– W każdym secie była wyrównana końcówka, a tylko kilka punktów decydowało o tym, kto wygra – mówi Robert Taht, estoński przyjmujący PGE Skry Bełchatów po meczu z Jastrzębskim Węglem. Żółto-czarni przegrali to spotkanie 2:3. – To są mecze z kategorii takich, że zarówno my mogliśmy wygrać 3:0, jak i rywale mogli zwyciężyć w takim samym stosunku. W każdym secie była wyrównana końcówka, a tylko kilka punktów decydowało o tym, kto wygra – mówi Taht, który zmienił Dicka Kooya.
Mecze z Jastrzębskim Węglem to ogromne emocje dla kibiców. Nie inaczej było w sobotę w hali Energia. – Takie mecze są najlepsze do grania. Jest pełna hala, sporo kibiców, którzy wspierają nas tutaj, w Energii – mówi Taht. – Fajnie się tak gra, ale dziś wyszliśmy na boisko po to, żeby wygrać. Potrzebowaliśmy też tego zwycięstwa, żeby zbliżyć się w tabeli do Jastrzębia. Teraz mamy czas na przygotowania do kolejnego meczu. Musimy to przełknąć i rozpocząć treningi do spotkania z Asseco Resovią, który już za kilka dni.
Warto jeszcze przypomnieć końcówkę czwartego seta, kiedy to Jastrzębski Węgiel miał już piłkę meczową w górze, a to jednak PGE Skra doprowadziła do tie-breaka. – W czwartym secie rywale czuli, że mogą wywieźć stąd trzy punkty, ale walczyliśmy. Wygraliśmy w czwartym secie, w piątym też mieliśmy szansę, ale nie udało się. Niestety, taki jest sport… – kończy Taht.
źródło: inf. własna, PGE Skra Bełchatów - informacja prasowa