Trefl Gdańsk będzie miał budżet o około 10 proc. większy niż w poprzednim sezonie. To ma pozwolić klubowi uporać się z długiem wynoszącym 4 mln zł, który powstał w 2017 roku po odejściu sponsora tytularnego. – Kibice zapewne chcieliby, by do naszego zespołu przychodzili lepsi zawodnicy, ale musimy trzymać dyscyplinę budżetową. Prawda jest też taka, że cały czas wychodzimy na prostą po odejściu Lotosu. Liczymy, że po zakończeniu nadchodzącego sezonu spłacimy już wszystkich zawodników – mówi Dariusz Gadomski, prezes klubu.
Trefl Gdańsk nie tylko skompletował zespół na nowy sezon jako jeden z pierwszych w PlusLidze, ale i przystąpi do niego jeszcze z większym budżetem niż przed rokiem. Dotychczasowi sponsorzy, w tym ten największy tytularny, ponownie zaufali klubowi. – Budżet jest większy o około 10 proc. w stosunku do poprzedniego sezonu. Zawarliśmy nową umowę z firmą Trefl. Prowadzone są rozmowy z innymi sponsorami i partnerami, także jest jeszcze szansa na lekkie zwiększenie finansów. Na pewno siatkarze mogą być spokojni o swoje kontrakty. Jestem bardzo zadowolony z tego, co udało nam się zbudować. Prawda jest taka, że inne kluby chciały pozyskać naszych zawodników w trakcie sezonu, ale razem z trenerem udało nam się zatrzymać wszystkich kluczowych graczy. Podoba mi się ta drużyna i myślę, że znowu możemy być czarnym koniem – tak jak co roku wszyscy lubią nas określać – mówi Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk.
To pierwszy sezon od dłuższego czasu, gdy w Treflu nie dochodziło do rewolucji kadrowej. Do zespołu dołączyło właściwie tylko dwóch nowych siatkarzy: Lukas Kampa i Patryk Łaba. W poprzednich latach trudno było sprostać oczekiwaniom kibiców i ściągać gwiazdy największego formatu, gdyż klub musiał mierzyć się także z dziurą budżetową wynoszącą około 4 miliony złotych. To skutek opuszczenia go przez Lotos w 2017 roku, który był sponsorem tytularnym siatkarzy przez 6 lat. Spłacanie ówczesnych zawodników trwa do dziś, ale po najbliższym sezonie cała sprawa ma zostać zamknięta.
– Kibice zapewne chcieliby, by do naszego zespołu przychodzili lepsi zawodnicy, ale musimy trzymać dyscyplinę budżetową. Prawda jest też taka, że cały czas wychodzimy na prostą po odejściu Lotosu, ale z roku na rok ten dług jest coraz mniejszy. Liczymy, że po zakończeniu nadchodzącego sezonu spłacimy już wszystkich zawodników. Ze wszystkimi graczami i trenerami znaleźliśmy porozumienie, dlatego wszystkim należą się słowa podziękowania. Mogę też powiedzieć, że od odejścia Lotosu co sezon mieliśmy licencje warunkowe, musieliśmy regularnie dokumentować spłacanie zobowiązań. Teraz nadchodzi ten moment, gdy możemy powiedzieć, że ten okres się już powoli kończy. Związek wielokrotnie mówił nam, że wzorcowo działamy mimo trudności i bardzo możliwe, że najbliższa licencja będzie już w pełni standardowa – tłumaczy prezes.
Dlatego też w klubie liczą, że nadchodzące rozgrywki odbędą się już przy udziale publiczności. Wpływy z dnia meczowego oraz sprzedaży wszelkich gadżetów mocno przyczyniają się do zwiększenia budżetu klubowego. – Czekamy na kibiców, bo tak naprawdę jeszcze nie zobaczyli na dobre w Ergo Arenie Mariusza Wlazłego czy Bartłomieja Lipińskiego i grona naszych wychowanków. Mam nadzieję, że nawet przy ograniczeniach do 50 proc. zajętości hali będziemy mogli tworzyć widowiska jak dawniej i będzie nam kibicować z trybun hali 4-5 tysięcy osób. Najważniejsze, że wracamy do normalności, bo dzień meczowy to ważna część budżetu – podsumowuje Dariusz Gadomski.
źródło: sport.trojmiasto.pl