Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie nie sprostali mistrzom Polski i przegrali na własnym parkiecie 1:3. Zawiercianie triumfowali jedynie w premierowej partii, potem warunki dyktował już Jastrzębski Węgiel. – Już przed meczem wszyscy wiedzieliśmy, że każdy z nas musi zagrać na 100% swoich możliwości, żeby nawiązać walkę z tym rywalem. W pierwszym to nam się udało i w tym pierwszym secie dobrze funkcjonował nasz serwis chyba najlepiej na przestrzeni tego meczu. Potem role się odwróciły – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki atakujący zawiercian Dawid Konarski.
Trochę wam jednak zabrakło skuteczności na skrzydłach w starciu z mistrzem Polski?
Dawid Konarski: – Na pewno. Już przed meczem wszyscy wiedzieliśmy, że każdy z nas musi zagrać na 100% swoich możliwości, żeby nawiązać walkę z tym rywalem. W pierwszym to nam się udało i w tym pierwszym secie dobrze funkcjonował nasz serwis chyba najlepiej na przestrzeni tego meczu. Potem role się odwróciły, to my mieliśmy problemy z przyjęciem, sporo piłek szło na drugą stronę, może samych asów przeciwnicy nie mieli zbyt dużo, ale jakość naszego przyjęcia nie była najlepsza. Z taką drużyną na wysokiej piłce czasem się uda, czasem nie. Jastrzębski Węgiel gra dobrze w systemie blok-obrona i piłki, które wydaje się, że się wygra, to wtedy Kuba Popiwczak z tym motorkiem w nogach i wyciąga niesamowite piłki spod krzesełek, spod band. Szkoda, bo na pewno liczyliśmy na więcej. W tym pierwszym secie prowadziliśmy, do połowy trzeciego też trwała wyrównana walka, a potem stanęliśmy chyba aż na 7 piłek z rzędu i to już było zawodach. Czwarta partia była praktycznie bez większej historii. Na pewno szkoda, ale nie będziemy też płakać, przed nami kolejne mecze. Teraz mamy przerwę, a po turnieju finałowym Pucharu Polski czeka nas ZAKSA.
Każdy kolejny tydzień treningów z nominalnymi rozgrywającymi wpływa chyba jednak na was pozytywnie?
– Już cały tydzień przed meczem w Nysie trenowaliśmy z Maxim Cavanną, teraz był drugi, do tego doszedł też Krzysiek Bieńkowski i na małe fragmenty dołącza też Miguel Tavares. Jest zdecydowanie lepiej, można normalnie trenować i przygotować się do meczu. Nie będziemy więc na to zwalać, teraz niefortunnie na chwilę przed starciem z Jastrzębskim Węglem wypadł nam ze składu Uros Kovacević i to było małe zaskoczenie. Graliśmy jednak fajnie w pierwszym secie, w trzecim też do pewnego momentu, więc nie można się tym usprawiedliwiać czy mówić, że z Urosem w składzie na 100% byśmy ten mecz wygrali. Zawsze jednak lepiej się gra w pełnym składzie niż nie. Rywale w tym spotkaniu byli po prostu lepsi.
Brak Urosa Kovacevicia wytrącił was jednak trochę z równowagi?
– To była tylko chwila, kiedy przyszła ta informacja. Potem wybiegliśmy na boisko i każdy skupiał się tym, co ma zrobić. Ci, którzy trenują w drugiej szóstce zawsze są gotowi na to, żeby wejść na boisko i tak było w tym meczu.
Sam wspomniałeś, że macie, dla was chyba jednak niestety, wolny przyszły weekend. Te dwa tygodnie to będzie taki ostatni taki spokojny okres, żeby porządnie się przygotować do najważniejszej części sezonu zasadniczego? Jeszcze tylko kilka kolejek i faza play-off.
– Faktycznie, faza play-off tuż tuż i to będzie taki ostatni moment, żeby się do tego przygotować. W tym pierwszym tygodniu będziemy mieli czas, żeby porządnie popracować na siłowni czy podleczyć drobne urazy, które mamy. Od następnego tygodnia już – mam nadzieję – całą drużyną, będziemy się przygotowywać. Szkoda, że nie ma nas w turnieju finałowym Pucharu Polski, ale na pewno dobrze wykorzystamy ten czas. Play-off za rogiem, swoje spotkanie wygrała w tej kolejce Skra Bełchatów, więc jej przewaga nad nami w tabeli rośnie, ale będziemy się starali wygrać jak najwięcej spotkań. Może nie uda nam się poprawić tej czwartej lokaty, więc będziemy chcieli ją utrzymać przed startem kolejnej rundy.
źródło: inf. własna