Zakończyła się 11. kolejka PlusLigi sezonu 2021/2022, w której hitami były spotkania GKS-u Katowice z ekipą Projektu Warszawa, Trefla Gdańsk z LUK Lublin, ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Indykpolem AZS Olsztyn oraz Aluronu CMC Warty Zawiercie z PGE Skrą Bełchatów. W tabeli na pierwszym miejscu umocniła się ekipa ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. MKS Ślepsk Malow Suwałki nie dał rady Asseco Resovii Rzeszów, a w Olsztynie na ławce trenerskiej nie było już Marco Bonitty.
Podsumowanie rozpoczniemy od piątkowego meczu, w którym Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmowała olsztyński Indykpol AZS. Goście przyjechali z Marcinem Mierzejewskim na ławce trenerskiej, który zastąpił zwolnionego za porozumieniem stron dotychczasowego opiekuna zespołu Marco Bonittę. Pierwsze dwa sety stały pod znakiem wyrównanej walki, aż do środkowej ich fazy. Dobry poziom gry wśród podopiecznych Marcina Mierzejewskiego starał się trzymać lider olsztyńskich siatkarzy, Karol Butryn, który w całym meczu zdobył 13 punktów. Do jego dobrej gry dopasowali się również Amerykanin Torey DeFalco, zdobywca 11 punktów, a także punktujący dziesięciokrotnie Mateusz Poręba.
Sił zawodnikom trenera Mierzejewskiego starczyło tylko na dwa sety, które po walce przegrali 23:25 oraz 20:25. Trzeci set to zdecydowana dominacja wicemistrzów Polski z Kędzierzyna-Koźla i ich zwycięstwo 25:16 i w całym spotkaniu 3:0. MVP meczu został rozgrywający ekipy z ulicy Mostowej Marcin Janusz, natomiast najlepiej punktującym zawodnikiem w drużynie gospodarzy był Kamil Semeniuk, który na swym koncie zgromadził 15 punktów. Atakujący gospodarzy z Kędzierzyna-Koźla Łukasz Kaczmarek w pomeczowej wypowiedzi wskazał na mądrą grę zespołu pod względem taktycznym. Podkreślił, że akademicy z Olsztyna prezentują ciekawą siatkówkę i że najważniejsze z punktu widzenia jego drużyny było zatrzymanie liderów ekipy z Warmii: Toreya DeFalco oraz doświadczonego na PlusLigowych parkietach Karola Butryna. Z kolei środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Krzysztof Rejno podkreślił psychologiczną płaszczyznę zwycięstwa nad Indykpolem AZS Olsztyn.
W sobotę rozegrano dwa spotkania. W Lubinie miejscowy Cuprum mierzył się z obecnym mistrzem Polski Jastrzębskim Węglem, natomiast w Radomiu drużyna Cerradu Enei Czarnych podejmowała najsłabszą jak na razie drużynę PlusLigi, Stal Nysa. Jeśli chodzi o spotkanie w Lubinie, obyło się bez niespodzianki. Mistrzowie Polski prowadzeni przez Andreę Gardiniego wygrali 3:0, choć nie ustrzegli się błędów i przestojów w grze zwłaszcza w pierwszym secie. Owe niedociągnięcia w grze gości nie były tylko i wyłącznie ich winą, ale wynikały z walecznej postawy podopiecznych trenera Pawła Ruska. W szeregach prowadzonego przez niego Cuprum Lubin, dobrze prezentował się Marcin Waliński, nieźle na zagrywce radził sobie również 21-letni Remigiusz Kapica, a Florian Krage w najważniejszym momencie pierwszej odsłony zdołał zatrzymać środkowego ekipy ze Śląska – Łukasza Wiśniewskiego. Ostatecznie pierwszego seta na przewagi wygrali goście 28:26. Na tym już zakończyły się emocje w Lubinie, gdyż dwa kolejne sety były dominacją aktualnych mistrzów Polski. Najlepszym zawodnikiem w ekipie gospodarzy był doświadczony Marcin Waliński, który zdobył 11 oczek. Dołożył również punktową zagrywkę, co przez pewien czas dawało nadzieję gospodarzom na zwycięstwo. W polu serwisowym dobrze spisywali się również Paweł Pietraszko oraz Remigiusz Kapica. W zespole prowadzonym przez trenera Andreę Gardiniego wyróżniającymi się siatkarzami byli reprezentant Czech Jan Hadrava oraz doświadczony środkowy kiedyś członek kadry Polski Łukasz Wiśniewski. Punktowali oni 15-krotnie. Statuetkę dla najbardziej wartościowego gracza meczu odebrał libero ekipy mistrzów kraju Jakub Popiwczak, który swymi obronami mocno przyczynił się do zwycięstwa drużyny z Górnego Śląska. Tomasz Fornal, przyjmujący zwycięskiego teamu w pomeczowej rozmowie zaznaczył, że rywale nie wykorzystywali szans, które dostawali od przyjezdnych siatkarzy i obiektywnie stwierdził, że nie było to najlepsze spotkanie w wykonaniu Jastrzębskiego. Z kolei Przemysław Stępień, rozgrywający „Miedziowych” zauważył, że pierwszy set miał decydujący wpływ na dalsze losy starcia i że zwycięstwo lubinian, kompletnie mogłoby odwrócić sytuację w meczu. Zaznaczył również, że przy dużej liczbie błędów własnych nie da się wygrać z tak utytułowaną drużyną jak Jastrzębski Węgiel. Mecz podsumował także MVP starcia Jakub Popiwczak, który stwierdził, że tak wymęczone zwycięstwa jak to w Lubinie budują wielkie drużyny.
