Jastrzębski Węgiel gra w finale PlusLigi. Zespół do końca sezonu poprowadzi asystent Andrei Gardiniego, który jakiś czas temu został odsunięty od drużyny. Co ciekawe, włoski szkoleniowiec ma ważny kontrakt na kolejny sezon, a jak na razie w klubie ze Śląska nie szuka się nowego. – Byłoby nieelegancko negocjować z innymi trenerami, kiedy mamy już jeden wiążący kontrakt i jesteśmy w trakcie rozmów z Andreą Gardinim – zdradził w rozmowie z TVP Sport prezes Jastrzębskiego Węgla Adam Gorol.
Kiedy dowiedziałam się, że Jastrzębski Węgiel będzie miał siódmego trenera w ciągu czterech lat, wątpiłam, czy to dobra decyzja. 14 kwietnia doszło do zmiany, od tego czasu zespół nie przegrał seta w PlusLidze. Był to więc właściwy ruch?
Adam Gorol: – Zupełnie obiektywnie patrząc, nie jest to dobra sytuacja, kiedy zmiany następują w takich momentach. Zapewniam, że nie chodzi o podbijanie statystyk z mojej strony czy pokazywanie swojej pozycji. Jeśli dochodzi do momentu, gdy wewnętrznie jestem przekonany – nie w dziewięćdziesięciu, a stu procentach – że nie robimy wszystkiego co można zrobić, i że trzeba szukać nowych rozwiązań, to się nie waham, szczególnie gdy nie ma już przestrzeni na błąd. W tym przypadku byliśmy na granicy. Widziałem, że trzeba zrobić coś więcej.
To nie jest czas na podsumowania. Sezon trwa, a my gramy o złoto. Z różnych powodów kilka meczów z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle nam nie wyszło. Nie jesteśmy jednak na straconej pozycji. Dziś można tylko powiedzieć, że ta decyzja nie była łatwa, ale czas pokazał, że była dobra.
Andrea Gardini mówił mi, że jest związany kontraktem także na kolejny sezon. Macie mieć spotkanie po sezonie, by uzgodnić co dalej. Czy bierze pan pod uwagę, że będzie pełnił rolę pierwszego szkoleniowca w następnych rozgrywkach?
– Sytuacja ta jest dla mnie nowa. Nie do końca jestem w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie. Fakty są jednak takie, że wiąże nas kontrakt na kolejny sezon, a trener został odsunięty od prowadzenia pierwszego zespołu. Cały czas rozmawiamy, ale przyjdzie moment, by powiedzieć sobie konkretnie, jakie są możliwości na kolejny sezon.
Decyzję podjąłem, jaką podjąłem i nie jest ona dla mnie łatwa. Szczególnie trudna jest dla trenera.
Bo nie wie, czy ma szukać sobie nowej pracy.
– Nie możemy odkładać finalnej decyzji mocno w czasie. To ja zadałem trenerowi pytanie, w jaki sposób on w takiej sytuacji widzi możliwość kontynuacji pracy z zespołem. Nie chodzi tu stricte o pracę trenerską, a o aspekt psychologiczny – czy znajdzie sposób na zmotywowanie graczy.
Zaczęło się od tego, że popadliśmy w kryzys zdrowotny. Przypadł on na bardzo trudny moment. Niestety, przełożył się na głowy zawodników. Tym gorzej, że trafiliśmy na ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, która w kilku meczach rozpracowała nas bez walki z naszej strony. To był duży problem, który pokazał, że w mojej ocenie trener nie był w stanie postawić zawodników na nogi. To Andrea Gardini musi przekonać, że będzie miał pomysł na drużynę, która, jak powiedziałem przed chwilą, pozostaje w ponad 90 procentach bez zmiany.
Drzwi nie są jednak zamknięte?
– W tym momencie rolą trenera jest to, by przekonać mnie, że ma pomysł na drużynę. Powiedzenie, że jest się gotowym do pracy, to dla mnie za mało.
Rozmawiacie z innymi szkoleniowcami?
– Nie, na ten moment nie. Skupiamy się na finale. Uważam, że te kilkanaście dni nic nie zmieni. Byłoby nieelegancko negocjować z innymi trenerami, kiedy mamy już jeden wiążący kontrakt i jesteśmy w trakcie rozmów z Andreą Gardinim. Wszystko ma odbywać się z szacunkiem do trenera.
*cała rozmowa Sary Kalisz w serwisie TVP Sport
źródło: sport.tvp.pl