– Wiem, że oczekiwania w klubie zarówno wśród kibiców, jak i działaczy są bardzo duże. Dla mnie to olbrzymia przygoda i zamierzam się nią cieszyć, każdą jej chwilą. Presja nie działa na mnie deprymująco – wręcz przeciwnie. Więcej presji równa się lepsza koncentracja i więcej zabawy. Lubię się odnajdywać w trudnych sytuacjach. Właśnie wtedy mam największy „fun”. Zazwyczaj pod presją gram lepiej – mówi nowy atakujący BBTS Bielsko-Biała, Jake Hanes.
Amerykanin pojawi się w Bielsku-Białej i dołączy do zespołu dopiero pod koniec sierpnia lub na początku września. Wcześniej bowiem zagra w drużynie narodowej USA w mistrzostwach Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów. Turniej rozegrany zostanie w dniach 16 -24 sierpnia.
Pamiętasz jak zareagowałeś na wieść, że pojawiła się oferta z Polski. Co prawda z klubu pierwszoligowego, ale z klubu z dużymi ambicjami?
– Oferta z Bielska-Białej bardzo mnie ucieszyła. Na temat siatkówki w Polsce wiem chyba wszystko, a na pewno bardzo wiele. Wiem, że to sport, który stoi tu na bardzo wysokim poziomie, że kluby są bardzo dobrze zorganizowane, że nie brakuje kibiców. Wiem, że zawodnicy tu grający to siatkarze z tzw. „górnej półki”, a fani potrafią stwarzać świetne widowiska. Jestem więc bardzo podekscytowany tym, że będę mógł zagrać w Polsce i zdobędę kolejne, cenne doświadczenie. Będę mógł zobaczyć na własne oczy, jak to wszystko tutaj wygląda.
W Polsce gra wielu zawodników, reprezentantów USA. Rozmawiałeś z nimi, pytałeś o radę zanim podjąłeś ostateczną decyzję?
– To prawda, wielu moich znajomych z kadry grało lub gra w Polsce. Mogłem więc zasięgnąć u nich opinii na temat waszego kraju, na temat I ligi. Dowiedzieć się, jakie korzyści mogę mieć podpisując kontrakt właśnie tutaj, czego się spodziewać. Oczywiście z tej możliwości skorzystałem. Dostałem od nich wiele pożytecznych informacji, które pomogły mi podjąć decyzję. Wszyscy mieli takie samo zdanie. Oferta jest bardzo dobra. Gra w Polsce to wielka szansa dla mnie i dla rozwoju mojej kariery, więc podpisałem kontrakt.
Siatkówka siatkówką, ale wiesz coś na temat Bielska-Białej, miasta w którym przyjdzie ci spędzić kolejnych kilkanaście miesięcy?
– Jak tylko pojawiła się oferta z Bielska-Białej, to naturalnie zacząłem wypytywać wszystkich znajomych o samo miasto, o klub. Chciałem się dowiedzieć wszystkiego i się dowiedziałem. Znajomi, mówili jednym głosem. Zachwycali się samym miastem, okolicą, klimatem tu panującym, widokami itd. Usłyszałem wiele na temat pięknych gór królujących nad Bielskiem. Szczerze mówiąc, już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę zwiedzanie samej miejscowości i jej otoczenia. Kręcą mnie też piesze, górskie wojaże. Czekam na te długie wycieczki.
BBTS Bielsko-Biała to klub z dużymi ambicjami. Dwa lata z rzędu nie udało się zrealizować planu, jakim był awans do PlusLigi. Wszyscy z niecierpliwością na to czekają… Może tym razem?
– Wiem, że oczekiwania w klubie, zarówno wśród kibiców, jak i działaczy, są bardzo duże. Co naturalne, będzie się z tym łączyła olbrzymia presja, tak nieodzowna zresztą w sporcie, szczególnie tym na wyższym poziomie. Dla mnie to olbrzymia przygoda i zamierzam się nią cieszyć, każdą jej chwilą. Presja nie działa na mnie deprymująco. Wręcz przeciwnie. Więcej presji równa się lepsza koncentracja i więcej zabawy. Lubię się odnajdywać w trudnych sytuacjach. Właśnie wtedy mam największy „fun”. Zazwyczaj pod presją gram lepiej. Gdy pojawia się na horyzoncie jakiś wielki cel, do zrealizowania którego trzeba dążyć, to daję z siebie wszystko. Przesuwam granice własnej wytrzymałości, byleby tylko ten cel osiągnąć. Wiesz do czego dążysz, wiesz do czego dążą twoi koledzy i każda mała rzecz w ciągu dnia przypomina ci o tym, co jest priorytetem. Robisz wszystko, by z dnia na dzień być jeszcze lepszym, by z dnia na dzień dawać z siebie jeszcze więcej i więcej aż do spełnienia marzenia.
Kiedy zobaczymy cię w Bielsku-Białej, kiedy dołączysz do zespołu?
– Do Polski przylecę tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Będzie to po NORCECA CHAMPIONSHIP (mistrzostwa Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów – red). Turniej rozegrany zostanie w sierpniu (16 VIII – 24 VIII). Z niecierpliwością czekam na początek zmagań ligowych w Polsce. Nie mogę doczekać się poznania kolegów z drużyny. Razem będziemy bić się o ten awans, na który wszyscy w Bielsku-Białej, z tego co słyszałem, czekają.
Sezon 2020/2021 spędziłeś we Francji, w Arago de Sete. Jakie wrażenia wywiozłeś z tego kraju?
– We Francji było ciekawie. Styl gry jest tutaj nieco inny niż w USA, gdzie gramy bardziej siłowo. Tu trzeba uderzać piłkę wysoko i mocno. We Francji drużyny grają bardziej taktycznie i technicznie. Jest dużo kiwek, dużo plasów i szukanie dziur w blokach. Gra jest bardziej finezyjna, delikatna, subtelna. Dla mnie jako zawodnika było to świetne doświadczenie, dzięki któremu mogłem się rozwinąć sportowo i pogłębić swoje umiejętności, a także nauczyć się grać w obronie na takich piłkach. Było interesująco.
Okres kadrowy spędziłeś również w Rimini, gdzie razem z reprezentacją USA wziąłeś udział w Lidze Narodów po raz pierwszy zorganizowanej w takiej formie. Jak wrażenia?
– Dla mnie było to podwójnie ciekawe doświadczenie. Podróż do Rimini to było moje pierwsze powołanie do kadry narodowej i od razu trafiłem do „bańki”, a tutaj czekało nas 30 dni i 15 meczów. Cały czas w jednym miejscu. Codziennie mieliśmy odprawy techniczne, bo praktycznie codziennie musieliśmy przygotowywać się do kolejnego spotkania, z kolejnym przeciwnikiem. Na każdym treningu musieliśmy koncentrować się na taktyce. Jednocześnie trzeba było pozostawać mentalnie gotowym, a także przygotowywać się fizycznie. Było ciężko dla nas zawodników, ale daliśmy radę. Kosztowało to każdego z nas wiele wysiłku. Nie jest łatwo utrzymywać każdego dnia przez cały miesiąc stuprocentową koncentrację tak, by dzień po dniu być w stanie podjąć walkę z najlepszymi drużynami świata. Na szczęście przy hotelu była plaża, na której mogliśmy odpocząć, zebrać siły w dni wolne od meczów i nacieszyć się dobrą pogodą.
źródło: inf. prasowa