Druga sobotnia potyczka to spotkanie Cerradu Enei Czarnych Radom ze Stalą Nysa. Było to widowisko, w którym tylko przez chwilę ostatni w tabeli goście nawiązali walkę z podopiecznymi Jakuba Bednaruka, doprowadzając do stanu 1:1 w meczu. Postawili się oni radomianom także w trzeciej odsłonie, lecz w końcówce partii doświadczenie siatkarzy prowadzonych przez trenera Bednaruka wzięło górę, a wygrany przez nich trzeci set, pozytywnie wpłynął na ich poczynania w czwartej odsłonie meczu. Zwyciężyli w niej 25:21, rozstrzygając całe spotkanie w czterech partiach na swą korzyść. MVP mazowiecko-opolskiego starcia został libero radomian Mateusz Masłowski. – Zespół z Nysy nie miał nic do stracenia. Ryzykował w zagrywce. Raz mu to wychodziło, a raz nie. My jednak pomimo gorącej atmosfery potrafiliśmy utrzymać poziom i dobrze grać – powiedział po zakończonym starciu przeciwko podopiecznym trenera Daniela Plińskiego.
W niedzielę zostały rozegrane pojedynki w: Katowicach, Suwałkach i Gdańsku. Jeżeli chodzi o pierwszy z nich, był on anonsowany jako hit 11. kolejki i rzeczywiście takim się okazał. GKS podejmował ekipę Projektu Warszawa, przegrywając dopiero w piątym secie. Gospodarze mają czego żałować. Podopieczni Grzegorza Słabego potrafili wygrać pierwszą i trzecią partię. Zgubiła ich jednak duża liczba błędów i brak koncentracji w najważniejszych fragmentach meczu, ale trzeba też oddać cesarzowi co cesarskie, a konkretnie Michałowi Superlakowi. Został on MVP meczu, zdobywając 27 punktów, z czego 5 blokiem. Najlepszym zawodnikiem w ekipie Grzegorza Słabego był Jakub Jarosz, ale 23 punkty gwiazdy reprezentacji Daniela Castellaniego przyćmione zostały dobrą grą w bloku jego kolegi z kadry po warszawskiej stronie siatki Piotra Nowakowskiego. – Po meczu z Projektem Warszawa z jednej strony się smucę, bo prowadziliśmy 2:1 i mogliśmy pokusić się o większą ilość punktów w tym meczu, ale z drugiej strony nie mieliśmy dwóch ważnych dla nas ogniw. Marcin Kania ma kontuzję, dodatkowo Jakub Szymański podobnie, a to dla nas są bardzo ważni zawodnicy – podkreślił trener ekipy ze stolicy Górnego Śląska. Swoją opinię na temat tego pojedynku wyraził również środkowy drużyny Projektu Warszawa Andrzej Wrona. – Myślę, że trochę czekaliśmy na to, co się wydarzy na boisku. Na to, co GKS Katowice zrobi, jak zagra i próbowaliśmy się dostosować do poziomu, który prezentują rywale. Prezentowali oni bardzo dobry poziom, a my niestety spisaliśmy się trochę gorzej. Nawet w tych wygranych setach, nie była to nasza gra. Myślę, że tak naprawdę dopiero końcówka czwartego seta i piąta partia, to było to, co chcielibyśmy grać – powiedział mistrz świata z 2014 roku, podsumowując krótko grę swego zespołu w meczu przeciwko katowickiej ekipie.
