W 25. kolejce PlusLigi spotkały się dwie drużyny sąsiadujące ze sobą w tabeli i rywalizujące o 4. miejsce po rundzie zasadniczej. Zawiercianie, pomimo wygrania pierwszego seta, musieli uznać wyższość rzeszowian i w dalszym ciągu nie mogą być pewni 4. lokaty. W spotkaniu z dobrej strony pokazał się Piotr Orczyk, który w ostatniej chwili dowiedział się, że zagra w wyjściowej szóstce. Szansę na rewanż podopieczni Igora Kolakovicia mogą mieć szybko, gdyż najprawdopodobniej z siatkarzami Asseco Resovii przyjdzie zmierzyć się im w ćwierćfinałach.
Do niecodziennej sytuacji doszło w czasie rozgrzewki zawodników. Uros Kovacević zszedł nagle z boiska, a na ławkę rezerwową wrócił ponownie dopiero w trzecim secie. Wobec takiej sytuacji szansę na grę otrzymał Piotr Orczyk, który był nieco zaskoczony całą sytuacją.
– Jeszcze w szatni na odprawie przedmeczowej około 40 minut przed meczem skład był taki jak zawsze, gdy gramy z Urosem Kovaceviciem w pierwszym składzie. Po rozpoczęciu rozgrzewki chłopaki krzyczą, że nie ma Urosa i będę musiał zagrać. Nie wiem jaki był powód tego – stwierdził Orczyk. Sytuacja ta nie wpłynęła źle na jego grę, a wręcz przeciwnie – rozkręcał się z każdą akcją. Ostatecznie zdobył 15 punktów przy 65% skuteczności w ataku i 50% przyjęciu pozytywnym. – Myślę, że nieźle wyglądało to w ataku i dosyć dobrze w przyjęciu, także nie przeszkadzałem bardzo, a raczej pomagałem. Z tego jestem zadowolony, bo niewiele tego czasu na boisku mam, więc każde jakieś tam wejście, rozegrany set, czy zdobyty punkt mnie cieszy – dodał.
Gospodarze toczyli wyrównane zawody, a gdyby nie przestoje jakie im się przytrafiały, to wynik mógłby być całkiem inny. Czasami udawało im się odrobić straty, ale częściej jednak przewaga rzeszowian była wystarczająca do wygrania seta. Dużo działo się zwłaszcza przy serwisie Sama Deroo. – Ustawienie z Samem Deroo na zagrywce sprawiało nam najwięcej problemów i w nim mieliśmy co najmniej dwie takie dłuższe serie, w której rzeszowianie zdobywali bezpieczną przewagę i raczej utrzymywali ją do końca seta. Staraliśmy się gonić, ale przegrywaliśmy dwa razy do 23. Tak to wyglądało, że kluczowe dla losów tych partii był brak przyjęcia zagrywki Deroo – ocenił przyjmujący Jurajskich Rycerzy. Jednak prawdziwym killerem okazał się Maciej Muzaj, który był nie do zatrzymania, a w ciężkich chwilach Fabian Drzyzga mógł spokojnie korzystać z jego usług. – Maciej Muzaj miał dobry mecz. Wysoko atakował i był bardzo skuteczny także w polu serwisowym, gdyż miał bardzo nieprzyjemną zagrywkę – powiedział.
W dalszym ciągu siatkarzom Aluronu CMC Warty brakuje punktu do pewnego zajęcia czwartego miejsca po rundzie zasadniczej. Ostatni mecz rozegrają w sobotę z lublinianami i nie będą mogli potraktować tego meczu lżej, gdyż cały czas mają o co grać. – Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że zapunktujemy w tym meczu i już z chłodną głową i bezpieczną przewagą podejdziemy do tego ostatniego spotkania. Tak się nie stało. Musimy zagrać na maksa i zapunktować. Zaraz po nim startują najważniejsze mecze sezonu, więc dobrze nie robić sobie jakichś przerw za długich i tracić rytmu meczowego – analizował Orczyk. Szansę na rewanż mogą mieć bardzo szybko, gdyż to najprawdopodobniej z siatkarzami Asseco Resovii przyjdzie im się zmierzyć w ćwierćfinałach. – W ćwierćfinałach spotkamy się z rzeszowianami, bądź olsztynianami. Jesteśmy gotowi i na jedną i na drugą drużynę. Z obiema potrafiliśmy wygrywać już w tym sezonie – zakończył.
źródło: inf. własna