Tomas Rousseaux po sezonie spędzonym w Ślepsku Malow Suwałki przenosi się do GKS-u Katowice. – Jedno jest pewne: uwielbiam grać w Polsce. Dlatego bardzo się cieszę, że udało mi się wzbudzić zainteresowanie polskiego klubu – przyznał belgijski przyjmujący.
Dla Tomasa Rousseaux nadchodzący sezon będzie piątym, które rozegra w PlusLidze. Przyjmujący po dwóch latach wraca do GKS-u Katowice. – Bardzo się cieszę, że mogę wrócić do Katowic. Środowisko jest mi znane, to trochę jak powrót do domu. Zespół wzmocnią też bardzo dobrzy zawodnicy, w tym Micah Ma’a, trzeci rozgrywający reprezentacji USA, a także Argentyńczyk Gonzalo Quiroga, półfinalista ligi francuskiej – potwierdził siatkarz.
Belgijski przyjmujący trafił do PlusLigi w 2017 roku i od tamtej pory zadomowił się w Polsce. – Zacząłem od jednego sezonu w Indykpolu AZS Olsztyn. To było dla mnie bardzo dobre doświadczenie, mimo że klub znajduje się na północy Polski, dość daleko od stolicy, a wokół Olsztyna nie było wiele atrakcji. Potem nastąpił mój pierwszy transfer do GKS-u Katowice, w większej aglomeracji. To był mój najlepszy sezon w życiu – stwierdził Rousseaux.
Z Katowic przeniósł się do Rzeszowa, a później przez rok bronił barw Ślepska Malow Suwałki. W każdym plusligowym klubie spędził dotychczas jeden sezon. – Cóż, może jestem kimś, kto lubi odkrywać nowe miejsca. Jedno jest pewne: uwielbiam grać w Polsce. Dlatego bardzo się cieszę, że udało mi się wzbudzić zainteresowanie polskiego klubu. PlusLiga to silna i bardzo profesjonalna liga. Współczesny trend polega na tym, że co roku wielu zawodników przenosi się do innego klubu. Tak jest również w Polsce. Mistrz, Jastrzębski Węgiel, faktycznie stoi w obliczu niemal całkowitej przebudowy. Wiele się zmienia również w Kędzierzynie-Koźlu – podkreślił przyjmujący. – To prawda, że mój rodak Igor Grobelny wyjeżdża z Warszawy. Nie znam jego przyszłości – dodał Belg.
Miniony sezon dla wszystkich zespołów był bardzo trudny ze względu na pandemię koronawirusa, która dotknęła niemal wszystkich zawodników. Choroba nie ominęła również Rousseaux. – Rzeczywiście nie byłem w stanie zagrać we wszystkich meczach Ślepska i jeśli nie dałem z siebie wszystkiego w końcowej fazie, to było to ze względu na dość mocny atak koronawirusa. Byłem na kwarantannie przez trzy tygodnie, to wcale nie było zabawne. Później musiałem też przejść wiele badań. Przez półtora miesiąca nie radziłem sobie zbyt dobrze. Na szczęście nigdy nie wpadłem w panikę i teraz znów czuję się bardzo zdrowy. Mam co prawda drobne dolegliwości z kolanem, ale z tym boryka się każdy topowy zawodnik po bardzo ciężkim sezonie. Z pewnością również na poziomie psychicznym był to okres szczególnie stresujący ze względu na izolację od mojej rodziny, kolegów z drużyny i dziewczyny – przyznał Tomas Rousseaux.
źródło: opr. własne, volleymagazine.be