Stal Nysa w tym sezonie PlusLigi nie ma jeszcze na swoim koncie wygranego seta. W 2. kolejce podopieczni Krzysztofa Stelmacha przegrali 0:3 z mistrzem Polski z Jastrzębia-Zdroju. – Terminarz nie jest dla nas sprzyjający, pierwsze spotkania mamy z zespołami, które aspirują i walczą o inne cele niż my. To nas jednak nie usprawiedliwia. Na pewno liczmy na to, że z tymi drużynami uda nam się ugrać jakieś sety, może nawet punkty. Na ten moment w dwóch pierwszych spotkaniach nie wygraliśmy ani jednej partii i to na pewno nie jest nic przyjemnego. Musimy z tego wyciągnąć pozytywne wnioski – powiedział Strefie Siatkówki rozgrywający Stali, Marcin Komenda.
Początek sezonu pod względem kalendarza was nie rozpieszcza, ale z drugiej strony kiedy urywać punkty faworytom, jak nie teraz?
Marcin Komenda: – Zgadza się. Terminarz nie jest dla nas sprzyjający, pierwsze spotkania mamy z zespołami, które aspirują i walczą o inne cele niż my. To nas jednak nie usprawiedliwia. Na pewno liczmy na to, że z tymi drużynami uda nam się ugrać jakieś sety, może nawet punkty. Na ten moment w dwóch pierwszych spotkaniach nie wygraliśmy ani jednej partii i to na pewno nie jest nic przyjemnego. Musimy z tego wyciągnąć pozytywne wnioski. To są zespoły, które kiedy dają nam szansę, to musimy je wykorzystać. A u nas tych szans niestety nie wykorzystywaliśmy i potem takie drużyny karcą nas i kończy się to tak, jak skończyło się w Jastrzębiu-Zdroju.
Wydaje się, że jednak w pierwszym meczu z ZAKSĄ tych szans mieliście trochę więcej?
– Na pewno, też tak to odczuwam. Te dwa spotkania odczuwam właśnie pod tym kątem, że z ZAKSĄ mieliśmy tych szans trochę więcej. Były jakieś piłki przechodzące, kontry, które mogliśmy wykorzystać. Tutaj jastrzębianie nie pozwolili nam na zbyt wiele, choć oczywiście były możliwości, może gdybyśmy skończyli kilka trudnych piłek, to ten wynik byłby inny. Nie udało nam się ich wykorzystać, Jastrzębski Węgiel grał dobrze i mądrze, nie pozostawił nam złudzeń.
Wam tej mądrości w ataku czasem brakowało? Wydaje się, że z waszej strony mniej było skutecznego nabijania o blok, żeby spokojnie powtórzyć akcję.
– Zgadza się. Były takie momenty, że próbowaliśmy nabić tę piłkę na blok, żeby ją później podasekurwać. Te akcje nam wpadały i to mocno podcina skrzydła. Ten zawodnik, który próbuje nabić potem nie wie, czy koledzy mu pomogą czy ma atakować mocno. Było kilka takich właśnie akcji, choć i tak wiele z nich udało nam się asekurować. Tych pozostałych na pewno szkoda. Musimy nad tym pracować. Cieszy fakt, że tych piłek było więcej niż w meczu z ZAKSĄ, ale wynik jest podobny, więc na dobrą sprawę nie ma się z czego cieszyć.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo:
źródło: inf. własna