Mistrzowie Polski w starciu z Projektem Warszawa wywalczyli tylko jeden punkt. Jastrzębski Węgiel przegrał w stolicy dopiero po emocjonującym tie-breaku. – W czwartym i piątym secie sami sobie zawaliliśmy, rozegrało się to po naszej stronie siatki, były okazje, ale brakowało naprawdę niewiele. Już nawet cieszyliśmy się ze zwycięstwa, a jednak pozostaje ono w Warszawie. Mamy za to wiele materiału do analizy, wiemy nad czym musimy pracować i co jest naszym mankamentem – powiedział po pierwszej porażce w nowym sezonie PlusLigi libero jastrzębian Jakub Popiwczak.
Jastrzębski Węgiel może mieć do siebie pretensje. Mistrzowie Polski wygrali premierową odsłonę spotkania w Warszawie, a i w drugiej mieli przewagę, którą jednak roztrwonili praktycznie w jednym ustawieniu. Najbardziej emocjonujący był czwarty oraz piąty set i w obu przypadkach minimalnie lepsi byli gospodarze spotkania. – Było mnóstwo szans, żeby zamknąć to spotkanie po naszej stronie. Pomijam już nawet tego drugiego seta, ale w czwartym i piątym sami sobie zawaliliśmy, rozegrało się to po naszej stronie siatki, były okazje, ale brakowało naprawdę niewiele. Już nawet cieszyliśmy się ze zwycięstwa, a jednak zostaje ono w Warszawie. Mamy za to wiele materiału do analizy, wiemy nad czym musimy pracować i co jest naszym mankamentem. Zdobywamy niestety tylko jeden punkt, a nie po to tu przyjechaliśmy. Przyjechaliśmy po to, żeby wygrać. Świat się jednak z tego powodu nie zwali i walczymy dalej – przyznał po porażce Jakub Popiwczak.
Jego zespół nie wykorzystał swoich szans, a czasem popełniał dość proste błędy. – Było kilka piłek, które nam wpadły, a które żadnemu z nas wpaść nie powinny. Ciężko to zwalać na karb tego, że się zgrywamy, mamy kilku znakomitych zawodników po naszej stronie i pewne rzeczy, które zrobiliśmy w tym meczu, nie powinny się przytrafić, zwłaszcza w końcówce czwartego seta – analizował libero jastrzębian, żałując straconej inicjatywy w drugiej partii. – Na pewno łatwiej się gra, kiedy wynik jest 2:0. Jest się wtedy o wiele bliżej zwycięstwa, my nie wykorzystaliśmy tej szansy, żeby wyjść na to dwusetowe prowadzenie i to się później zemściło. Grałoby nam się o wiele łatwiej, a warszawianie byliby w o wiele gorszym położeniu – tłumaczył Popiwczak.
Libero Jastrzębskiego Węgla nie jest jednak całkowicie zaskoczony wynikiem piątkowego spotkania i spodziewa się wyrównanej PlusLigi na przestrzeni całego sezonu. – Wszyscy mówiliśmy w wywiadach przed sezonem, że to liga jest jeszcze mocniejsza, jeszcze trudniejsza i to było widać. Pokazał to ten mecz, przyjechał Jastrzębski Węgiel – przez wielu uważany za faworytów, my sami też czujemy się mocni, ale przegrywamy w Warszawie. Gdziekolwiek w tym sezonie nie pojedziemy, szczególnie grając z tymi mocniejszymi zespołami, możemy przegrać. Na tym wszystkim to jednak polega, że na co dzień pracujemy, wylewamy te litry potu, żeby właśnie z takich meczów wychodzić zwycięsko. Łatwo na pewno nie będzie, ale z podniesioną głową jedziemy dalej walczyć w każdym meczu – zapowiedział Jakub Popiwczak.
Przed jego drużyną już w środę kolejne wyzwanie. Mistrzowie Polski w Lublinie będą walczyć o pierwsze trofeum w tym sezonie. Podopieczni Andrei Gardiniego o SuperPuchar zagrają z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. – Ja się cieszę, że zaczynamy grać te najważniejsze mecze. Spotkanie o trofeum to zawsze coś innego niż zwykły mecz ligowy. Tych emocji będzie trochę więcej, presja będzie większa. Przed nami kolejny mecz z trudnym rywalem, a w Warszawie pokazaliśmy, że potrafimy walczyć, że nie wymiękamy. Zabrało nam niewiele i mam nadzieję, że w środę już będzie inaczej – zapowiedział Jakub Popiwczak. Potem jastrzębianie nie będą mieli łatwiej, bo w następnej rundzie PlusLigi podejmą PGE Skrę Bełchatów.
źródło: inf. własna