrzostw świata, miał 13 lat. Oglądał turniej w telewizji i najbardziej imponowali mu przyjmujący Michał Winiarski, Mateusz Mika i atakujący Mariusz Wlazły. Później tak się złożyło, że ten pierwszy został w 2019 roku jego klubowym trenerem, a Mika i Wlazły rok później trafili do Trefla jako zawodnicy. O Karolu coraz mocniej mówi się, że ma szansę pójść w ich ślady.
Zadebiutował w turnieju Ligi Narodów, który rozgrywany był w kanadyjskiej Ottawie. Pojawił się na parkiecie w spotkaniu z Bułgarią. – Trwała rozgrzewka przed meczem z Bułgarią, gdy podszedł do mnie trener Grbić i powiedział: „Bądź gotowy. Możliwe, że wpuszczę cię na boisko”. Kiedy tak się stało, starałem się nie myśleć o tym, że wszyscy patrzą na moje ręce. Jeśli miałbym być szczery, to nie jestem do końca zadowolony z debiutu – stwierdził Urbanowicz.
Na pewno przed nim lata gry w siatkówkę. Za pewien czas może stać się czołowym środkowym reprezentacji Polski. – Zawsze będę kibicował temu chłopakowi. Życzę mu, żeby za kilka lat był kluczowym graczem reprezentacji Polski. To chłopak pełen pokory, który na pewno nie zwariuje – zakończył Edward Pawlun.
źródło: onet.pl, opr. własne