Osłabieni katowiczanie byli skazywani na porażkę w meczu z Resovią, która po zatrudnieniu trenera Mendeza jeszcze nie straciła punktów. Jednak już pierwszy set pokazał, że GKS nie przyjechał do Rzeszowa na zwiedzanie miasta, a po punkty. Gościom ostatecznie udało się wygrać tylko jedną partię, mimo że mieli swoje szanse na wywiezienie zdobyczy punktowej.
GKS Katowice przystępował do meczu w Rzeszowie w okrojonym składzie. Aż czterech zawodników nie zostało zgłoszonych do meczowej czternastki. Wydawało się, że w dziewiątkę na powoli rosnącym w siłę rzeszowskim terenie będzie im trudno cokolwiek ugrać. Katowiczanie jednak wyszli na parkiet mocno zdeterminowani i postawili na pełną współpracę. Po pierwszym secie nie było w katowickim zespole zawodnika z pola (poza libero rzecz jasna), który nie miałby na swoim koncie punktów, a skuteczność GKS-u w ataku sięgała niemal 100%. W ofensywie szczególnie szalał Tomas Rousseaux. Dzięki temu GKS grał przez cały set jak równy z równym, a w końcówce przechylił szalę zwycięstwa na swoja stronę, wygrywając 25:21.
W drugiej partii do głosu doszli gospodarze. Dwa bloki Sama Deroo i Jana Kozamernika oraz skuteczny atak Klemena Cebulja dały Resovii prowadzenie 3:0. Po chwili gra się wyrównała, ale nie na długo. Od stanu 8:7 rzeszowianie odjechali. Skutecznie w ataku grał Maciej Muzaj, a dwa bloki na swoim koncie zapisał Fabian Drzyzga i zrobiło się 14:8 dla podopiecznych Marcelo Mendeza. Resovii pozostało tylko konsekwentne pilnowanie wyniku, co nie sprawiało gospodarzom kłopotu. Przy stanie 18:12 dla Resovii mieliśmy do czynienia z rzadko spotykaną sytuacją na boiskach. Najpierw sędziowie przyznali punkt Resovii za autowy atak katowiczan, goście poprosili o challenge, po którym okazało się, ze piłka dotknęła bloku, więc punkt powędrował na konto GKS-u, ale z kolei trener Mendez poprosił o weryfikację kontaktu z siatką atakującego zawodnika i rzeczywiście błąd miał miejsce, zatem punkt powrócił do gospodarzy. Ostatecznie rzeszowianie spokojnie dowieźli przewagę do końca, wygrywając seta 25:18 i doprowadzając do remisu w meczu.
W trzecim secie przez długi czas oglądaliśmy falującą grę obu drużyn. Najpierw do głosu doszli gospodarze, atakując jeszcze wcześniej, niż w drugiej odsłonie i osiągając przewagę 10:4. Później swoje szanse dostali katowiczanie, którzy zbliżyli się na dwa punkty (13:11), ale nie potrafili utrzymać dobrego tempa i po chwili głównie za sprawą Muzaja było już 16:11. GKS szybko odrobił dwa punkty, ale równie szybko Resovia wybiła im z głowy gonitwę, powiększając przewagę i uzyskując kontrolę nad setem. Podobnie jak w drugiej partii rzeszowianom wystarczyła już spokojna gra i nie popełnianie większych błędów. Tych jednak rzeszowianie się nie ustrzegli. Zaczęło się od zepsutej zagrywki Cebulja, później błąd przy wystawie popełnił Drzyzga, a za chwilę Kozamernik nadział się na blok Kani i przewaga gospodarzy stopniała do dwóch punktów (21:19). Końcówka należała do rzeszowian, którzy już cieszyli się po zdobyciu punktu na 25:22, ale szkoleniowiec GKS-u poprosił o challenge, jaki zwykle jest ostatnią deską ratunku po ostatnim punkcie, czyli sprawdzenie siatki podczas bloku. Tym razem okazało się, że kontakt zawodnika z siatką miał miejsce i zawodnicy kontynuowali tego seta, grając długo na przewagi. Długo inicjatywa była po stronie gości, ale przy 29:29 atak w aut wyrzucił Kania i bliżej zwycięstwa byli rzeszowianie. Nie wypuścili tej szansy z rąk i ostatecznie triumfowali 33:31 po ataku Muzaja.
Goście poczuli, że nie są w tym meczu jeszcze na straconej pozycji, a jednocześnie byli podrażnieni minimalną porażką po długiej walce w trzecim secie i od początku czwartej partii narzucili swój styl gry, obejmując prowadzenie 7:4. Resovia jednak czuła, że jest w tym meczu mocniejsza i konsekwentnie punkt po punkcie niwelowała dystans. Kilka akcji później było już 11:10 dla gospodarzy, po czym gra na dłuższy czas się wyrównała. Przy stanie 18:17 dwa punkty zdobyli rzeszowianie i wydawało się, że mecz ma się ku końcowi, ale trzy mocne ciosy wyprowadził GKS i wyrównał na 20:20. Chwilę później skutecznie zaatakował Kochanowski, asem poprawił Deroo, a Kogut przestrzelił atak i znów zwycięstwo przechyliło się na rzeszowską stronę. Tym razem fortuna już się nie odwróciła od podopiecznych Mendeza. Set skończył się wynikiem 25: i trzy punkty pozostały w Rzeszowie.
MVP: Maciej Muzaj
Asseco Resovia Rzeszów – GKS Katowice 3:1
(21:25, 25:18, 33:31, 25:22)
Składy zespołów:
Resovia: Muzaj (25), Deroo (19), Kozamernik (7), Kochanowski (14), Drzyzga (3), Cebulj (15), Zatorski (libero) oraz Bucki i Buszek
GKS: Kania (10), Kogut (11), Ma’a (14), Rousseaux (26), Hain (15), Quiroga (8), Mariański (libero) oraz Lewandowski i Drzazga
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna