Drużyna Sir Safety Perugia, prowadzona przez nowego trenera reprezentacji Polski siatkarzy, Nikolę Grbicia, czwarty sezon z rzędu nie zdołała wywalczyć mistrzostwa Włoch. W finale zespół z Perugii w czterech meczach uległ Cucine Lube Civitanova. – Przykro mi, bo nie byliśmy nawet blisko gry na najwyższym poziomie swoich umiejętności – przyznał szkoleniowiec.
Siatkarze Sir Safety Perugia drugi rok z rzędu ulegli w finałowej rywalizacji we włoskiej Serie A Cucine Lube Civitanova, nie zdołali także po raz kolejny awansować do finału Ligi Mistrzów. Jedynym sukcesem ekipy prowadzonej przez Nikolę Grbicia w tym sezonie było zdobycie Pucharu Włoch.
Zespół z Perugii bardzo dobrze spisywał się w pierwszej części sezonu, jednak pod koniec złapał zadyszkę. Ekipie nie pomogły problemy zdrowotne lidera, Wilfredo Leona. – Musimy to wszystko przemyśleć, zrobić dobrą analizę tego finału. Ale też oddzielić to grubą kreską. Potrzebujemy zrozumieć, co i dlaczego poszło nie tak, żeby się poprawić. To bardzo gorzkie chwile. Porażka z Lube, Modeną, czy Trentino, to nie wstyd, bo też mają wielkich mistrzów w drużynie. Ale przykro mi, bo nie byliśmy nawet blisko gry na najwyższym poziomie swoich umiejętności. I nie wiem, dlaczego – przyznał Nikola Grbić.
Klub z Perugii, a przede wszystkim prezes Gino Sirci, nie słynie z cierpliwości, jeśli chodzi o szkoleniowców. Czy porażka w finale Serie A, a także brak sukcesu w Lidze Mistrzów to wystarczające powody, by Nikola Grbić miał martwić się o utrzymanie posady w zespole? – Na ten moment nic na to nie wskazuje. W klubie oczywiście jest zawód i sam Nikola nie czuje się dobrze z tym, że nie zrealizował postawionych przed nim celów. Po to tu przecież przychodził. Ale szatnia mocno go wspiera, ma dobry kontakt z zawodnikami i czuje się gotowy dalej pracować. Na ten moment sytuacja wygląda tak, że ma jeszcze rok kontraktu i w kolejnym sezonie powinien kolejny raz zmierzyć się z tymi wyzwaniami – słychać z otoczenia klubu.
źródło: opr. własne, sport.pl