Jastrzębski Węgiel wygraną 3:1 nad Vervą Warszawa przypieczętował swój awans do finału PlusLigi. Jastrzębianie po raz pierwszy od 11 lat zagrają o złoto PlusLigi. – Już wygraliśmy srebrny medal, teraz przed nami dwa, może trzy mecze. Jesteśmy w stanie sięgnąć po więcej, pokazaliśmy charakter – powiedział po wygranej w stolicy drugi trener jastrzębian Leszek Dejewski.
11 lat czekał między innymi Leszek Dejewski na to, aby Jastrzębski Węgiel zagrał w finale PlusLigi. – Nie tylko ja na to czekałem, czekali na to nasi kibice, sponsorzy – przyznał drugi trener Jastrzębskiego Węgla. Po pełnym emocji meczu to właśnie jego zespół triumfował 3:1. – Naprawdę to były wielkie emocje i w trakcie tego meczu bałem się, że możemy wrócić do Jastrzębia-Zdroju. Pokazaliśmy charakter, po raz kolejny Kuba Bucki uratował nam zadki i z tego się bardzo cieszymy. Mieć takiego zawodnika w zespole, to czysty skarb – ocenił asystent Andrei Gardiniego.
Jastrzębianie muszą czekać na swojego rywala w finale, bowiem rywalizacja pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i PGE Skrą Bełchatów rozstrzygnie się dopiero w trzecim meczu. – Już wygraliśmy srebrny medal, teraz przed nami dwa, może trzy mecze. Jesteśmy w stanie sięgnąć po więcej, pokazaliśmy charakter – zapewnił Leszek Dejewski. – Już teraz wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Finał po 11 latach to jest wielka rzecz i naprawdę teraz już nie mamy nic do stracenia. Co prawda nie wiemy jeszcze z kim zagramy, ale w finale pokażemy wszystko co mamy najlepsze. Przede wszystkim musimy trochę odpocząć, bo ten półfinał i fizycznie i emocjonalnie dużo nas kosztował. Cieszymy się, że zamykamy tę rywalizację w dwóch spotkaniach. Wiemy doskonale, że gdybyśmy wrócili do Jastrzębia-Zdroju na trzeci mecz, to różnie mogłoby się to potoczyć. Rączka po obu stronach mogłaby drżeć – mówił natomiast środkowy jastrzębian Łukasz Wiśniewski.
W drugim meczu półfinałowym ekipa ze Śląska pokazała swoją siłę drużynową. Wiele wniósł między innymi wchodzący z ławki Jakub Bucki. – W tym spotkaniu należy postawić nas jako drużynę. Wszystkie zmiany, jakich dokonał trener Gardini funkcjonowały super i w tym upatruję naszą siłę w finale – zapowiedział Wiśniewski. – Uważałem, że to właśnie zespół będzie naszą siłą. Każdy, kto wejdzie na boisko i da coś od siebie wartościowego i tak to cały czas funkcjonuje w tym trochę falującym sezonie – mówił doświadczony środkowy.
Jego zespół w końcówce przegrał premierową odsłonę z Vervą Warszawa, wiele emocji przyniosła również druga odsłona, w której przyjezdni ze Śląska najpierw stracili sporą przewagę, ale w końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. – Dodało nam to dużo wiary. W tym pierwszym secie mieliśmy ważne dwie piłki, w tym błąd sędziego, który nie powinien się przytrafić na takim poziomie. Ta pierwsza partia nam trochę uciekła, druga też zaczęła nam się wymykać spod kontroli. To, że w takich trudnych momentach nie pękamy, tylko gramy do końca i wytrzymujemy, było ważne. Chociaż premierową odsłonę wygrali rywale, to my cały czas pozostaliśmy w grze i tylko z optymizmem możemy patrzeć w przyszłość – zapewnił Łukasz Wiśniewski.
Teraz jego zespół czeka na rywala w finale. Będzie to albo ZAKSA, albo PGE Skra. – Musimy patrzeć na siebie, na swoją grę, a nie na przeciwników i wtedy możemy wszystko. Myślę, że nie stoimy na straconej pozycji. Nie wiemy, z kim przyjdzie nam rywalizować. Wszyscy stawiają na ZAKSĘ, ja również tak uważam. Jeżeli awansują kędzierzynianie, to oni będą faworytem. Mam nadzieję, że z tego drugiego planu mocno ich uderzymy – zapowiedział Łukasz Wiśniewski. Pierwszy finałowy mecz PlusLigi zaplanowany jest na najbliższą środę.
źródło: Jastrzębski Węgiel - YouTube, opr. własne