– Mimo, że kadra to najwyższy poziom rozgrywkowy, to nie mogłem się doczekać aż wrócę do klubu i zobaczę się ze sztabem i chłopakami. Wszyscy cieszyli się z mojego szczęścia. Mamy tu świetną atmosferę, więc nie muszę się jakoś dodatkowo motywować. Czuję się tutaj super i czekamy na niedzielne spotkanie – powiedział środkowy Trefla Gdańsk, świeżo upieczony brązowy medalista MŚ U-21 Karol Urbanowicz.
Brązowy medal mistrzostw świata do lat 21 traktuje pan jak sukces czy jednak niedosyt w obliczu półfinału, w którym wygrywaliście z Włochami już 2:0, ale ostatecznie przegraliście 2:3?
Karol Urbanowicz: – Myślę, że sukces. Jest radość, bo przywieźć medal z takiej imprezy to jest coś. To duże osiągnięcie, zwłaszcza, że ten rocznik nigdy niczego nie wygrał, dlatego przede wszystkim chcieliśmy coś udowodnić sobie. Droga, którą przeszliśmy naprawdę była kręta. Mieliśmy swoje problemy, o których nie wszyscy wiedzą i niech tak pozostanie. Dlatego ten brąz smakuje jak złoto. Oczywiście, że szkoda półfinału, ale nie ma co gdybać.
Tak naprawdę miało was nie być na tym turnieju, ale ostatecznie otrzymaliście dziką kartę w miejsce Chin. Z jakimi nadziejami pojechaliście do Bułgarii?
– W wewnętrznych rozmowach otwarcie mówiliśmy o medalu. Jeśli jedziesz na taką imprezę, to jednak chcesz coś osiągnąć, a nie tylko wygrać kilka meczów. Rozkręcaliśmy się z każdym spotkaniem. Chcieliśmy, żeby było jeszcze lepszy od poprzedniego.
Pan może mówić o szczególnym wyróżnieniu, bo otrzymał statuetkę najlepszego środkowego turnieju. Ma ona szczególny smak?
– Szczerze mówiąc czułem się bardziej wyróżniony jako członek zespołu niż jako najlepszy środkowy. Taka nagroda to super sprawa, ale tak naprawdę pracuje na nią cała drużyna. Gdyby nie koledzy, ich zagrania i zagrywki, to przecież nie mógłbym cieszyć się z indywidualnej nagrody.
Przez mistrzostwa świata właściwie opuścił pan cały okres przygotowawczy w Treflu Gdańsk. Jak wyglądały pierwsze dni po powrocie?
– Z Bułgarii musieliśmy wracać z przesiadką w Mediolanie, bo nie mieliśmy bezpośredniego połączenia, więc cała podróż się wydłużyła. W Polsce byliśmy w nocy z poniedziałku na wtorek, więc do rana zostałem w Nowym Dworze Mazowieckim, żeby się wyspać. Po powrocie do Gdańska od razu pojechałem do Ergo Areny, by spotkać się z klubowym fizjoterapeutą Piotrem Ślugajskim. Dopiero później pojechałem do domu, gdzie rodzice zmontowali mi świetną niespodziankę. Pierwszy prawdziwy trening odbyłem w środę. Mimo, że kadra to najwyższy poziom rozgrywkowy, to nie mogłem się doczekać aż wrócę do klubu i zobaczę się ze sztabem i chłopakami. Wszyscy cieszyli się z mojego szczęścia. Mamy tu świetną atmosferę, więc nie muszę się jakoś dodatkowo motywować. Czuję się tutaj super i czekamy na niedzielne spotkanie.
*cały wywiad Damiana Konwenta w serwisie sport.trojmiasto.pl
źródło: sport.trojmiasto.pl