– Spodziewałem się, że wszyscy myśleli o łatwych trzech punktach, bo rywal gra bez rozgrywającego. Natomiast drużyna z Zawiercia pokazała swoją moc zwłaszcza w ataku, bo przy dobrym przyjęciu, Kovacevic podrzucał piłki na skrzydła i mieliśmy ogromny problem z zatrzymaniem ich – powiedział po porażce z Wartą Zawiercie trener Cuprum Lubin Paweł Rusek. – Patrząc na liczbę punktów cały czas walczymy o ósemkę. Cały czas jest blisko, mimo że od początku sezonu gramy z jednym atakującym – dodaje szkoleniowiec.
Jak oceniasz czwartkowy mecz?
Paweł Rusek: – Spodziewałem się, że wszyscy myśleli o łatwych trzech punktach, bo rywal gra bez rozgrywającego. Natomiast drużyna z Zawiercia pokazała swoją moc zwłaszcza w ataku, bo przy dobrym przyjęciu, Kovacevic podrzucał piłki na skrzydła i mieliśmy ogromny problem z zatrzymaniem ich. Zawiercie bardzo szybko poradziło sobie w nowej sytuacji, a my nie wiedzieliśmy zupełnie, jak Uros będzie grał jako rozgrywający. Podczas meczu pokazał, że potrafi i musieliśmy się dostosować do jego gry, co zajęło nam zbyt dużo czasu. Pierwszy set pokazał dobitnie, że byliśmy spięci.
Z czego to mogło wynikać?
– Nasza drużyna to połączenie doświadczenia z młodymi zawodnikami, którzy potrzebowali trochę czasu, by wszystko ustabilizować. Ja bardzo czekam aż wszyscy wrócimy do grania, bo Remik praktycznie cały czas gra sam. Grzegorz dołączył do nas, ale potem ta nieszczęsna kontuzja… Myślę, że trzeba też zwrócić uwagę, że nie jest łatwo grać i trenować z jednym przekątnym. Szacunek dla Remka, bo radzi sobie naprawdę dobrze. Powiem szczerze, że naprawdę się cieszę, że daliśmy radę, bo ostatni czas mieliśmy niezwykle ciężki. Część drużyny wróciła wczoraj, w tym Przemek po chorobie, więc można powiedzieć, że zagrał mecz bez żadnego treningu. Trzeba szanować punkt zdobyty z drużyną, która cały czas jest w czubie, czy gra w pełnym składzie czy nie.
Co mogło zaważyć na przegranych końcówkach?
– Tak jak mówiłem, mamy w drużynie dużą mieszankę młodości z doświadczeniem. Będę zwalał winę na młodość, co jest wybaczalne, bo młody człowiek się dopiero uczy.
Ale dziś w wygranych setach kończyli właśnie młodzi – Remek i Michał.
– Ja patrzę z innej strony. Wy patrzycie na tego, kto zrobi atak kończący, ale to wszystko przygotowuje się przez długi czas. Gdybyście zobaczyli, jak wielką pracę musiał dziś wykonać Marcin Waliński w przyjęciu, gdzie był na lewym skrzydle, a przyjmował piłki z Kamilem Szymurą. Każdy ma swoje zadanie. Ja jako trener skupiam się na tych wszystkich elementach, ale też nie ukrywam, że gdybym był kibicem na trybunach, to też bym patrzył na kończącą fazę.
Z zewnątrz grę ocenia się po tym, co widać lub po statystykach.
– I to jest właśnie różnica w patrzeniu z perspektywy kibica i trenera. My patrzymy na wszystkie inne elementy. Ktoś może atakować bez bloku, skończyć wszystko i powiemy, że jest mistrzem świata, a ktoś może mieć słabszy atak, ale gra na potrójnym bloku i już będą mówić, że jest słaby. Kibic ma swoje prawo, nie musi się znać i wiedzieć, co konkretnie robimy i jak się przygotowujemy. Mnie interesuje moja drużyna, jestem z nią i naprawdę się cieszę, że wreszcie wygraliśmy jakąś końcówkę. To niemal cud!
Fakt, ostatnio nie było takich wiele.
– Potrzebowaliśmy takiego momentu, by wreszcie jakaś końcówka odwróciła się na naszą korzyść. Drodzy kibice, nie gniewajcie się na mnie, ale ja i tak będę się starał szukać w tym wszystkim pozytywów.
Jak ocenisz bieżącą sytuację naszego zespołu?
– Ja bym nie chciał mówić od razu, że jest tu jakieś nieszczęście. Patrząc na liczbę punktów cały czas walczymy o ósemkę. Cały czas jest blisko, mimo że od początku sezonu gramy z jednym atakującym. Dodatkowo musimy się mierzyć z problemami zdrowotnymi, o których nie mówimy głośno, bo taka jest polityka klubu. Ja, broń Boże, nie płaczę z tego powodu. Bierzemy to na klatę, takie są warunki, pandemia, musimy składać grę z tego, co mamy. Dlatego będę bronił swoich chłopaków, bo wykonują kawał dobrej roboty.
Wiele czynników składa się na miejsce, w którym każdy klub jest obecnie.
– Ktoś powie, że my mogliśmy być na trzecim miejscu, gdybyśmy wykorzystywali szanse. Może mogliśmy, ale dalej jesteśmy w walce o play-offy i na tym się skupiamy. Wielu też wskazywało, że będziemy pretendentem do spadku. Oczywiście, że każdy by chciał wygrywać. My też. Życzyłbym sobie, żeby moja drużyna tylko wygrywała. Ale nie ma nic od razu, cały czas pracujemy nad tym, by nie grać na takiej sinusoidzie raz dobrze, a raz źle. Próbujemy nad tym zapanować. Dla niektórych chłopaków jest to pierwszy sezon, który grają aktywnie na parkiecie. Ja na to patrzę z innej strony i myślę, że z każdym treningiem, dniem, będą się jeszcze bardziej rozwijać. Siatkówka jest na tyle niewdzięczną dyscypliną, że potrzeba ogrom cierpliwości i czasu. Na wariata nic się nie da zrobić.
Ostatnio w waszym zespole było sporo problemów.
– Jednych zawodników nie było przez miesiąc, innych przez trzy tygodnie… Mają teraz specjalnie dostosowane indywidualne treningi i od poniedziałku wszyscy zaczynamy razem. Mam nadzieję, że nikt nie przyjdzie z problemem czy gorączką, bo nie ukrywajmy: z takimi problemami mierzą się teraz wszyscy w całej lidze. Takie czasy.
źródło: ks.cuprum.pl