– GieKSa pomogła mnie, a ja też coś od siebie dałem drużynie – mówił libero Bartosz Mariański po historycznym dla siatkarskiego GKS-u Katowice sezonie 2021/2022 PlusLigi. – Wiadomo, że przed sezonem niewielu ekspertów na nas stawiało w kontekście dobrego wyniku w lidze i myślę, że podobnie będzie przed kolejnym sezonem. Ale mam nadzieję, że po raz kolejny pokażemy, że skład na papierze o niczym nie decyduje, a wszystko weryfikuje boisko. I oczywiście na to, że damy naszym kibicom wiele radości.
Rok temu wróciłeś do drużyny GKS-u Katowice po dwóch latach spędzonych w Rzeszowie. Towarzyszyły ci wtedy duże emocje, bo nie chodziło po prostu o zmianę klubu na inny.
Bartosz Mariański: – Zgadza się i cały czas uważam, że zrobiłem dobrze. Gdybym miał podjąć tę decyzję jeszcze raz, to zrobiłbym to bez wahania, nic się pod tym względem nie zmieniło. Po powrocie do GKS-u Katowice towarzyszyły mi duże emocje i one są we mnie nadal. Ani przez chwilę nie żałowałem, że tu znów jestem.
Czujesz, że GKS pomógł ci się odbudować pod względem sportowym?
– Dwa lata spędzone w Rzeszowie wiązały się dla mnie z rzadszymi występami w lidze, dlatego faktycznie powrót do Katowic pozwolił mi się odbudować pod tym kątem. Myślę, że moja współpraca z klubem przebiegała bardzo dobrze dla obu stron i oby tak pozostało. GieKSa pomogła mnie, a ja też coś dałem od siebie drużynie.
W Resovii byłeś odpowiedzialny przede wszystkim za obronę, do Katowic wracałeś jako pierwszy libero z obowiązkami w przyjęciu zagrywki. Byłeś pewien, że udźwigniesz ten ciężar?
– Myślę, że jakikolwiek niepokój z tym związany towarzyszył bardziej osobom dookoła mnie, ja byłem spokojny o to, że dam sobie radę. Umiałem sobie poukładać w głowie to, jak ma wyglądać ten sezon w moim wykonaniu i myślę, że ligowe statystyki pokazują, że czuję się dobrze w przyjęciu zagrywki. To była przede wszystkim kwestia pewności siebie, która towarzyszyła mi od początku sezonu.
Jaki moment sezonu dał ci najwięcej osobistej satysfakcji?
– Chyba wskazałbym sam początek sezonu i wygrane z Treflem Gdańsk oraz Asseco Resovią. Wtedy poczuliśmy, że wcale nie jesteśmy skazani na walkę o utrzymanie, tylko możemy bić się o coś więcej i to był pewien moment przełomowy. Utrzymaliśmy to właściwe nastawienie do samego końca i i możemy uznać zakończony sezon za naprawdę dobry w naszym wykonaniu.
Trzeba podkreślić, że po wielu chorobach i niekorzystnych wypadkach zdołaliście wrócić do dobrej gry, a do tego potrzeba było wiele siły mentalnej.
– Dużo było tych nieprzyjemnych wydarzeń w sezonie, ale pokazaliśmy że nawet w najtrudniejszych chwilach umiemy grać w siatkówkę i odnaleźć się w różnych sytuacjach. Awansowaliśmy do play-off i zrobiliśmy historyczny rezultat, mogąc liczyć właściwie tylko na siebie, czyli na drużynę, sztab szkoleniowy i klub.
Liczysz po cichu na to, że w nadchodzącym sezonie GKS Katowice nie będzie już stawiany w gronie drużyn walczących o utrzymanie?
– Wiadomo, że przed sezonem niewielu ekspertów na nas stawiało w kontekście dobrego wyniku w lidze i myślę, że podobnie będzie przed kolejnym sezonem. Ale mam nadzieję, że po raz kolejny pokażemy, że skład na papierze o niczym nie decyduje, a wszystko weryfikuje boisko. I oczywiście na to, że damy naszym kibicom wiele radości.
Powiedz na koniec, jak regenerujesz się po sezonie i jak idą przygotowania do ważnej życiowej roli.
– Właśnie spędzam czas nad morzem z żoną, są z nami Paweł Pietraszko i jego małżonka. A co do nowej roli – niedługo zostanę ojcem, naprawdę nie mogę się tego doczekać! Trzymajcie mocno kciuki, żeby wszystko poszło dobrze.
źródło: siatkowka.gkskatowice.eu