– W każdym meczu do tej pory punktowaliśmy. Nawet jak przegrywaliśmy, to po walce 2:3. Jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli, ale nie jesteśmy ani bliżej, ani dalej od celu, który sobie wyznaczyliśmy – powiedział trener BAS-u Białystok Krzysztof Andrzejewski.
Na koniec 2021 roku przegraliście u siebie ze Spartą Grodzisk Mazowiecki, mimo że prowadziliście 2:0. Zbyt szybko zawodnicy poczuli święta?
Krzysztof Andrzejewski: Chyba zbyt szybko uwierzyliśmy, że ten mecz jest wygrany. Pierwszy set padł naszym łupem, w drugim mieliśmy wysokie prowadzenie, ale pod jego koniec straciliśmy kilka punktów. Daliśmy się rozegrać rywalom, a oni z piłki na piłkę grali coraz lepiej. My za to gaśliśmy. Tak to jest w sporcie jak się nie potrafi dobić przeciwnika, a pokaże się swoją słabość, to przeciwnik potrafi to wykorzystać. Odczuwaliśmy spory niedosyt po tym meczu. Musimy jednak wyciągnąć wnioski z tego spotkania i patrzeć przed siebie.
Ale ta porażka nie może zamazywać postawy zespołu w pierwszej części fazy zasadniczej. Przyzna pan, że możecie być zadowoleni z tego, co udało wam się osiągnąć?
– Początek sezonu mieliśmy bardzo udany. Nie dość, że wygrywaliśmy, to jeszcze robiliśmy to w przekonywujący sposób. Zwycięstwa po 3:0 bardzo nas podbudowywały. Im dalej w sezon, tym pojawiły się drobne problemy w postaci przegranych setów, punktów, a potem dwie porażki. Ale dla mnie i tak szklanka jest do połowy pełna. Trzeba wziąć pod uwagę to, że w każdym meczu do tej pory punktowaliśmy. Nawet jak przegrywaliśmy, to po walce 2:3. Jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli, ale nie jesteśmy ani bliżej, ani dalej od celu, który sobie wyznaczyliśmy. Po pierwszej rundzie taki wynik brałbym w ciemno.
Faktycznie jest tak, że Arka, nad którą macie punkt przewagi, jest waszym najgroźniejszym przeciwnikiem w grupie?
– Przed sezonem powiedziałem, że bezpośrednie mecze między nami, Arką i Spartą, bo ta trójka zespołów była wymieniana w roli faworytów, nie przesądzą o kształcie tabeli na koniec fazy zasadniczej. Wydaje mi się, że tak się dzieje. Wszystkim faworytom zdarzyło się gubić punkty z innymi zespołami. W pierwszej rundzie z rywalami z Chełma i Grodziska Mazowieckiego wygraliśmy po 3:0, a zdarzyła nam się przegrana z MOS-em Warszawa. Z kolei Arce przytrafiła się porażka w Augustowie. Trzeba być czujnym przez cały sezon i w meczach z każdym rywalem.
Jak pan oceni turniej towarzyski, który rozegraliście z pierwszoligowcami pod koniec roku? Pomógł on wam wrócić do rytmu meczowego?
– Zespoły z I ligi obnażyły nasze słabości, niedoskonałości, nad którymi musimy pracować. Przykładowo zaczęliśmy bardzo dobrze mecz z KPS-em. Wygraliśmy pierwszego seta, a w drugim prowadziliśmy bardzo wysoko, ale nie potrafiliśmy „dowieźć” przewagi do jego końca. Musimy zwrócić uwagę na stabilizację w grze i to, aby nie załamywać się po serii straconych punktów. Uczymy się od zespołów z I ligi, bo zawsze warto podpatrywać lepszych.
W najbliższy weekend czeka was pierwsza batalia o ligowe punkty w tym roku. Pierwsze mecze po przerwie nigdy nie są łatwe. Jak będzie tym razem?
– Mieliśmy przerwę świąteczną i noworoczną, która należała się chłopakom za postawę w pierwszej rundzie. Odpoczynek był konieczny dla ich organizmów i głów. W tym tygodniu wróciliśmy już do treningów. Na spokojnie przygotowujemy się do ligowego meczu. Myślę, że ten czas nam wystarczy, aby zyskać w nim optymalną formę.
Myśli pan, że zawodnicy będą chcieli w najbliższym meczu zrehabilitować się za porażkę ze Spartą?
– Mamy przed sobą postawiony jasny cel, którym jest awans do I ligi. Musimy więc po prostu wygrywać ze wszystkimi. Najbliższego meczu nie traktuję więc w kategoriach odbudowywania się czy zmazywania plamy. Jesteśmy zespołem, który ma potencjał, aby wygrywać z każdym. Będzie to dla nas kolejny ligowy bój za trzy punkty. Chcąc awansować do I ligi, musimy być najlepsi, a najlepszy jest ten zespół, który wygrywa ze wszystkimi.
źródło: inf. własna