Pozostałe dwa niedzielne mecze zakończyły się w trzech setach. Asseco Resovia Rzeszów pokonała w Suwałkach miejscową drużynę MKS Ślepsk Malow, natomiast Trefl Gdańsk zwyciężył rewelacyjnego jak na razie beniaminka tych elitarnych rozgrywek, drużynę LUK Lublin. Jeżeli chodzi o mecz w Suwałkach, miał być on przełomem dla siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów i rzeczywiście nim był. Poza pierwszym i trzecim setem suwałczanie nie mieli nic do powiedzenia przeciwko zawodnikom prowadzonym przez Alberto Giulianiego, wywierających na gospodarzach presję zagrywką, dobrze rozgrywanymi kontratakami oraz efektownymi blokami. Najlepszy w składzie gości był Klemen Cebulj. Przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów i reprezentacji Słowenii w całym meczu zdobył 16 punktów. Otrzymał on również statuetkę MVP. – Andrzej Kowal miał wcześniej sposób na Resovię, ale to tylko statystyki, historia, która może być ciekawa dla dziennikarzy, a dla zawodników mało istotna. Wzięliśmy głęboki oddech. Widać było od pierwszej piłki ogromne emocje. Cieszymy się, że wywozimy z tego trudnego, a zarazem przyjemnego do grania terenu bardzo cenne trzy punkty – powiedział rozgrywający drużyny z Podkarpacia Fabian Drzyzga, podsumowując niejako ten tylko fragmentami równy pojedynek.
W niedzielne popołudnie doszło również do starcia w Gdańsku, gdzie miejscowy Trefl mierzył się z rozpędzoną w ostatnich tygodniach drużyną LUK Lublin. Siatkarze Dariusza Daszkiewicza utrzymywali korzystny dla siebie wynik tylko w pierwszych fazach setów, wyjąwszy drugą odsłonę, którą po równorzędnej walce z gdańszczanami wygrali 25:22. Pozostałe partie przegrane 20:25 i 16:25, oddawały obraz gry siatkarzy z Lubelszczyzny, w którego centrum była słaba skuteczność w ataku poszczególnych graczy. Nie pomogło 13 punktów Bartosza Filipiaka oraz 10 punktów Wojciecha Włodarczyka, popisujących się w tej rozgrywce dobrą serią zagrywek. Ostatecznie Trefl wygrał 3:0 i awansował na 9. miejsce w tabeli. – W meczu z LUK Lublin pokazaliśmy ciekawe emocje, dużo fajnych akcji. Wiedzieliśmy, że będzie to dla nas trudny przeciwnik. Cieszymy się, że po naszej stronie była pełna koncentracja. Jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa – powiedział po meczu kapitan gdańskiego zespołu Mariusz Wlazły, MVP spotkania i zdobywca 15 punktów.
Kolejkę zakończyło spotkanie pomiędzy Aluronem CMC Wartą Zawiercie a PGE Skrą Bełchatów. Mecz momentami stał na bardzo wysokim poziomie, czego mogą dowieść statystyki zdobyczy punktowych poszczególnych graczy w obu ekipach. W zespole z Bełchatowa czterech zawodników punktowało minimum dziesięciokrotnie, tak samo w drużynie Aluronu CMC Warty Zawiercie. W meczu nie istniała przewaga nie do odrobienia, a trenerzy konkretnymi wskazówkami podczas przerw na żądanie skutecznie mobilizowali zawodników do walki. Pomimo prowadzenia 2:1 Jurajscy Rycerze z Zawiercia przegrali czwartego seta 23:25 i byliśmy świadkami tie-breaka, w którym żadna z drużyn nie mogła odskoczyć na bezpieczną dla siebie przewagę. Więcej zimnej krwi zachowali jednak gospodarze i to oni pokonali drużynę z województwa łódzkiego, wygrywając piątą partię 26:24. Po 11. kolejce PlusLigi w tabeli lideruje Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, mająca w swym dorobku 34 punkty i 5 oczek przewagi nad drugim Jastrzębskim Węglem. Na jej dnie znajduje się ekipa Stali Nysa, która do tej pory zgromadziła tylko 3 punkty. Warto nadmienić, że o „ósemkę” cały czas walczy LUK Lublin, ale ich przewaga nad Treflem Gdańsk wynosi już tylko punkt. Lublinianie mają dokładnie 14 oczek, a podopieczni Michała Winiarskiego 13, co zwiastuje zaciętą batalię do samego końca.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna