Z belgijskich boisk również docierają do nas ciekawe informacje. Lindemans Aalst to drużyna, w szeregach której występuje dwóch Polaków. Jednym z nich jest 24-letni Jakub Rybicki, przyjmujący, który wraz ze swoją drużyną ambitnie walczy o medal rozgrywek. – W tym roku drużyna jest zdecydowanie bardziej wyrównana. Jeden z naszych celów już osiągnęliśmy, mianowicie finał Pucharu Belgii, który zagramy 27 lutego z drużyną z Gent. Mam nadzieję, że wyjdziemy z tego spotkania zwycięsko – mówi w rozmowie z naszym serwisem siatkarz.
Ciasno robi się na czele tabeli belgijskiej EuroMilions League. Różnice punktowe pomiędzy zespołami z czołówki są niewielkie. Na brak emocji i zaciętych spotkań chyba nie możecie narzekać?
Jakub Rybicki: – Tak, to prawda. Liga belgijska jest w tym roku naprawdę wyrównana, dosłownie każdy może wygrać z każdym bądź urwać niezwykle ważny punkt w ogólnym rozrachunku. Oczywiście może wpływać na to liczba zespołów, ponieważ mamy tutaj tylko osiem drużyn, a już wiemy, że w przyszłym roku zabraknie zespołu z Menen…
Porównując zespół do tego z ubiegłego roku, jak oceniasz tym razem wasz poziom sportowy i realizację zamierzonych celów?
– W tym roku drużyna jest zdecydowanie bardziej wyrównana. Posiadamy zmiany na każdej pozycji, a trener nie boi się z nich korzystać, przez co praktycznie każdy gra po równo. Jeden z naszych celów już osiągnęliśmy, mianowicie finał Pucharu Belgii, który zagramy 27 lutego z drużyną z Gent. Mam nadzieję, że wyjdziemy z tego spotkania zwycięsko. Co do ligi również realizujemy nasze cele, aby być w play-off i grać o najwyższą stawkę. Aktualnie jesteśmy na drugim miejscu w lidze.
Jak wygląda u was sytuacja covidowa? Czy pandemia burzy szyki rozgrywek ligowych?
– Sytuacja covidowa w tym roku jest zdecydowanie łagodniejsza, zawodnicy po przyjęciu trzeciej dawki już nie muszą być co chwile badani, a to zdecydowanie oszczędza nasze nozdrza. (śmiech) Aktualnie jesteśmy jedyną drużyną, która obeszła się bez pozytywnego przypadku, co bardzo cieszy. Oczywiście skrupulatnie przestrzegamy cały czas zaleceń, które dostaliśmy i jak na razie sprawdza się to znakomicie. Mieliśmy parę przestojów, ale nie zaburzyło to zbytnio naszego grafiku.
W tym roku masz u boku swojego przyjaciela Kamila Droszyńskiego. Jak za starych, dobrych, radomskich czasów. Godna reprezentacja Polski w Belgii. Dużo daje taki towarzysz zarówno sportowo jak i pozasportowo?
– Z Kamilem znamy się już wiele lat, świetnie się dogadujemy i wspieramy na boisku oraz w życiu prywatnym. Między innymi za jego namową zdecydowałem się na transfer do Aalst. W obcym kraju dobrze jest mieć przy boku osobę, z którą można porozmawiać w swoim ojczystym języku
Ten sezon chyba podobnie jak ubiegły nie należy do najłatwiejszych. Czy klub stawia wam jakieś ultimatum? Jest w związku z tym jakaś presja?
– Klub nie postawił nam otwarcie ultimatum, ale oczywiście jesteśmy tutaj aby wygrywać, co nam nieźle wychodzi – dziewięć wygranych z rzędu. Staramy się grać jak najlepiej i realizować nasze cele, które ustaliliśmy w szatni. Co do presji, to osobiście jej nie czuje i myślę, że każdy wie, po co jest w tej drużynie.
To już kolejny twój sezon w Belgii. Myślisz jeszcze o powrocie do polskiej ligi?
– Zdecydowanie tak! Po 3 sezonach za granicą chciałbym wrócić do Polski i pokazać się na polskich parkietach, ale czy to się uda? Jeszcze nie mogę stwierdzić…
Jak czujesz się fizycznie? Kalendarz nie był dla was chyba zbyt łaskawy. Pomimo pojedynczych przerw rozgrywaliście w listopadzie i grudniu mecze niemalże co 3 dni. Taka intensywność może doskwierać…
– Czuję się bardzo dobrze. Mamy nowego trenera od przygotowania fizycznego oraz trenera mentalnego, którzy znakomicie spełniają swoją rolę, przez co omijają nas kontuzje i innego rodzaju problemy. Mamy bardzo wyrównaną drużynę i sporo się rotujemy, przez co nasze organizmy nie są aż tak bardzo eksploatowane.
Puchar Belgii w zasięgu. Przemierzyliście krętą drogę do finału, w którym to zmierzycie się końcem lutego z VDK-GENT. Jakie są z twojej perspektywy szanse na złoto w tym turnieju?
– Tak, to prawda. Mieliśmy naprawdę ciężką drogę do finału. W ćwierćfinale wyeliminowaliśmy drużynę z Maseik (3:2) oraz w półfinale drużynę z Leuven (dwa razy 3:1), z którą wcześniej w ligowym starciu przegraliśmy. Mam nadzieję, że 27 lutego to my będziemy świętować zwycięstwo w finale pucharu Belgii.
Jak ty osobiście realizujesz się w zespole Lindemans Aalst? Konkurencja na twojej pozycji jest dość ciekawa.
– Tak jak już wcześniej wspominałem, mamy bardzo wyrównaną drużynę zwłaszcza na przyjęciu, do samego końca nie wiemy, kto wyjdzie w pierwszej szóstce. Myślę, że taka rywalizacja jest bardzo potrzebna, bo dzięki temu napędzamy się wzajemnie do ciężkiej pracy, w wyniku czego z dnia na dzień każdy z nas staje się coraz lepszy i lepszy.
Jesteś usatysfakcjonowany swoją sportową postawą w tym sezonie? Klub daje ci oczekiwaną przez ciebie szansę na rozwój i możliwość prezentowania swojego warsztatu?
-Tak, w tym sezonie jestem ze swojej gry zadowolony, choć myślę, że każdy sportowiec uważa, że stać go na jeszcze lepsze wyniki i chciałby dostawać jak najwięcej szans by pokazać swój warsztat. Aalst jest drużyną, która daje szansę na rozwój, więc staram się to wykorzystywać w stu procentach – mam nadzieję, że to widać.
źródło: inf. własna