– Żeby móc to merytorycznie ocenić, czy sezon był zmarnowany, potrzeba przebywania na treningach, zobaczenia, jaka jest relacja w drużynie i z trenerem. My, jako ludzie z zewnątrz widzimy goły wynik i wierzchołek góry lodowej, jakim jest mecz. Ja mogę wytknąć jedną rzecz trenerowi – że zaniechał zmian, które były nam w kilku momentach potrzebne– uważa mistrz świata z 2014 roku Paweł Zagumny.
W kwadracie rezerwowych stała trójka zwycięzców Ligi Mistrzów – Łukasz Kaczmarek, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk oraz Tomasz Fornal, czołowa postać Jastrzębskiego Węgla, który zakończył miniony sezon mistrzostwem Polski.
Paweł Zagumny: – To chłopaki, którzy bez kompleksów zdobywają tytuł za tytułem. Oni nie mieliby pełnych portek, gdyby mieli wyjść na boisko. Myślę też, że trener nie docenił potencjału naszego kwadratu rezerwowych. Liczył, że nominalni liderzy, którzy do tej pory ciągnęli tę grę, będą w stanie to kontynuować. A to nie są maszyny, tylko ludzie, którym przydarzają się słabsze momenty, przestoje i wtedy potrzebna jest pomoc. Żeby wygrać z Francją w igrzyskach czy ze Słowenią w półfinale mistrzostw Europy, to trzeba było grać bardzo dobrze, skutecznie, z odrobiną ryzyka nie tylko ze strony zawodników, ale również trenera.
Fala krytyki spadła na Fabiana Drzyzgę. Pan, jako były rozgrywający, może ocenić, czy słusznie?
– Sam niejednokrotnie byłem krytykowany za słabe zagrania. Na pewno stać Fabiana na bardziej kreatywną grę, co pokazał chociażby w ćwierćfinale mistrzostw Europy z Rosją. Rządził i dzielił tak jak powinien to robić podwójny mistrz świata. To inteligentny facet i doskonale wie, że jego gra powinna być bardziej nieprzewidywalna dla bloku rywali, a ma przecież pełen wachlarz opcji w ataku do wyboru i mocne strzały na każdej pozycji. Nie chodzi tylko o skrzydła, bo na środku też nie mamy zawodników głównie defensywnych, ale takich, którzy potrafią zdobywać punkty atakiem. Zamiast tego graliśmy zbyt prosto i czytelnie. Być może dlatego w Tokio nie wystarczyły te dwa silne skrzydła w postaci Bartosza Kurka i Wilfredo Leona. Podczas kluczowych momentów ze Słowenią, nie wiadomo z jakich przyczyn zabrakło większej liczby piłek do Bartka. Nie wiem, czy to było spowodowane złym przyjęciem czy nerwami. Wiadomo było, że w newralgicznych momentach piłki szły do Leona, ale w odwodzie pozostawał jeszcze Kurek, któremu wcześniej Fabian ufał bezgranicznie.
Mówił pan o tym, że Heynen zbyt mocno postawił na niektóre nazwiska. Wydaje się, że zbyt wiele uzależniał też od formy i obecności Michała Kubiaka?
– Michał nie doszedł do siebie fizycznie w porównaniu do tego, jak grał w kadrze dwa sezony temu. Wiadomo, że jego rolą jest liderowanie tej grupie i przyjmowanie zagrywek, ale z drugiej strony – w bloku też nie pomógł, na ataku się mocno mordował, a w zagrywce też nie miał wybitnego turnieju w trakcie mistrzostw Europy. Był na boisku, bo tak postanowił trener, ale tutaj też przydałaby się większa liczba piłek kierowanych do środkowych, którzy odciążyliby nieco Leona i Kurka. Potrzebna była jakaś zmiana taktyki. Niedyspozycję jednego skrzydłowego można schować, ale jeśli opieramy grę na Kubiaku, kosztem kierowania piłek do Bartka Kurka w ataku, to coś tu jest nie tak.
Czy Vital Heynen stracił pomysł na reprezentację Polski?
– Patrząc z boku, tak to wygląda. Żeby dowiedzieć się, jak było naprawdę, trzeba by szukać potwierdzenia u zawodników. Według mnie nie ma już tak bezgranicznej miłości do trenera, jaką widzieliśmy w poprzednich sezonach. Sami siatkarze też niechętnie wypowiadali się na temat dalszej współpracy z Heynenem, więc być może pojawiły się jakieś zgrzyty. Cztery sezony pracy z kadrą to wystarczający okres.
Jaki trener przydałby się tej drużynie po Heynenie?
– Człowiek, dający im nowy impuls. Taki, przed którym będą czuć respekt, ale nie strach, choć też nie może być ich kolegą. To on ma być głównodowodzącym. Choć mamy tylu dobrych graczy, to nie możemy ich pozostawić samym sobie. Nawet jeśli sami doskonale wiedzą, co mają robić, to potrzebują nad sobą kogoś, kto osiągnął więcej od nich – jako trener albo zawodnik. Niech będą wpatrzeni. Tak, żeby wierzyli w to, co on powie.
Cały wywiad Edyty Kowalczyk w serwisie onet.pl
źródło: onet.pl