Chemeko-System Gwardia Wrocław po raz drugi w tym sezonie musiała uznać wyższość BBTS-u Bielsko-Biała. W sobotę wrocławianie ulegli we własnej hali bielszczanom w meczu 19. kolejki TAURON 1. Ligi Mężczyzn. Tym razem zawodnicy Rainera Vassiljeva przegrali 2:3, ale w ich grze można było dopatrzeć się pozytywów.
Sobotnie spotkanie było siatkarską sinusoidą. Zespoły wygrywały sety naprzemiennie. Lepiej mecz rozpoczęli goście i to oni wygrali pierwszą partię. Drugą, najbardziej zaciętą, na swoją korzyść rozstrzygnęli gospodarze. Trzeci set był zdecydowanie najbardziej jednostronny.
Gwardziści popełniali sporo błędów, a bielszczanie skrzętnie wykorzystywali swoje akcje. Czwarta partia przyniosła niespodziewany powrót wrocławian z dalekiej podróży. Gwardziści, głównie dzięki znakomitej zagrywce Tima Grozera i Sebastiana Matuli uzyskiwali przewagę. Do tie-breaka doprowadzili wygrywając czwartego seta aż dziewięcioma punktami.
– Mecz – huśtawka. Zespół, który zagrywał w secie, dominował. W tie-breaku zabrakło nam cierpliwości. Pracujemy nad tym na treningach. Przy stanie 6:6 mieliśmy dwie sytuacje, gdzie były bardzo trudne wystawy – chłopaki zaryzykowali i zaatakowali w aut. Tej przewagi już zespół z Bielska nie stracił – mówił po spotkaniu II trener Gwardzistów Wojciech Kurczyński.
Warto jednak podkreślić, że z tego spotkania Gwardia, mimo porażki, może wyciągnąć sporo pozytywów. – Na pewno gra w obronie była bardzo dobra. Wcześniej nam tego brakowało. Z pozytywów na pewno można wyróżnić Sebastiana, który wszedł i podniósł jakość naszej gry. To nie jest łatwe by wejść na rozegranie i odmienić oblicze meczu. Myślę, że gdybyśmy wygrali, to byłby bohaterem. Ostatnie dwa tygodnie mieliśmy czas na pracę. Skupiamy się na poszczególnych elementach i te elementy zaczynają już funkcjonować – dodał Kurczyński.
źródło: tauron1liga.pl