– O tym, że dołączę do zespołu, dowiedziałem się dzień przed oficjalnym ogłoszeniem. Wszystko działo się zatem szybko i dynamicznie – mówi Marcin Komenda, który we wtorkowe południe wyleci do Włoch i dołączy do reprezentacji Polski. – Na razie chcę się skupić na tym, żeby bezpiecznie dolecieć do Włoch, przebyć kwarantannę i potem mam zamiar dać z siebie wszystko na treningach. Zobaczymy, jaki trener będzie miał na mnie pomysł, jeżeli chodzi o mecze – dodał rozgrywający.
Na początek zapytam o kulisy sytuacji związanej z wyjazdem. Kiedy się dowiedziałeś, że będziesz musiał dołączyć do zespołu w Rimini i czy wcześniej miałeś sygnały, że może do takiej sytuacji dojść?
Marcin Komenda: – O tym, że dołączę do zespołu dowiedziałem się dzień przed oficjalnym ogłoszeniem. Wszystko działo się zatem szybko i dynamicznie. Wcześniej dostałem taką wstępną informację, że jeżeli stan zdrowia Marcina Janusza nadal będzie nieciekawy, to może do takiej zmiany dojść. To jednak były tylko pierwsze, wstępne informacje, bez żadnych potwierdzeń, tylko żebym się więcej ruszał, abym w razie czego był w jak najlepszej dyspozycji.
Za tobą testy, a po przylocie czeka ciebie trzydniowa kwarantanna. Z tego co wiem będzie możliwość indywidualnego treningu, ale trzy dni w samotności na pewno łatwe nie będą. Masz jakiś sposób, żeby sobie z tym poradzić?
– W ostatnich dniach miałem testy, więc tutaj już jestem spokojny. Po przylocie do Włoch czekają mnie te trzy dni kwarantanny, więc na pewno w samotności nie będzie łatwo. Z informacji, jakie dostałem wynika, że będę miał na indywidualny trening godzinę dziennie. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. Tyle dobrze, że będę mógł na tą godzinkę wyjść z pokoju, a tak to może jakaś dobra książka… zobaczymy jeszcze, co będę robił przez te trzy dni sam w pokoju.
Jak ogólnie zapatrujesz się na życie „w bańce” w Rimini?
– Szczerze mówiąc to był chyba najrozsądniejszy pomysł na moment, kiedy to wszystko było obmyślane. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, jak pandemia się potoczy, czy to wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Okazało się, że poszło i może, gdyby to później było organizowane, to mogłoby to wyglądać inaczej. Z tego co się słyszy można wnioskować, że jak na te warunki i możliwości wszystko jest dobrze, nikt nie narzeka, szczególnie nasza reprezentacja z tego co wiem. Wszystko jest dobrze zorganizowane i najważniejsze, że te rozgrywki się odbywają, że jest rywalizacja i my jako kadra możemy się jak najlepiej przygotować do najważniejszych rozgrywek w tym sezonie.
Duże było twoje rozczarowanie, kiedy początkowo okazało się, że to Marcin Janusz, a nie ty poleci na rozgrywki Ligi Narodów?
– Zawsze w takich sytuacjach jest pewien smutek i rozczarowanie, ale taki był wybór trenera i trzeba go uszanować. Każdy sportowiec ma swoje ambicje i w tamtej chwili te ambicje się odezwały, na pewno to bolało, ale to wszystko jest w duchu sportowej rywalizacji. Wygrał lepszy w tamtym momencie. Ja życzę Marcinowi zdrowia, bo na pewno takie kontuzje, to nie jest nic przyjemnego.
Czy po tym, jak się okazało, że lecisz do Włoch olimpijskie marzenia odżyły na nowo, czy na razie jest to gdzieś z boku?
– Na razie chcę się skupić na tym, żeby bezpiecznie dolecieć do Włoch, przebyć kwarantannę i potem mam zamiar dać z siebie wszystko na treningach. Zobaczymy, jaki trener będzie miał na mnie pomysł, jeżeli chodzi o mecze. Co to przyniesie, to już czas pokaże.
Na koniec zapytam o twoje wrażenia z tych pierwszych sześciu meczów chłopaków w Lidze Narodów. Czy miałeś okazję je obejrzeć?
– Tak, większość spotkań widziałem i na pewno bardzo fajne jest to, że rotujemy składem, a nadal jakość naszej gry jest bardzo wysoka. To napawa dużym optymizmem, a trener na pewno będzie miał duży ból głowy przed wyborem już tego wąskiego składu i to też jest pozytywne. Oprócz tego meczu ze Słowenią wszystkie spotkania były pod kontrolą i w każdym z nich nasza reprezentacja była zdecydowanie lepsza.
źródło: inf. własna