GKS Katowice po raz drugi pokonał Indykpol AZS Olsztyn i zakończył sezon PlusLigi na 9. miejscu. – Fajnie kończyć sezon zwycięstwem. Ten sezon to była sinusoida w naszym wykonaniu – przyznał Miłosz Zniszczoł. – Może trochę szybko kończymy, mamy drugą połowę marca, jeszcze by się pograło, ale pozostaje nam zacierać ręce na nowy sezon – dodał środkowy zespołu z Katowic.
GKS Katowice przed sezonem był sporą niewiadomą. Ostatecznie fazę zasadniczą katowiczanie zakończyli na 10. miejscu z 33 punktami na koncie. Podopieczni trenera Słabego wygrali 11, a przegrali 15 meczów. – Fajnie kończyć sezon zwycięstwem. Ten sezon to była sinusoida w naszym wykonaniu. Dobrze zaczęliśmy, później trochę zostaliśmy rozbici przez koronawirusa, wróciliśmy i do końca starego roku graliśmy naprawdę dobrze. Później coś się u nas popsuło i niestety, myślę, że ten sezon pozostawia u nas spory niedosyt, bo fajnie się zapowiadało, cały czas byliśmy w walce o play-off, ale w nowym roku nie daliśmy rady – powiedział Miłosz Zniszczoł.
GKS-owi do 8. miejsca zabrakło 3 punktów. Po zajęciu 10. miejsca w rundzie zasadniczej zespołowi z Katowic pozostał do rozegrania dwumecz z Indykpolem AZS Olsztyn o 9. lokatę na koniec sezonu. We własnej hali katowiczanie wygrali 3:1. Drugi pojedynek był znacznie bardziej nierówny. Pierwszego seta GKS wygrał po walce na przewagi, w dwóch kolejnych dość wyraźnie przegrał. Czwarty set oraz tie-break to ponownie rywalizacja na przewagi, w której ostatnie słowo za każdym razem należało do drużyny prowadzonej przez trenera Słabego. – Jak popatrzę na początek sezonu, to na pewno na nas nikt nie stawiał. Jest niedosyt. Z jednej strony może to ósme miejsce nie byłoby szczęśliwe, ale w tym momencie byłby to zaszczyt grać z ZAKSĄ. Może trochę szybko kończymy, mamy drugą połowę marca, jeszcze by się pograło, ale pozostaje nam zacierać ręce na nowy sezon – stwierdził środkowy.
źródło: opr. własne, PLS TV