– Na treningach próbujemy stworzyć naszym graczom warunki jak najbardziej zbliżone do meczowych. Cały czas podtrzymujemy rywalizację i bardzo często gramy na punkty, by zespół był gotowy do twardej walki. Determinacji na pewno nam nie zabraknie – mówi Daniel Pliński, trener siatkarzy PSG Stali Nysa, na tydzień przed rozpoczęciem rywalizacji w barażach o utrzymanie w PlusLidze. Przeciwnikiem nysan będzie w niej MKS Będzin.
Drużynę z Będzina znacie już na wylot?
Daniel Pliński: – Mamy o niej sporo informacji. Oglądaliśmy mecze MKS-u w telewizji, byliśmy też ze sztabem osobiście obejrzeć drugi mecz finałowy Tauron 1. Ligi w Będzinie. Cały czas jednak jeszcze zgłębiamy wiedzę na temat naszego najbliższego rywala. Do pierwszego meczu barażowego pozostało jeszcze trochę czasu, więc podchodzimy do tematu na spokojnie, ale w weekend powinniśmy już mieć o MKS-ie kompletną wiedzę.
Jak dużym wyzwaniem była dla pana zaplanowanie sześciotygodniowego okresu przygotowawczego do barażowej rywalizacji?
– Jestem młodym trenerem i pierwszy raz mam do czynienia z taką sytuacją, z którą moim zdaniem kłopot miałoby też wielu bardziej doświadczonych szkoleniowców. Na początku daliśmy zawodnikom trochę wolnego, żeby nie pogrążyć się w marazmie. Podczas treningów cały czas podtrzymujemy rywalizację i bardzo często gramy na punkty, by zespół był gotowy do twardej walki. Oczywiście trening, a mecz to dwie różne bajki, ale wydaje mi się, że drużyna jest bardzo zmotywowana i wie, czego chce.
Nie licząc wewnętrznych gier, rozegraliście tylko dwa sparingi. I więcej już chyba nie będzie.
– Zgadza się, prawdopodobnie tylko jeszcze raz uda nam się zagrać między sobą. W spotkaniach z Cuprum Lubin i Olimpią Sulęcin daliśmy szansę wszystkim zawodnikom. Każdy rozegrał po dwa sety. Wewnętrznie czułem, że potrzebowali oni gry w nieco innych konfiguracjach niż zwykle, bo mielenie się przez cały czas w określonym towarzystwie też wcale nie jest łatwe. Przyszłość pokaże, czy było to słuszne podejście, czy też może powinniśmy byli bardziej zgrywać wyjściową „szóstkę”.
Dziwił się pan, że w składzie szerokiej reprezentacji Polski zabrakło miejsca dla Marcina Komenda. Tymczasem nyscy kibice w tym sezonie często narzekali na jego postawę.
– Z moim zdaniem nie trzeba się zgadzać i nie mówię również, że mam rację. Niemniej uważam, iż przyszłością naszej reprezentacji na rozegraniu są Marcin Janusz i właśnie Marcin Komenda. W drugiej części sezonu pokazał on, jak potrafi grać i jak duży jest w nim potencjał. Docierały do mnie pewne krytyczne głosy na temat postawy Marcina, ale on sobie samemu z tym poradził. Często wygłaszali je ludzie, którzy nie do końca wszystko widzą i wiedzą, co się dzieje w szatni czy na treningach. Żaden trener nie pozwoliłby sobie na sadzanie lepszego zawodnika na ławce – to byłoby beznadziejne. Z rywalizacji wśród naszych rozgrywających jestem bardzo zadowolony, ale to Marcin jest bezapelacyjnie naszą „jedynką”. Jestem zszokowany, że możemy sobie tak łatwo odpuścić tak nietuzinkowego zawodnika na cały sezon kadrowy. Każdy trener dokonuje jednak swoich wyborów, za które później z czasem zawsze jest rozliczany.
Często indywidualnie rozmawiał pan z Marcinem?
– Na początku mojej pracy w PSG Stali rzeczywiście prowadziliśmy dużo rozmów. Ale im dalej w las, tym nie były one już tak bardzo potrzebne. Stwierdziłem tak po tym, jak zobaczyłem pracę wykonywaną przez Marcina na treningu, między innymi pod kątem jego zachowania czy realizacji założeń taktycznych. Przemówił do całego sztabu po prostu swoją boiskową postawą, pokazując, że jest graczem przez duże „G”.
W trakcie sezonu rozstaliście się natomiast z Mitchellem Stahlem. Bardziej było to decyzja klubu czy zawodnika?
– Zawodnika. Mitch dał w pewnym momencie znać, że nie jest w stu procentach przygotowany i nie będzie dłużej w stanie pomóc drużynie. Chcieliśmy jego pozostania, bo z nim w składzie moglibyśmy zdobyć kilka punktów więcej. Mimo że nie grał bodajże przez osiem lub dziewięć spotkań, nadal utrzymywał się w pierwszej piątce najlepiej zagrywających PlusLigi. Wraz z jego odejściem uciekł nam więc duży potencjał w polu serwisowym. Takie jest jednak życie, miał prawo odejść. A Maciej Zajder, który zastąpił go w pierwszym składzie, wykorzystał swoją szansę i bardzo wydatnie pomógł drużynie swoim doświadczeniem i boiskową bystrością.
Przy powołaniach do reprezentacji Polski zabrakło też panu spojrzenia na rynek 1-ligowy. A jak często w ostatnich miesiącach zaglądała tam PSG Stal?
– Oj, obserwowaliśmy go bardzo mocno i uważanie. Do tego stopnia, że w przyszłym sezonie siatkarze z Tauron 1. Ligi dostaną szansę pokazania się w naszym klubie. Było z kogo wybierać.
Ile do powiedzenia przy budowie składu miał pan, a ile prezes Prygiel, który wcześniej przez wiele lat był trenerem Czarnych Radom?
– Wspólnie decydowaliśmy o tym, kto będzie reprezentować PSG Stal w kolejnym sezonie. Robert przez blisko 10 lat był trenerem klubu z Radomia, w związku z czym przez jego ręce przewinęło się mnóstwo siatkarzy. Wie zatem, jak rozmawiać z zawodnikami i z ich menadżerami, a także, jak powinien być zbudowany zespół. Jego doświadczenie jest bardzo pomocne, ale nie jest też tak, że to on ma decydujące zdanie.
Jak upłyną w waszym klubie ostatnie dni przed rozpoczęciem rywalizacji barażowej?
– Na treningach staramy się stworzyć naszym zawodnikom warunki jak najbardziej zbliżone do meczowych, żeby wyzwolić u nich jak najwięcej adrenaliny. Dobrze widzieć, jak zespół pomiędzy sobą zaciekle bije się o każdą piłkę. Przez kolejny tydzień będziemy to konsekwentnie kontynuować, by 17 maja przystąpić do pierwszego meczu barażowego w jak najlepszej formie. Determinacji na pewno nam nie zabraknie.
Cały wywiad Wiktora Gumińskiego w serwisie nto.pl
źródło: nto.pl