Nie takiego obrotu sprawy spodziewała się ekipa Projektu Warszawa po spotkaniu w Lublinie. Stołeczni wrócili do siebie bez zdobyczy punktowej. – Te dwa pierwsze sety były naprawdę na styku. Wystarczyły dwie piłki w drugą stronę i wynik byłby zupełnie inny – uważa Bartosz Kwolek.
Dla lublinian trzy punkty wywalczone z Projektem są niezwykle cennym łupem. W rejonie dziewiątego miejsca, na którym plasuje się obecnie LUK Politechnika jest ciasno i wiele może się wydarzyć. Tym bardziej, że beniaminek PlusLigi ma chrapkę na wyższą lokatę.
– Od początku sezonu mają tendencję wzrostową, jeśli chodzi o formę, o zgranie i naprawdę prezentują się bardzo dobrze. Czasami brakuje im trochę szczęścia, tak jak w tym ostatnim meczu z ZAKSĄ. W nim również było na styku i mogli wygrać – chwali przeciwników Bartosz Kwolek.
Projekt miał swoje szanse w tym starciu, a lublinianie zdominowali przeciwników tylko w trzeciej odsłonie. W dwóch pierwszych partiach toczył się wyrównany pojedynek. – Te dwa pierwsze sety były naprawdę na styku. Wystarczyły dwie piłki w drugą stronę i wynik byłby zupełnie inny. Taki jest sport, taka jest siatkówka. LUK dobrze nas czytał, dobrze grał i na pewno zasłużenie odniósł to zwycięstwo – podkreśla Kwolek.
Napięty terminarz, PlusLigia, Puchar Polski, Liga Mistrzów, liczne podróże i koronawirus na dokładkę – tak wyglądała rzeczywistość Projektu przed tym spotkaniem i nie zapowiada się, by szybko się coś zmieniło. – Na pewno nam to nie pomaga. Tym bardziej, że przyplątała się ta kwarantanna w okresie, w którym tych meczów miało być najwięcej. Nie ma co zwalać na to winy. Gramy po prostu słabo i musimy znaleźć na to jakieś rozwiązanie. Mamy jeszcze chwilę i mam nadzieję, że rozwiążemy jakoś ten problem – stwierdza zawodnik warszawskiej drużyny.
Bartosz Kwolek ostatnio ze względu na koronawirusa przebywał na kwarantannie. Zarażenie odbiło się na jego dyspozycji. Po jednej z dłuższych wymian zawodnik musiał na chwilę opuścić boisko. – Nic mnie nie boli. Po jakiejś dłuższej akcji lekko mi się w głowie zakręciło. Przekazałem to sztabowi. Zszedłem na chwilę, zjadłem coś, napiłem się czegoś słodkiego, uzupełniłem chyba cukry i później było już wszystko w porządku. Wiadomo, że te dwanaście dni na kwarantannie na pewno nie pomaga. Plus to, że nie mieliśmy w ogóle czasu, by wrócić do sprawności, normalnego treningu mocniejszego. Tak naprawdę od razu po dwóch chyba dniach graliśmy mecz. Później zaczęły się wyjazdy, więc to wszystko się przeciągało i wszystko się tak pokręciło, że na pewno nie jestem jeszcze w swojej formie i nie jestem zadowolony z tego, co prezentuję – ocenia Kwolek, który zdobył w tym meczu dziewięć punktów.
źródło: inf. prasowa, inf. własna