Projekt Warszawa zajął drugie miejsce w PreZero Grand Prix PLS i pokazał trochę charakteru, zwłaszcza w półfinale rywalizacji, w której warszawianie odwrócili losy rywalizacji. O przygotowaniach, nadchodzących rozgrywkach PlusLigi i o zakończonych igrzyskach olimpijskich rozmawialiśmy z jednym z liderów Projektu Warszawa, Bartoszem Kwolkiem.
Pamiętasz, kiedy ostatnio grałeś trzy mecze jednego dnia?
Bartosz Kwolek: – Pewnie w młodzikach (śmiech). Przed półfinałem zagraliśmy jeden mecz więcej od LUK Lublin. Było widać, że każdy z nas już trochę z sił opada. Dobrze, że nie wszyscy na raz, tylko po kolei. Udało nam się wygrać ten półfinał i wydaje mi się, że pokazaliśmy trochę charakteru i miło się to oglądało.
Myślisz, że ten charakter przełoży się na rozgrywki PlusLigi?
– Chyba trochę się tym też już cechujemy, że czasami brakuje nam trochę umiejętności czy mniejszych lub większych rzeczy organizacyjnych w klubie. Co roku staramy się pokazywać zaangażowanie i charakter, bo to wszystko, co się dzieje scala nas dość mocno i to potem wychodzi na boisku.
Chyba wychodzi na to, że trochę już przyzwyczailiście się do tego zamieszania w klubie?
– Nie da się o tym nie myśleć. Wiadomo, że każdy zawodnik ma różną sytuację życiową. Co roku jest ta sama śpiewka, że w klubie są problemy, zmienia się właściciel, zmienia się nazwa i nigdy nic nie wiadomo. Mi już nadzieja na to, że będzie dobrze, się skończyła. Zbyt wiele razy to słyszałem. Po prostu czekam na to, co się stanie. Wszyscy czekamy na to, żeby to się ustabilizowało.
Patrząc na wasze transfery, można chyba powiedzieć, że zespół się wzmocnił?
– Wydaje mi się, że jak najbardziej się wzmocniliśmy, prawie na każdej pozycji. Nie jestem tylko w stanie wypowiedzieć się na temat rozgrywającego, bo jednak nie grał w żadnej większej lidze, w kadrze Kanady też nie grał pierwszych skrzypiec, więc ciężko ocenić, jak będzie sprawował się na przestrzeni całego sezonu. Tym bardziej, że PlusLiga nie należy do tych najłatwiejszych. Ja jestem pozytywnie nastawiony.
Po raz pierwszy od dawna dość szybko odpadłeś z rywalizacji o miejsce w kadrze. Są chyba jednak plusy tej sytuacji, mogłeś porządnie odpocząć?
– Szkoda, że odpadłem akurat w roku olimpijskim, ale szukam plusów. Rzeczywiście odpocząłem, zgłodniałem jeśli chodzi o siatkówkę halową. Dawno nie miałem tak, że cieszę się, że zaczynamy już przygotowania, zaczynamy się ruszać w hali. To jest na pewno dla mnie duży plus, miałem czas na regeneracje i trochę ponaprawiałem to, co trzeba było. Dla mnie pod względem czysto fizycznym to na pewno na plus. Szkoda mi tylko chłopaków, tak jak i chyba nam wszystkim. Każdy z nich dawał z siebie naprawdę 100%, żeby na tych igrzyskach olimpijskich zdobyć ten upragniony medal. Chociaż tyle, że za trzy lata już kolejne i nie będzie trzeba tak długo czekać.
Cała rozmowa z Bartoszem Kwolkiem w materiale wideo:
źródło: inf. własna