W pierwszym meczu 1/32 Pucharu CEV mężczyzn PGE Skra Bełchatów pokonała 3:0 Mladost Brcko. Jedynie w drugiej odsłonie siatkarze z Bośni i Hercegowiny byli w stanie doprowadzić do nerwowej końcówki, w pozostałych przewaga bełchatowian nie podlegała dyskusji. – Dla nas najważniejsze było, żeby to spotkanie wygrać 3:0. Wiedzieliśmy, że przeciwnik nie jest tak silny, jakich mamy w naszej lidze, ale na takiego rywala też trzeba być mocno skoncentrowanym – powiedział Mateusz Bieniek.
Nie da się ukryć, że Mladost Brcko nie należy do rywali z najwyższej półki, dlatego Slobodan Kovac w pierwszym starciu 1/32 Pucharu CEV mężczyzn zdecydował się wystawić rezerwowy skład. Jedynym zawodnikiem z pierwszej szóstki był Mateusz Bieniek. – Wiadomo, że to jest trudne, bo praktycznie cały skład był przemeblowany. Ale każdy dostał swoją szansę zagrać, bo dla większości był to właściwie pierwszy rozegrany mecz w sezonie. Z Mihajlo grało mi się naprawdę dobrze, wiadomo, że to jest inny typ rozgrywającego niż Grzegorz Łomacz – analizował środkowy PGE Skry.
Najlepiej punktującym był Damian Schulz, który zapisał na swoim koncie 17 oczek. – My mieliśmy założenie, by być skoncentrowanym od pierwszej do ostatniej piłki. Ta koncentracja gdzieś nam uciekła na chwilę w drugim secie, popełniliśmy kilka błędów w ataku i na zagrywce, dlatego końcówka była trochę bardziej nerwowa, ale najważniejsze, że udało się wygrać 3:0. Nie ma co ukrywać, że do tej pory pokazywaliśmy się trenerowi głównie na treningu, więc fajnie, że tym razem mogliśmy się zaprezentować w warunkach meczowych – przyznał atakujący.
Mateusz Bieniek również zwrócił uwagę na to, że we wtorkowy wieczór najważniejszy był triumf. – Dla nas najważniejsze było, żeby to spotkanie wygrać 3:0. Wiedzieliśmy, że przeciwnik nie jest tak silny, jakich mamy w naszej lidze, ale na takiego rywala też trzeba być mocno skoncentrowanym. Zdecydowanie naszym najsłabszym punktem były błędy, zrobiliśmy ich bardzo dużo, sporo na zagrywce i też w ataku, na pewno możemy grać dużo lepiej. Ale zwycięzców się nie sądzi, wygraliśmy 3:0 i to jest najważniejsze. Poza sytuacją w drugim secie tak na dobrą sprawę cały mecz mieliśmy pod kontrolą – dodał.
W spotkaniu wystąpił urodzony w… 2007 roku Nikola Maricić. 14-latek grał na pozycji libero. Przyjmował 13 razy i popełnił 4 błędy, uzyskując 15 procent pozytywnego dogrania. – Co do tego młodego chłopaka, to fajnie, że w tak młodym wieku ma możliwość gry na takim poziomie, z takimi przeciwnikami. Jak ja miałem 14 lat, to jeszcze w siatkówkę nie grałem, a on już zadebiutował w europejskich pucharach. Trzymam za niego kciuki, niech trenuje i mam nadzieję, że za parę lat się spotkamy – zakończył Mateusz Bieniek.
źródło: opr. własne, Polsat Sport, skra.pl