Zaledwie ośmiu zawodników miał do dyspozycji Grzegorz Słaby w spotkaniu przeciwko olsztynianom. Z podstawowego składu był to tylko Bartosz Mariański oraz Jakub Szymański. Resztę wyeliminowały kontuzje oraz koronawirus. Wygranie w takim składzie nie mogło się udać i cudu nie było. Gracze GieKSy polegli 0:3. Po takim spotkaniu należy sobie zadać pytanie, czy taki mecz w ogóle powinien się odbyć i czy nie jest to antyreklama siatkówki. Wszak po jego zakończeniu więcej dyskutowało się na ten temat niż o przebiegu samych zawodów, które był pojedynkiem bez historii.
Plaga kontuzji oraz zakażenie koronawirusem u graczy GKS-u sprawiły, że mogli wystawić oni tylko ośmioosobowy skład. Trener Grzegorz Słaby z podstawowego składu miał do dyspozycji tylko Jakuba Szymańskiego i Bartosza Mariańskiego. Resztę uzupełniali zmiennicy. Tym samym doszło do sytuacji, gdzie Dawid Ogórek (nominalny libero) musiał grać jako przyjmujący i do tego atakować, a szansę debiutu w PlusLidze dostał Jakub Lewandowski. Funkcję kapitana na ten czas przejął Bartosz Mariański. – Ja na początku bardzo chciałem podziękować trenerowi za zaufanie, bo po pięciu latach w GKS-ie Katowice mogłem oczywiście tylko i wyłącznie zastąpić na chwilkę Kubę Jarosza jako kapitana. Jestem mega dumny z tych chłopaków za to, że wyszliśmy na boisko i walczyliśmy na tyle na ile mogliśmy – powiedział.
Władze klubu prosili o przełożenie spotkania, ale włodarze ligi pozostali nieugięci i do pojedynku doszło. Czy powinno? Na to pytanie każdy powinien sobie odpowiedzieć sam. Można zrozumieć obie strony, gdyż każda z nich będzie miała własne argumenty. Wszak przepisy mówią jasno, że jeżeli jest zdolnych do gry jest ośmiu zawodników, w tym rozgrywający, to pojedynek dochodzi do skutku. Jednak jego rozstrzygnięcie jest raczej z góry przesądzone, a sam mecz wygląda dość jednostronnie.
– Jestem także mega dumny z naszego klubu, że postawił zdrowie zawodników ponad wszystko inne. Wyszliśmy w ośmiu. Wiedzieliśmy na początku sezonu jakie są zasady odnośnie koronawirusa. Zaakceptowaliśmy je. Nie ma problemu. Niemniej zawsze pozostaje jakiś czynnik ludzki – zakończył libero GieKSy.
Katowiczanie walczyli dzielnie i pozostawili po sobie dobre wrażenie, ale byli z góry skazani na porażkę. Ich rywale byli lepsi w każdym elemencie i pewnie wygrali 3:0. Niemniej takie spotkania są antyreklamą polskiej siatkówki i pozostają bez historii. Więcej niż o przebiegu samych zawodów mówi się o całej sytuacji, czy powinny być one rozgrywane. Jedno jest pewne – w przypadku innych zespołów, które znajdą się w podobnej sytuacji (oby takich nie było, albo było jak najmniej) władze PlusLigi muszą pozostać konsekwentnym i podjąć taką samą decyzję.
źródło: GKS Katowice, opr. własne